Kiedy usłyszałam stukanie obcasów, w mgnieniu oka spojrzałam w stronę, z której dochodziło. Moja babcia, ubrana w piękną kremową suknię aż do ziemi, przywitała nas szerokim uśmiechem.
-Mia, słoneczko- przytuliła mnie.
-Cześć babciu.
-Jak bawiłaś się u Diabełka?
Diabełkiem moja babcia nazywała Annie. Oczywiście to było pieszczotliwe określenie, bo obie kobiety bardzo się lubiły i szanowały.
-A nie mogę narzekać. Było sporo wrażeń- zerknęłam na zmieszanego Michaela- No właśnie. Babciu. Chciałabym ci kogoś przedstawić.
Wyciągnęłam rękę w jego stronę, a on chwycił ją i stanął obok mnie.
-Kolejny kandydat?
-Nie tym razem. Babciu, to mój chłopak Michael. Mike, to królowa Judith Elizabeth Mary Willson.
-To dla mnie wielki zaszczyt poznać Waszą Wysokość- skłonił się lekko.
Babcia spojrzała na niego dumnym, ale krzywym spojrzeniem. Mikuś wyglądał, jakby miał zaraz iść na ścięcie.
-Mia, czy każdy twój chłopak będzie się tak przede mną płaszczył jakbym była niewiadomo kim?
Mike spojrzał na mnie wielkimi oczami, nie rozumiejąc sensu zaistniałej sytuacji.
-Głupi jesteś. Myślałeś serio, że babcia tak na poważnie?- zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
-Bo pani tak na poważnie...
-Nie przejmuj się. Jeśli jesteś ważny dla Mii, to dla mnie też. A teraz lećcie się wyszaleć. Mike zostaje na noc?
-Właściwie to...
-Tak tylko pytam, bo rodzice dzisiaj wyjeżdżają na kilka dni do Nowego Jorku na spotkanie, a ja idę do koleżanki i prawdopodobnie pójdziemy na nocny seans filmów z lat 60'.
-Więc zostanie- odrzekłam szybko, nie dając mu się zastanowić.
-To świetnie. Pójdę napić się kawy. Później do was zajrzę misiaczki.
Zobaczyłam tylko, jak babcia przekracza próg kuchni, gdy porwałam Michaela do ogrodu.
-Gdzie mnie ciągniesz?- zapytał.
-Zaraz zobaczysz.
Zatrzymaliśmy się dopiero przy krzewach z czerwonymi różami, które za każdym razem mnie zachwycały i zapierały mi dech.
-To moje ulubione miejsce w całym ogrodzie- wzięłam głęboki oddech- Wie o nim tylko babcia. No i teraz ty.
-A Annie?
-Nie kręcą jej roślinki. Nie rozumiem tego. Każdy pączek, każdy listek zabiera wyobraźnię człowieka w miejsce, gdzie pragnie spędzić resztę życia. To jak magiczny statek, który zabiera cię na Wyspę Marzeń.
-Panna Marzycielka- westchnął mój towarzysz.
-Kreatywność to bardzo ważna cecha. Kształtuje twój charakter i pokazuje kim jesteś. A oczy są odzwierciedleniem duszy. Mówią wszystko.
-To co mówią o mnie?- oparł się ręką o ławkę.
Zrobiłam niewielki krok w jego stronę, spojrzałam w oczy i po chwili namysłu odrzekłam:
-Widzę troskę, niepewność i coś jeszcze, czego nie mogę rozszyfrować. To jakieś dziwne uczucie, którego nie widziałam w ludzkich oczach.
Mike spojrzał smutno w ziemię.
-Michaś. Coś się stało?- podniosłam jego podbródek, żeby nasze spojrzenia się spotkały.
-Czuję się rozszyfrowany- lekko się uśmiechnął.
Pokręciłam głową z bezsilności, jeszcze raz zerknęłam w jego oczy ale po chwili mój wzrok spadł na jego usta. Pogłaskał mnie po policzku, nachylił się i pocałował. Poczułam niekontrolowany przypływ emocji i zaczęłam rozpinać mundur Mika. Kiedy zorientował się co robię, powstrzymał mnie.
-Mia. Wieczorem- mruknął mi na ucho.
-U mnie czy u ciebie?
Poczułam jak się uśmiecha.
-Lepiej u mnie. Wolę zostać na neutralnym gruncie kochanie.
-Nie rozpędzaj się z tym "kochanie". My tylko chodzimy razem do łóżka. Nic więcej.
-To będę cię nazywał prosiaczek.
-Niby czemu?
-Bo w nocy chrapiesz jak świnka. Chrum chrum.
-Głupek z ciebie- cmoknęłam go.
-Mmmm. Ale miłe.
Zaśmiałam się i zrobiłam to ponownie.
-Ten nasz chory układ ma jakieś dodatkowe plusy.
-W postaci?
-Buziaków- teraz on mnie pocałował.
-Jak tam gołąbeczki?
Spojrzałam w stronę, z której dobiegał głos. Moja mama dumnie kroczyła w naszą stronę.
-Jak nas znalazłaś?- zapytałam.
-Słyszałam wasze śmiechy. Ładnie tu.
-Moje ulubione miejsce.
-Nie dziwię się. Chciałam się z wami pożegnać. Zaraz wyjeżdżamy.
-Kiedy wracacie?
-Za trzy dni. Kochani, muszę lecieć, bo spóźnimy się na samolot. Pa Mia.
-Pa mamo.
Dziwne to było. Żwawym krokiem poszła w stronę domu, a my zostaliśmy w miejscu.
-Może czas już wracać?- uśmiechnął się Michael.
-Chodź- pociągnęłam go.
Weszliśmy cicho do willi. Zaczęłam się rozglądać czy babci już nie ma, ale nie było żywej duszy. Wciągnęłam go do środka, zamknęłam drzwi na klucz i wpiłam się w jego usta. Mike wziął mnie na ręce, oplotłam nogami jego biodra i poszliśmy na górę.
******
-O czym myślisz?- zapytałam go, leżąc mu na brzuchu, podpierając brodę, jednocześnie rysując wzorki na jego piersi.
-Że mnie łaskoczesz- uśmiechnął się.
Podciągnęłam się i zaczęłam go całować. Poczułam dłonie Michaela, jak przesuwa nimi po moich plecach.
-Mmmm. Jak przyjemnie- mruknął.
Nasze przytulasy przerwał telefon. Chciałam go sięgnąć, ale Mike mnie uprzedził i odebrał.
-Tutaj telefon Mii Williams, która obecnie jest zajęta mną. Proszę zostawić wiadomość.
Przez chwilę nic nie mówił, aż zrobił wielkie oczy.
-Mia. Lepiej się odezwij i wytłumacz- przekazał mi słuchawkę.
-Halo?
Kiedy usłyszałam kto dzwonił, zaniemówiłam...
************************
Witajcie.
Możecie mnie znowu zatłuc za koniec.
Rozdział dedykuje Marysi, która mnie ostatnio męczy z pisaniem.
Komentujcie.
Miłego czytania
Pozdrawiam ;3