niedziela, 31 stycznia 2016

The Future Queen #2

Zaczęłam się przyglądać osobie, z którą się zderzyłam. Był to wysoki mężczyzna z długimi czarnymi włosami. Uroczo wyglądały te jego loczki, gdy opadały mu na oczy.
-Proszę wybaczyć moje zagapienie. Muszę następnym razem uważać bardziej.
Pomógł mi wstać, a ja otrzepałam się.
-Czy mogę wiedzieć z kim mam przyjemność?- zapytał.
-Księżniczka Mia Willson III.
-No nieźle. Staranowałem księżniczkę. Mam nadzieję, że nie utną mi głowy.
-Mamy XX wiek. Nie dajmy się zwariować.
Podniosłam z ziemi koszulę Desmonda i chciałam coś powiedzieć, ale kiedy znów spojrzałam na mężczyznę, odjęło mi mowę. Przyglądał mi się tymi brązowymi oczami i nic nie mówił. Tylko patrzył.
-Gdzież moje maniery. Michael Joseph Jackson- skłonił się i ucałował moją dłoń.
-Annie coś o panu wspominała.
Przekrzywił głowę, jakby nie rozumiał.
-Znaczy księżniczka Annie. Przepraszam pana.
-Proszę, mów mi Michael. Nie jestem ze szlacheckiego rodu, więc nie musisz się do mnie zwracać per „pan”. Czuje się staro.
-Chyba jeszcze nie twój czas, żeby narzekać na wiek- uśmiechnęłam się.
Zaśmiał się.
-Słyszałam, że zaśpiewasz na urodzinach księżniczki.
-To prawda. To bardzo miłe z jej strony, że pozwoliła mi tu nocować.
-Tym też się chwaliła- uśmiechnęłam się.
Nastała chwila ciszy, gdzie Michael zaczął ponownie mi się przyglądać.
-Masz śliczny uśmiech- skomplementował.
Zarumieniłam się.
-Dziękuję.
Nagle Annie wyszła z pokoju.
-Mia, gdzie ty…
Zaniemówiła, kiedy zobaczyła Michaela. Podeszła do nas z otwartymi ustami i stanęła obok mnie.
-Księżniczko Annie- skłonił się.
-Więc to ty zagadujesz moją przyjaciółkę- zaśmiała się.
-Proszę mi wybaczyć.
-Daruj mu Annie. Nie bądź taka zazdrosna.
-Okej, okej. Ale to ty poszłaś do Desmonda po piżamkę i zniknęłaś na dwadzieścia minut.
-Dobrze, zaraz przyjdę. Dasz nam chwilkę?- zapytałam ją.
Spojrzała na nas i wróciła swoim luzackim krokiem do pokoju, a ja zostałam sama z Mikiem.
-Cała Annie- zaśmiałam się.
-Domyślam się, że musisz już iść- powiedział.
-Chyba tak, ale jeszcze się zobaczymy. Będę na jej urodzinach.
-Będę cię wypatrywać w tłumie- posłał mi uśmiech- Więc do zobaczenia Mia.
-Do zobaczenia.
Minęłam go cała czerwona z zawstydzenia i weszłam do pokoju Annie. No powiedzmy, że weszłam, bo bardziej zostałam wciągnięta.
-Co ty wyprawiasz?- syknęłam.
-Jackson na ciebie leci.
-Słucham? Chyba ci odbiło.
-Widziałam jak na ciebie patrzył. Nie mógł oczu oderwać.
-Jasne. Ochłoń, bo zwariowałaś.
-Wmawiaj sobie. Wiem jak wygląda zauroczony facet.
-Nawet jeśli, to co z tego? Rodzice by mnie chyba zabili. Muszę poślubić kogoś z rodziny królewskiej.
-Zasady zasadami, ale zabawić się można, nie?
-Jesteś walnięta. Skończmy ten temat.
-Niech ci będzie. To przebieraj się i do wyrka.
Przewróciłam oczami.

Następnego dnia:
Po nocy przespanej u Annie wróciłam do domu. Musiałam stawić czoła problemowi, zamiast przed nim uciekać. Na wejściu usłyszałam:
-Mia!
Odwróciłam się powoli. Mama biegła za mną w swojej długiej sukni.
-Gdzie byłaś? Martwiłam się- przytuliła mnie.
-Byłam u Annie.
-No tak. Mogłam się domyślić. Zawsze tam uciekasz- zaśmiała się.
-Nie jesteś zła?
-Trochę jestem, ale nie będę na ciebie krzyczeć.
-Czyli nie muszę wychodzić za księcia?
-Kochanie. Nie mogę zmieniać tradycji- pogłaskała mnie po głowie.
Westchnęłam i wyszłam z jej objęć. Spojrzała na mnie smutno i powiedziała:
-Jutro urodziny Annie. Masz sukienkę?
-Jasne. Jakbym mogła nie mieć?
-To super. Leć na górę ją sobie uszykuj, a ja muszę iść wykonać parę telefonów.
Pocałowała mnie w czoło i udała się do swojego małego gabinetu, który znajdował się niedaleko biblioteki. Był ciasny, ale za to bardzo przytulny. W każdym razie. Poszłam na górę i zaczęłam przygotowywać się na jutrzejszą imprezę...

********************************************************
Hej, witajcie. 
Następna notka. 
Wybaczcie, że krótka, ale mam koniec ferii. Następna będzie nie wiem kiedy xD
Może za 2 tygodnie ;-;
Pozdrawiam Marysię, która mnie wkurza, jak gada, że wstawię notkę, a nie wstawię.
Chociaż chwila...
Jednak miała rację xd
Miłego czytania i do zobaczenia!

wtorek, 26 stycznia 2016

The Future Queen #1

Nowe opowiadanie. Mam na nie wenę. I może będę pisać. 
Miłego czytania.
*********************************************************************************
Bycie księżniczką nie zawsze jest kolorowe. Nie kąpiesz się pieniądzach, nie wylegujesz się całe dnie i nie siedzisz na pozłacanym sedesie. To przywilej i obowiązek. Nazywam się Mia Willson i jestem z rodziny królewskiej. Niedługo mam wyjść za mąż i objąć tron. Kim jest mój wybranek? Sama chciałabym wiedzieć. Rodzice mają go dla mnie wybrać. Musi być z królewskiego rodu, jak ja, bo inaczej to nie ma sensu. Jak na razie trafiałam na samych palantów. To znowu będzie jak wybór butów. Ten pasuje, ten nie pasuje… Mam dość. Chciałabym w końcu decydować za siebie. Jak mam być królową, skoro nie mogę sama wybrać sobie męża? To robi się chore.
-Mia! Kochanie, gdzie jesteś?
To moja babcia. Pewnie jesteście ciekawi kim moja babcia jest, co? Jest królową. Tak, zgadza się. Judith Elizabeth Mary Willson. A właściwie Królowa Judith Elizabeth Mary Willson. Fajnie mieć sławną babcię, nie?
-Kochana, szukałam cię. Przyjechał książę Jeffrey.
-Następny burak z królewskiej rodziny?- mruknęłam poprawiając tiarę.
-Z królewskiej na pewno, a czy burak zobaczymy- pchnęła mnie w stronę wejścia. Przygładziłam suknię i otworzyłam drzwi. Z moimi rodzicami stał wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna. Już chciałam zrobić w tył zwrot, gdy usłyszałam:
-Mia! Czekaliśmy na ciebie.
Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do nich.
-Kochanie, to jest książę Jeffrey Johnson IV.
-To dla mnie zaszczyt poznać taką piękność- skłonił się i ucałował moją dłoń. Kolejny bajerant.
-Może chodźmy do salonu. Napijemy się herbaty- zaproponowała moja mama.
-Z miłą chęcią- odrzekł Jeffrey.
Przez całe spotkanie księżuniu komplementował mnie tak, jak tylko mógł. W każdym zdaniu musiał napomnieć chociaż jedną moją zaletę. Miałam już tego po dziurki w nosie.
-Owszem, aczkolwiek Mia…- zaczął ten bufon.
-Co Mia?! Co cholery, człowieku, nie masz innych tematów?! Taki wykształcony, ale  gada w kółko o jednym! Mam dość tego badziewia!
-Mia!- krzyknęła mama.
Wstałam gwałtownie i wyszłam z tego pokoju, który kleił się od nieszczerych słodkich słówek skierowanych do mnie. Zamknęłam się w swoim pokoju i przebrałam w jeansy i koszulkę oraz bluzę, które zostawiła u mnie Annie- moja najlepsza przyjaciółka. Annie Browne. Jest księżniczką tak jak ja, ale jej rodzice nie wymyślają jej ślubów na siłę i ma bardziej swobodny styl bycia. Jak mogłam się spodziewać niedługo po moim „występie” jaki zaserwowałam naszemu gościowi, do pokoju bez pukania weszli wściekli rodzice.
-Co to miało znaczyć?!- warknęła matka.
-Było mi już nie dobrze od tych jego komplementów. To takie fałszywe.
-Rozumiem, że mogłaś mieć ich dość, ale etykieta mówi, że powinnaś ich wysłuchać i nie odstawiać takiej szopki! Teraz książę Jeffrey na pewno nie zgodzi się z tobą ożenić!
-I bardzo dobrze! Ja chcę wyjść za kogoś, kogo kocham!
-W rodzinie królewskiej istnieje tradycja! Księżniczka wychodzi za księcia innego rodu i koniec pieśni!
-Jesteś nie fair!
Wstałam, wybiegłam z pokoju, wzięłam płaszcz i opuściłam teren posiadłości. Miałam tego dość. Mama nie może układać mi życia, nawet jeśli jestem następczynią tronu. Byłam podminowana, więc postanowiłam iść do Annie. Może przygarnie mnie na noc. Przemierzając ciemne uliczki, widziałam londyńczyków, którzy wracali do domu na kolację sami lub w czyimś towarzystwie. Zanim minęło piętnaście minut, ja byłam już pod bramą posiadłości Annie.
-Księżniczka Mia. Co księżniczkę tu sprowadza?- zapytał Antony, ochroniarz Annie, który miał dzisiaj dyżur przy bramie wejściowej.
-Spór z rodzicami. Mieliśmy małą wymianę zdań.
Otworzył mi drzwi.
-Gdybym panienki nie znał od malucha, to bym w życiu nie powiedział, że to ty- uśmiechnął się- ładne ciuszki.
-Dziękuję. Trochę nietypowo.
-Mi tam pasuje. W końcu na luzie, a nie te sukienki.
-Tu muszę się z tobą zgodzić. Annie jest u siebie?
-A jakże. Czyta te swoje babskie magazyny. Odprowadzić cię?
-Nie trzeba. Chyba trafię- zażartowałam.
Szłam przez ogród, który prowadził do drzwi wejściowych i przyglądałam się żywopłotowi przystrzyżonemu w różne kształty. Mój ulubiony to kot. Kiedy przeszłam przez alejkę z kwiatami znalazłam się pod drzwiami rezydencji. Zapukałam trzy razy  i drzwi otworzył mi Nathaniel- drugi ochroniarz.
-Witam. Panienka do księżniczki Annie?
-Zgadza się.
-Jest w pokoju.
Wziął mój płaszcz, a ja udałam się krętymi schodami na górę, gdzie mieścił się pokój Annie. Zapukałam do drzwi jej sypialni i wetknęłam tam głowę.
-Puk puk, czy mieszka tu księżniczka Annie Browne?
Czarnowłosa spojrzała na mnie, zeskoczyła z łóżka i rzuciła mi się w ramiona.
-Mia, co ty tu robisz?
-Wpadłam, bo miałam nadzieję, że mnie przygarniesz na noc.
-Coś z rodzicami?
Kiwnęłam głową.
-Nie ma sprawy. Możesz tu zostać tyle, ile chcesz. A teraz mów o co poszło.
Usiadłyśmy na narożniku i zaczęłam mówić o wszystkim co się stało.
-I wtedy wybiegłam z posesji i przyszłam do ciebie. Nie gniewasz się?
-Skądże. Jesteśmy jak siostry i zawsze ci pomogę.
-Kocham cię Annie.
-Ja ciebie też, ty buntowniczko.
Uśmiechnęłam się.
-A właśnie! Niedługo twoje urodziny! Co chcesz na prezent, staruszko?
Dała mi kuksańca w bok.
-Powiedziała małolata. Ale tak serio, to nie kupuj mi nic. Już mam załatwioną imprezę, także wystarczy, że przyjdziesz.
-Pewnie, że przyjdę, a będzie coś ciekawego?
-Słyszałaś o Michaelu Jacksonie?
-Tym muzyku? Podobno jego „Thriller” to wielki sukces w branży muzycznej.
-A do tego jest mega przystojny.
-A ty zawsze tylko o tym- zaśmiałam się.
-Bo nie możesz powiedzieć, że to nie prawda- pokazała mi jego zdjęcie na telefonie.
-No nie zaprzeczę, ale i tak wiem, że to ty pierwsza zaciągnęła byś go do łóżka.
-Co racja, to racja. Ale czekaj, bo nie powiedziałam ci najlepszego. Michael będzie na moich urodzinach. Tata poprosił go, żeby zaśpiewał. A teraz jest u nas.
-U was?
Zrobiłam wielkie oczy. Jak to? Jeden z najsławniejszych muzyków ostatnich lat, jest w rezydencji Annie?
-Robisz mnie w konia- odrzekłam.
-Skądże. Udowodnić ci?
-Dobra, dobra. Nie trzeba, dajmy na to, że wierzę.
Na tym w sumie zakończyła się rozmowa o Michaelu. Miałam dość wrażeń jak na jeden dzień, więc Annie dała mi jakąś koszulkę do spania. No ale…
-Chyba oszalałaś! Przecież to nawet tyłka nie zakrywa!- powiedziałam.
-No i co? Jesteś u mnie, a nie u siebie i rodzice cię nie zobaczą.
-Jesteś okropna. Idę do Desmonda po jakąś jego koszulę. Może mi pożyczy.
-Jak chcesz, ale nigdy nie znajdziesz chłopaka, jak będziesz łazić w męskich ciuchach.
Przewróciłam oczami i ruszyłam długim korytarzem na drugą stronę holu, gdzie znajdował się pokój starszego brata Annie. Znałam się z Annie i Desmondem od urodzenia właściwie. Byli dla mnie bardzo ważni i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Zapukałam trzy razy i otworzył mi Des. Był spocony. Pewnie ćwiczył, bo bardzo dbał o swoje ciało i kondycję.
-Cześć Des. Masz może do zbycia jakąś koszulę?
-Koszulę?- zdziwił się.
-Tak. Wybiegłam z domu wściekła na rodziców i nie wzięłam rzeczy.
-Annie nic nie ma?
-Wiesz jakie ona ma piżamy.
-No w sumie racja. Chodź.
Weszliśmy głębiej do jego pokoju, otworzył szafę i podał mi koszulę. Zanim zdążyłam się spostrzec, zdjął swój podkoszulek i rzucił go do kosza na pranie, który stał w rogu pokoju.
-Wybacz, ale musiałem go ściągnąć, bo nienawidzę chodzić w mokrych ciuchach- zrobił kwaśną minę.
-Rozumiem- uśmiechnęłam się, kiedy na jego ciele znów pojawiło się górne okrycie.
-Czegoś jeszcze potrzebujesz?- zapytał troskliwie.
-Chyba nie. Dzięki.
-Nie ma sprawy. Jakby coś się działo, to daj znać.
-Tak jest, kapitanie- pocałowałam go w policzek.
Żwawym krokiem zmierzałam do pokoju Annie. Oczywiście nie mogłam patrzeć przed siebie, tylko na koszulę i jak to ja, zderzyłam się z kimś i upadłam na tyłek. Potrząsnęłam głową i spojrzałam w górę. Kiedy to zrobiłam, napotkałam parę pięknych, brązowych oczu.
-Nic się pani nie stało?

*********************************************************************************

Bohaterowie:

Mia Willson III

Michael Joseph Jackson

Annie Jennifer Browne

Desmond Jonathan Browne 

Królowa Judith Elizabeth Mary Willson

Kate Ellen Willson (mama Mii)

Mark Felix Daniel Willson IV