piątek, 26 lutego 2016

The Future Queen #5

Emocje są wylewnymi słowami naszej duszy, która nieubłaganie dąży do zaspokojenia swoich potrzeb poprzez kierowanie nimi. Kiedy czujesz, że chcesz skoczyć ze spadochronem, to tak naprawdę nie ty kierujesz swoimi wyborami i podnieceniem, które ci towarzyszy, tylko twoje wewnętrzne jestestwo. Mówi ci, czego pragnie, a my dostosowujemy się do tego, jednocześnie odczuwając własną aprobatę do decyzji wyimaginowanego sobowtóra. 
Kiedy usłyszałam stukanie obcasów, w mgnieniu oka spojrzałam w stronę, z której dochodziło. Moja babcia, ubrana w piękną kremową suknię aż do ziemi, przywitała nas szerokim uśmiechem. 
-Mia, słoneczko- przytuliła mnie. 
-Cześć babciu. 
-Jak bawiłaś się u Diabełka?
Diabełkiem moja babcia nazywała Annie. Oczywiście to było pieszczotliwe określenie, bo obie kobiety bardzo się lubiły i szanowały. 
-A nie mogę narzekać. Było sporo wrażeń- zerknęłam na zmieszanego Michaela- No właśnie. Babciu. Chciałabym ci kogoś przedstawić. 
Wyciągnęłam rękę w jego stronę, a on chwycił ją i stanął obok mnie. 
-Kolejny kandydat? 
-Nie tym razem. Babciu, to mój chłopak Michael. Mike, to królowa Judith Elizabeth Mary Willson. 
-To dla mnie wielki zaszczyt poznać Waszą Wysokość- skłonił się lekko. 
Babcia spojrzała na niego dumnym, ale krzywym spojrzeniem. Mikuś wyglądał, jakby miał zaraz iść na ścięcie. 
-Mia, czy każdy twój chłopak będzie się tak przede mną płaszczył jakbym była niewiadomo kim?
Mike spojrzał na mnie wielkimi oczami, nie rozumiejąc sensu zaistniałej sytuacji. 
-Głupi jesteś. Myślałeś serio, że babcia tak na poważnie?- zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek. 
-Bo pani tak na poważnie... 
-Nie przejmuj się. Jeśli jesteś ważny dla Mii, to dla mnie też. A teraz lećcie się wyszaleć. Mike zostaje na noc? 
-Właściwie to...
-Tak tylko pytam, bo rodzice dzisiaj wyjeżdżają na kilka dni do Nowego Jorku na spotkanie, a ja idę do koleżanki i prawdopodobnie pójdziemy na nocny seans filmów z lat 60'. 
-Więc zostanie- odrzekłam szybko, nie dając mu się zastanowić. 
-To świetnie. Pójdę napić się kawy. Później do was zajrzę misiaczki. 
Zobaczyłam tylko, jak babcia przekracza próg kuchni, gdy porwałam Michaela do ogrodu. 
-Gdzie mnie ciągniesz?- zapytał. 
-Zaraz zobaczysz. 
Zatrzymaliśmy się dopiero przy krzewach z czerwonymi różami, które za każdym razem mnie zachwycały i zapierały mi dech. 
-To moje ulubione miejsce w całym ogrodzie- wzięłam głęboki oddech- Wie o nim tylko babcia. No i teraz ty. 
-A Annie? 
-Nie kręcą jej roślinki. Nie rozumiem tego. Każdy pączek, każdy listek zabiera wyobraźnię człowieka w miejsce, gdzie pragnie spędzić resztę życia. To jak magiczny statek, który zabiera cię na Wyspę Marzeń. 
-Panna Marzycielka- westchnął mój towarzysz. 
-Kreatywność to bardzo ważna cecha. Kształtuje twój charakter i pokazuje kim jesteś. A oczy są odzwierciedleniem duszy. Mówią wszystko. 
-To co mówią o mnie?- oparł się ręką o ławkę. 
Zrobiłam niewielki krok w jego stronę, spojrzałam w oczy i po chwili namysłu odrzekłam: 
-Widzę troskę, niepewność i coś jeszcze, czego nie mogę rozszyfrować. To jakieś dziwne uczucie, którego nie widziałam w ludzkich oczach. 
Mike spojrzał smutno w ziemię. 
-Michaś. Coś się stało?- podniosłam jego podbródek, żeby nasze spojrzenia się spotkały. 
-Czuję się rozszyfrowany- lekko się uśmiechnął. 
Pokręciłam głową z bezsilności, jeszcze raz zerknęłam w jego oczy ale po chwili mój wzrok spadł na jego usta. Pogłaskał mnie po policzku, nachylił się i pocałował. Poczułam niekontrolowany przypływ emocji i zaczęłam rozpinać mundur Mika. Kiedy zorientował się co robię, powstrzymał mnie. 
-Mia. Wieczorem- mruknął mi na ucho. 
-U mnie czy u ciebie? 
Poczułam jak się uśmiecha. 
-Lepiej u mnie. Wolę zostać na neutralnym gruncie kochanie. 
-Nie rozpędzaj się z tym "kochanie". My tylko chodzimy razem do łóżka. Nic więcej. 
-To będę cię nazywał prosiaczek. 
-Niby czemu?
-Bo w nocy chrapiesz jak świnka. Chrum chrum. 
-Głupek z ciebie- cmoknęłam go. 
-Mmmm. Ale miłe. 
Zaśmiałam się i zrobiłam to ponownie. 
-Ten nasz chory układ ma jakieś dodatkowe plusy. 
-W postaci? 
-Buziaków- teraz on mnie pocałował. 
-Jak tam gołąbeczki?
Spojrzałam w stronę, z której dobiegał głos. Moja mama dumnie kroczyła w naszą stronę. 
-Jak nas znalazłaś?- zapytałam. 
-Słyszałam wasze śmiechy. Ładnie tu. 
-Moje ulubione miejsce. 
-Nie dziwię się. Chciałam się z wami pożegnać. Zaraz wyjeżdżamy. 
-Kiedy wracacie?
-Za trzy dni. Kochani, muszę lecieć, bo spóźnimy się na samolot. Pa Mia. 
-Pa mamo. 
Dziwne to było. Żwawym krokiem poszła w stronę domu, a my zostaliśmy w miejscu. 
-Może czas już wracać?- uśmiechnął się Michael. 
-Chodź- pociągnęłam go.
Weszliśmy cicho do willi. Zaczęłam się rozglądać czy babci już nie ma, ale nie było żywej duszy. Wciągnęłam go do środka, zamknęłam drzwi na klucz i wpiłam się w jego usta. Mike wziął mnie na ręce, oplotłam nogami jego biodra i poszliśmy na górę. 

****** 

-O czym myślisz?- zapytałam go, leżąc mu na brzuchu, podpierając brodę, jednocześnie rysując wzorki na jego piersi. 
-Że mnie łaskoczesz- uśmiechnął się. 
Podciągnęłam się i zaczęłam go całować. Poczułam dłonie Michaela, jak przesuwa nimi po moich plecach. 
-Mmmm. Jak przyjemnie- mruknął. 
Nasze przytulasy przerwał telefon. Chciałam go sięgnąć, ale Mike mnie uprzedził i odebrał. 
-Tutaj telefon Mii Williams, która obecnie jest zajęta mną. Proszę zostawić wiadomość. 
Przez chwilę nic nie mówił, aż zrobił wielkie oczy. 
-Mia. Lepiej się odezwij i wytłumacz- przekazał mi słuchawkę. 
-Halo? 
Kiedy usłyszałam kto dzwonił, zaniemówiłam... 



************************

Witajcie. 
Możecie mnie znowu zatłuc za koniec. 
Rozdział dedykuje Marysi, która mnie ostatnio męczy z pisaniem. 
Komentujcie. 
Miłego czytania 
Pozdrawiam ;3

niedziela, 21 lutego 2016

The Future Queen #4

-A co dokładniej masz na myśli?
-Nie ukryjesz tego przede mną.
Serce zaczęło walić mi jak oszalałe. Jestem w tak zwanej dupie, jeżeli Desmond wie co łączy mnie i Michaela.
-Czyli czego?- zapytałam cicho.
-Nie udawaj. Wiem, że wczoraj wieczorem ty i Annie wrzuciłyście mój telefon do piwa- mruknął.
Całe napięcie ze mnie zeszło.
-Ja tam nie wiem. Mało pamiętam z wczoraj- wzruszyłam ramionami.
-Upiłaś się?
Poczułam jak moje policzki nabierają odcieni bardzo zbliżonych do krwistej czerwieni. Upiłam się pierwszy raz i chyba nie zamierzam tego powtórzyć, żeby nie skończyć ponownie w łóżku z jakimś facetem. A poza tym Mike pewnie mie byłby zadowolony, że nie trzymam się umowy. 
-No. Pewnie był polew, co?
-Szczerze mówiąc to nie wiem. Widziałem cię tylko jak przyszłaś a potem zniknęłaś. 
Czyli nic nie wie. Uff... Musiałam się stamtąd jak najszybciej zmyć. Na szczęście moim wybawcą okazał się nie kto inny, a pan który aktualnie jest ze mną w dziwnym perwersyjnym układzie. 
-Wybacz Des. Halo?- odebrałam. 
-Cześć Mia. Masz może ochotę wyskoczyć na kawę? 
-Jasne. O której?
-Właśnie podjeżdżam pod dom Annie. 
-Dobra, to skoczę tylko po portfel i torebkę. 
-Okej. Tylko szybko. 
Rozłączyła się i pobiegłam do pokoju po moje rzeczy. Zauważyłam, że dostałam esemesa od mojej mamy, w którym napisała mi, żebym wróciła dzisiaj do domu, bo wieczorem przyjedzie książę Adam. O nie... Nie kolejny. Tylko nie to. Myślałam, że dali sobie z tym spokój. Wybiegłam z sypialni i wpadłam na Michaela, który otulił mnie mocno, widząc łzy w moich oczach. 
-Hej. Co się stało?- zapytał. 
-Moi rodzice chcą mnie znowu zeswatać. 
-Jak to?
-Sprowadzają coraz to nowych księciów czyli kandydatów na mojego męża- zaczęłam szlochać mu w koszulę. Zaczął mnie głaskać po głowie i mowić, że wszystko będzie dobrze. 
-Jak nie przedstawię rodzicom swojego chłopaka, to nie dadzą mi spokoju. 
Chwilę staliśmy w ciszy. Wsluchiwałam się w bicie jego serca, które zaczęło mnie uspokajać. 
-Przedstaw mnie. 
-Co?- spojrzałam na niego. 
-Przedstaw mnie jako swojego chłopaka.
-Ale nie jesteś księciem ani nawet nie masz tytułu, więc to nie przejdzie. 
-Ale nikt nie musi o tym wiedzieć.  
-Serio dasz się poświęcić? 
-Skoro jesteśmy związani dziwnym seksualnym układem, to co mam do stracenia?
Rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam całować po policzkach. 
-Dziękuję. Jesteś świetny. 
-A teraz zbieraj się i lecimy na kawę. 
Zabrałam swoje rzeczy, złapałam Michasia za łapkę i zeszliśmy na dół do auta. Otworzył mi drzwi, a sam zajął miejsce kierowcy. Odpalił swoje czarne Subaru BRZ i ruszyliśmy do miasta. Michael zabrał nas do najlepszej kawiarni w okolicy. Usiedliśmy w środku na małej kanapie i złożyliśmy zamówienia. Ja wzięłam swoje ulubione Cafe Latte, a Mike espresso. 
-Więc to nie pierwszy raz zapraszają do domu kandydata dla ciebie?- zapytał. 
-Niestety. Robią tak już od pół roku. Spławiłam większą ilość facetów, niż możesz to sobie wyobrazić. 
-W to akurat mogę uwierzyć. Masz charakterek. 
-To źle?
-Nie. To nadaje ci osobowości- uśmiechnął się do mnie- Masz zamiar powiedzieć rodzicom o naszym... układzie?
-Żartujesz? Oni by mnie wydziedziczyli! Skończyłabym na ulicy albo w internacie. A właśnie. Masz jakiś mundur albo garnitur?
-Oczywiście. Uwielbiam mundury. 
-To dobrze, bo już na wejściu byś miał pod górkę. 
-Dobijaj mnie dalej- zaśmiał się. 
-Wybacz- oparłam głowę o jego ramię. 
-Mam czarno-czerwony strój. Może być? 
-Trafiłeś idealnie. To ulubione kolory mojej mamy. 
-Moje też. 
Westchnęłam i zerknęłam na zegar, który wskazywał siedemnastą. Przesiedzieliśmy ze sobą sporo czasu i musieliśmy podjechać do Mika, żeby się przebrał. Kiedy weszłam do jego mieszkania, wziął ode mnie płaszcz i poprowadził na górę. Wyjął z szafy czarną marynarkę i czerwoną koszulę. Jego marynarka miała sprzączki, które dodawały mu seksapilu. 
-Odwróć się- nakazał. 
Przewróciłam oczami i zrobiłam co mówił. Po trzech minutach usłyszałam:
-I jak?
Spojrzałam na niego i zaniemówiłam. Wyglądał świetnie. 

-Wow. Wyglądasz super. 
-Serio?
-Serio! A teraz rusz tyłek, bo jak się spóźnimy, to mama ukręci mi łeb. 
Nie spędziliśmy dużo czasu w domu Mika, bo musieliśmy lecieć do mnie. Kiedy weszliśmy głównym wejściem, rodzice siedzieli w salonie z księciem Adamem. 
-Mia! Czekaliśmy na ciebie...- mama spojrzała na Michaela, który stanął obok mnie. 
-Mamo. Chciałam ci przedstawić mojego chłopaka. 
-Michael Joseph Jackson. Miło mi panią poznać- ucałował jej dłoń. 
-Mi rownież. Mia, możemy porozmawiać?
-Idź do kuchni. Zaraz przyjdę- szepnełam mu, a sama udałam się za mamą. 
-Czemu nie powiedziałaś, że masz chłopaka?
-Bo nie chciałam wam tak szybko mówić.
-Jest księciem?
-Ma tytuł szlachecki. 
-To dobrze. To wszystko ułatwia. Ale co zrobimy z księciem? 
-Wykopiemy go. 
-Mia. Tak nie wypada. 
-Zostaw to mnie. 
Puściłam jej oczko i poszłam do kuchni, gdzie czekał Michael. 
-Chodź Romeo. Musisz mi w czymś pomóc. I nie pytaj o co chodzi tylko graj. 
Poprowadziłam go do salonu, gdzie tata siedział z Adamem i rozmawiał z nim o przyszłości. 
-Tato. 
-Mia kochanie. A kto to?
-Tato, to mój chłopak Michael. 
-Miło mi pana poznać. 
-Mi rownież. Mia nie wspominała, że kogoś ma. 
-Chciałam wam o tym powiedzieć w odpowiednim momencie. 
-To księżniczka nie jest wolna?- usłyszałam Adama. 
-Nie, nie jestem. Więc z całym szacunkiem, ale możesz sobie iść. 
Widziałam, że był wściekły. 
-Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz- złapał mnie za nadgarstek, ale w ułamku sekundy Michael złapał go za fraki. 
-Jak śmiałeś ją dotknąć?!- teraz to w oczach mojego wybawcy widziałam płomienie. 
-Mike. Zostaw go. 
-Jesteś pewna? 
-Tak. Słuchaj się tej baby. Ma pusto we łbie jak każda inna. 
-Michael- odezwał się mój tata. 
-Tak? 
-Wywal go z domu. 
Mike dalej trzymając go za poły garnituru, wyprowadził go przed dom i rzucił nim o glebę. Nie sądziłam, że może być taki waleczny. 
-Żebym cię więcej nie widział przy Mii.
Adam wstał i wyszedł z posesji, a my wróciliśmy do salonu. Tata poszedł po mamę, która poszła do kuchni uszykować nam herbatę. 
-Dziękuję, że mnie obroniłeś. 
-Taka moja rola jako twojego chłopaka- puścił mi oczko. 
Kierując się emocjami, objęłam go za szyję, stanęłam na palcach i zbliżyłam nasze usta, które były coraz bliżej i bliżej, gdy nagle...



******************************************
Witam Was serdecznie! 
Możecie mnie zabić za końcówkę XD 
Pewnie i tak mało osób to czyta więc... 
W każdym razie mam nadzieję, że się podobało. 
Do zobaczenia ;3

sobota, 20 lutego 2016

The Future Queen #3

Na bal Annie miałam uszykowaną czerwona suknię z rozcięciem na udzie. Seksowna i elegancka. Po zrobieniu makijażu ubrałam na siebie sukienkę i czerwone szpilki, po czym wybiegłam do limuzyny. Miałam dziesięć minut poślizgu.
-Carlos, długo jeszcze?- zapytałam ochroniarza i kierowcę. 
-Jeszcze chwila. 
Nerwowo gniotłam w dłoni skrawek ubrania, co było raczej głupim pomysłem. 
-Jesteśmy na mie...
Nie zdążył dokończyć, bo wyleciałam z pojazdu jak torpeda. Biegłam tak szybko jak to było możliwe. Podkreślając, że moje szpilki do najniższych nie należały. Akurat, kiedy wbiegłam na salę, na scenę  wszedł Michael. Spojrzał w moją stronę, uśmiechnął się i zaczął śpiewać tym swoim delikatnym głosem. 
Kiedy skończył ostatnią piosenkę, zszedł ze sceny i zniknął w tłumie. 
-Mia!
Annie podbiegła do mnie i zaczęła ściskać. 
-Jednak jesteś. 
-Pewnie. Jak mogłabym to przepuścić? Wszystkiego najlepszego. 
Nagle zerknęła mi przez ramię. 
-Oho, chyba twój książę z bajki nadchodzi. 
Odwróciłam się. W moją stronę szedł Michael cały uśmiechnięty. 
-Hej Mia. Miło cię znowu widzieć. 
-I wzajemnie. 
-Masz może ochotę na drinka? 
-W sumie czemu nie. 
Tak jak się spodziewałam, impreza u Annie nie może być na poziomie. Po godzinie byłam z Michaelem tak pijana, że nie wiedziałam co mówię. W końcu film mi się urwał...
********
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Dodatkowo leżałam w łóżku... Naga... A obok... O fak... Odkryłam lekko kołdrę, ktora zasłaniała twarz mojego "towarzysza" i zamarłam. To był Michael. I on też był bez ubrania. O nie... Nie, nie, nie... Co tu się właściwie stało? Pamiętam tylko... No właśnie. Nic nie pamiętam! Byłam pijana jak cholera. Nagle Mike zaczął się kręcić i otworzył oczy. 
-Gdzie ja jestem? Co się stało?
-Jesteśmy nadzy w łożku. A jeśli chcesz wiedzieć co się stało to uprawialiśmy seks po pijaku- przetarłam dłońmi twarz. Nie byłam na niego wściekła. Sama się napiłam, więc gdyby nie to, to by to zajście nie miało miejsca. 
-Żartujesz...
-Czy wyglądam, jakbym żartowała? 
-To co zrobimy?
-Mike, czy ty cokolwiek pamiętasz?
-Nic a nic. 
-Narozrabiałam... Boże. Nie chciałam, żeby tak wyglądał mój pierwszy raz. 
-Chwila. Byłaś dziewicą?
Pokiwałam słabo głową. Mimo, że byliśmy nadzy, to wtuliłam się w Michaela i starałam się opanować emocje. 
-Jezu... Przepraszam Mia. Teraz mam jeszcze większe wyrzuty sumienia. 
-To nie twoja wina. Gdybym tyle nie wypiła... 
-Oboje uznajmy, że jesteśmy winni. 
-Zgoda. Nie powiesz nikomu, że stuknąłeś pijaną księżniczkę?
-Nie mógłbym. 
-Dziękuję. Boże. Cośmy zrobili. 
-Przeleciałem cię jak najgorszy dupek...- mruknął Michael. 
-To ja ci się dałam. Każdy facet by tak zrobił. 
Mike nic nie mówił przez chwilę. Pewnie się nad czymś zastanawiał. 
-Pamiętam, że mówiłaś, że było ci dobrze. 
-Też to akurat pamiętam- uśmiechnęłam się. 
-Może jeszcze nie wytrzeźwiałem ale mam głupi pomysł. 
-Tak? Ciekawe jaki. 
Wstał, założył bokserki i zaczął krążyć po pokoju. 
-Uprawiajmy seks. 
-Słucham? 
-Taki bez zobowiązań. 
-Odbija ci. 
-No tak. Jesteś księżniczką 
O nie. Nie może mnie pakować do jednego worka z tymi snobami. 
-Zgoda. 
Spojrzał na mnie zdziwiony. 
-Ale ja żartowałem. 
-A ja nie. 
Założyłam satynowy szlafrok, podeszłam do niego i wyciągnęłam dłoń. 
-To jak?- zapytałam. 
-Nie mówisz serio. 
-Słowo księżniczki. 
-Jesteś tego pewna?
Uniosłam brew. Mike wzruszył ramionami i uścisnął moją dłoń. 
-To był twój pomysł jak coś. 
-Nie ma sprawy. A teraz... 
Pociągnęłam go za sobą i opadliśmy na łóżko. Zaczęliśmy się całować no i... 

*********

-Wow. To było coś- wysapał Mike. 
-Jesteś już bardziej przekonany?
Spojrzał na mnie i się wyszczerzył. Potem obrócił się na bok i pocałował mnie w ramię. 
-Która godzina?- spytał. 
Zegarek pokazywał dwunastą. 
-O rany. 
Nagle wyskoczył w łóżka i zaczął się ubierać. Robił wszystko szybko i byle jak. 
-Co się tak spieszysz? 
-Mam spotkanie za pół godziny. 
Mike wszedł szybkim krokiem do łazienki. Ja w tym czasie siedziałam na łóżku opatulona kocem i obserwowałam jego ruchy. Kiedy wyszedł, wziął swoją marynarkę, podszedł do mnie i pocałował w czoło. 
-Dziękuję za noc. Będę o tobie myślał całe spotkanie. 
-Zadzwoń. 
-Zadzwonię. Pa. 
-Pa. 
Wyszedł, a raczej wybiegł z sypialni, a ja chwilę po tym postanowiłam wstać i się ubrać. Założyłam czarne podarte rurki, białą koszulkę i czarne trampki. Włosy rozczesałam i zeszłam na dół na śniadanie, które pewnie już zrobiła Annie. Wchodząc do kuchni od razu zobaczyłam moją przyjaciółkę, która szykowała jedzenie, 
-Mia. Jak się spało? Jeżeli w ogóle- uśmiechnęła się pod nosem.
-Co masz na myśli?
-Widziałam, jak Michael wychodził z twojego pokoju- puściła mi oczko.
-Ale z ciebie szpieg.
-No co? Chyba mam prawo wiedzieć co się dzieje w moim domu.
-Jeszcze powiedz, że pytałaś go w jakich pozycjach to robiliśmy.
-Czyli jednak!- złapała mnie.
-No dobra. Masz mnie- usiadłam na krześle.
-Moja przyjaciółka miała w końcu swój pierwszy raz- zajęła miejsce naprzeciw mnie.
-I na pewno nie ostatni.
-Co masz na myśli?
Westchnęłam i odchyliłam się na siedzeniu. Annie świdrowała mnie swoim wzrokiem, a ja nie wiedziałam jak zacząć ten temat.
-Mamy z Michaelem taką małą umowę.
-Jaką umowę?
Jak jej miałam to powiedzieć? "Ej, no wiesz, Mike będzie czasem do mnie wpadał, jak będzie chciał iść do łóżka, ale to nic nie znaczy." Boże, co ze mną jest nie tak?
-Stwierdziliśmy, że było nam obojgu dobrze, więc będziemy uprawiali seks bez zobowiązań.
Annie siedziała z otwartą buzią nic nie mówiąc. Gapiła się tylko na mnie tymi swoimi dużymi oczami.
-Halo? Jest tam kto?- pomachałam jej przed oczami.
-Żartujesz sobie ze mnie- wydusiła.
-Nie.
-Kobieto, wiesz jakiego ty masz fuksa? Będziesz chodziła do łóżka z jednym z najseksowniejszych facetów na ziemi!
-Możemy zjeść śniadanie? Bo muszę niedługo wrócić do domu.
-Oj tam. Zostaniesz jeszcze na jedną noc i jutro wrócisz- uśmiechnęła się.
Przewróciłam oczami. Typowa Annie. Mała manipulantka.
-Niech ci będzie wiedźmo.
-Sama jesteś wiedźmą. A jaki Mike jest w łóżku?
-Annie! Jak możesz mnie o to pytać?!
-O Jezu, normalnie! Dobry jest?
-Jak dla mnie tak. Delikatny i nie chce tylko szybko zaliczyć, ale jednocześnie sprawić mi przyjemność.
-No, taki okaz w łóżku to skarb.
-Koniec tego tematu. Demoralizujesz mnie małpo!
-Ja ci dam małpę. A zdemoralizowana to ty już jesteś od dawna.
Wstała, postawiła przede mną talerz z naleśnikami i podała kawę.
-Masz predyspozycje do bycia służącą.
-A weź się udław tym jedzeniem- wystawiła mi język.
-Też cię kocham.
Całą zawartość pochłonęłam w dziesięć minut, po czym poszłam na górę. Już na schodach usłyszałam:
-Mia! Możemy pogadać?
Desmond podszedł do mnie energicznym krokiem.
-O co chodzi?
-Musimy pogadać o wczorajszym wieczorze...
O kurwa...

*********************************************************************************
Bry wieczór. 
Oczywiście wrzucam późno, no bo czemu nie.
Pewnie jesteście negatywnie nastawieni (a już ja wiem kto jest na pewno) ale nie oceniajcie Mii zbyt pochopnie. To wszystko ma swój głębszy sens i niedługo zrozumiecie jaki. 
Do zobaczenia ;3