Kochać, to znaczy zapomnieć.
Kochać, to znaczy wybaczyć.
Kochać, to znaczy zaufać.
Kochać, to znaczy być wiernym.
Kochać, to znaczy miłować.
Kochać, to znaczy wielbić.
Kochać, to znaczy szanować.
Kochać, to znaczy nie kłamać...
Gdy obudziłam się w ramionach Michaela, pierwsze co zrobiłam, to rozejrzałam się po pokoju. A więc jednak. Byłam w Paryżu, a zeszła noc mogła być wpisana jako jedna z najważniejszych chwil w moim życiu. Ile miałam szczęścia przy tym człowieku. Szanował mnie, wielbił i nie oszukiwał.
Kiedy spojrzałam na niego, on właśnie otwierał oczy. Wziął głęboki wdech i się przeciągnął.
-Dzień dobry- powiedziałam melodyjnie.
-Dzień dobry skarbie.
Nic wiecej nie powiedzieliśmy. Leżeliśmy, patrząc sobie nawzajem w oczy, a ja bawiłam się loczkiem Mika, który opadał mu na czoło. Po chwili moja dłoń zjechała na jego policzek i szyję.
-Jak to się dzieje, że przy tobie chcę być lepszym człowiekiem?- westchnął- Nawet nie wiesz, jak cię kocham.
-Jeżeli choćby w połowie jak ja ciebie, to wiem.
-Kocham cię bardziej, niż kogokolwiek innego.
Kocham cię bardziej, niż księżyc gwiazdy.
Kocham cię bardziej, niż słońce wschód.
Kocham cię bardziej, niż swą duszę każdy.
Kocham cię bardziej, niż władca swój ród.
Kocham cię bardziej, niż król swą koronę.
Kocham cię tak, że swym ciałem dam ci ochronę.
-Piękny wiersz. Twój?- palcami muskałam jego twarz.
-Kiedyś pisywałem takie rzeczy.
-Musisz mi je pokazać jak wrócimy.
Uśmiechnął się lekko, nachylił nade mną i pocałował.
-Zobaczymy, skarbie.
Zaczal całować mnie po szyi i ramionach, a ja zachichotałam jak zakochana idiotka.
-Co?- zapytał.
-Nic- spojrzałam mu w oczy- Kocham cię bardzo.
Pocałował mnie.
-Ja ciebie bardziej. A dzisiaj mamy cały dzień dla siebie.
-Niby kto tak powiedział?
-A ja.
-Zobaczy się, panie Jackson.
Wyszłam z jego sideł, ubrałam jego koszulę i uciekłam do salonu, żeby zadzwonić do mamy. Niestety nie mogłam znaleźć swojej komórki.
-Kotku, weź moją- zawołał z sypialni.
Kiedy wzięłam go do ręki, na wyswietlaczu pojawiła się wiadomość. Od jakiejś Brooke...
"Hej tygrysku. Tęsknię za tobą. Kiedy wracasz?
Buziaczki ;* "
Co jest kurwa? Najpierw Mike gada mi, że mnie kocha, a potem zdradza z pierwszą lepszą?
Gdy nie mogłam wydusić słowa, poczułam, jak Michael obejmuje mnie od tyłu.
-Dzwoniłaś już?- pocałował mnie w szyję. Ja momentalnie wyrwałam się z jego objęć i ze łzami w oczach, rzuciłam mu nienawistne spojrzenie.
-Ja nie. Ale twoja kochanka napisała- warknęłam, a on wziął telefon. Spojrzał na niego.
-Kochanie, to nie tak.
-A jak?! Jesteś pieprzonym dupkiem! Jeszcze dziesięć minut temu mówiłam ci, że cię kocham, a ty obracałeś na boku jakąś lafiryndę! Kłamałeś mi w żywe oczy!
-Nie kłamałem! Nic mnie z nią nie łączy. Ona wysyła mi takie wiadomości ale zawsze je ignoruję.
-Przestań w końcu kłamać! Zdradziłeś mnie i chociaż to przyznaj!
-Nie zdradziłem! Musisz mi uwierzyć!
-To nie ma sensu...- szepnęłam. Zaczęłam pakować swoje rzeczy i szybko się ubrałam.
-Co ty robisz?- zapytał.
-Wracam do domu.
-Nie pozwolę ci.
-Nie masz prawa mi czegoś zabraniać! Nie jesteśmy już razem.
-Jesteśmy! Nie zostawię tak tego! Nie zdradziłem cię!
-Ciekawe czy ta twoja Brooke też to potwierdzi!
Miałam wychodzić już z apartamentu, gdy Mike złapał mnie w pasie i nie chciał puścić. Odwróciłam się do niego i strzeliłam w twarz. On zszokowany odsunął się dwa kroki w tył.
-Nie masz prawa mnie już dotykać- warknęłam przez zęby.
-Jeszcze dzisiaj rano byliśmy szczęśliwi. Dlaczego to robisz?- zapytał z żalem.
-Ja?! To ty mnie zdradziłeś!
-NIE ZDRADZIŁEM, DO CHOLERY!
-To skąd niby Wiadomość Brooke znalazła się u ciebie w skrzynce?!
-Ja z nią nie jestem- warknął.
-Daruj sobie- już miałam wychodzić, kiedy ten złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie, agresywnie wpijając się w moje usta. Chciałam go odepchnąć, ale przycisnął mnie do ściany.
Z każdą chwilą ulegałam mu coraz bardziej. Kochałam go, ale fakt, że zdradził mnie z inną kobietą, zaprzepaścił wszystko. Jego ręce z mojej szyi zjechały na biodra i otulił mnie nimi.
-Zostań ze mną. Kocham cię- każde słowo poprzedzał krótkim pocałunkiem- Strasznie cię kocham.
-Michael, odsuń się.
Nie posłuchał mnie, więc odepchnęłam go- To koniec! Spieprzyłeś wszystko! Nie chcę cię znać!
Widziałam, jak jego oczy spoglądają na mnie z bólem i wściekłością.
-Powtarzam po raz ostatni... NIE ZDRADZIŁEM CIĘ.
-Nie mam ochoty tego słuchać.
Wzięłam torbę do ręki i otworzyłam drzwi.
-Naprawdę tego chcesz?- szepnął.
-Mam jakieś wyjście?
-Możesz mi uwierzyć i ze mną zostać.
Uniosłam głowę do góry, żeby nie widział łez w moich oczach.
-Wybacz Mike. Ale ja nie wiem co myśleć. Wracam do domu. Żegnaj...
Nie spojrzałam już na niego, tylko wyszłam szybkim krokiem. Zjechałam windą, wsiadłam do taksówki i ruszyłam na lotnisko. Wykupiłam ostatni bilet na samolot do domu. Przeszłam odprawę i po chwili siedziałam już na miejscu. Gdy ruszyliśmy, z moich oczu pociekły wodospady łez. Powinnam dać mu to wytłumaczyć, ale nie mogłam tego słuchać. Przerosło mnie to. On jest sławnym muzykiem, a ja... Oprócz tego, że pochodzę z królewskiej rodziny, to jestem zwykłą osobą.
Kilka godzin pózniej:
-Mia? A gdzie Mike?- mama wyraźnie była zdziwiona
-Rozstaliśmy się...
-Co? Czemu?- dopytywała, kiedy weszłam do środka.
-Przerosło mnie to, że jest sławny. Nie chcę o tym rozmawiać.
-Dobrze kochanie, ale jak coś, to wiesz gdzie mnie znaleźć.
-Wiem mamo. Kocham cię- przytuliłam ją.
-Ja ciebie też skarbie. Idź się połóż. Jutro będzie lepiej.
Pokiwałam głową i weszłam po schodach. Rzuciłam się na łóżko w swojej sypialni i pozwoliłam, żeby moje serce krzyczało z rozpaczy...