środa, 13 kwietnia 2016

The Future Queen #13

Kochać, to znaczy zapomnieć.
Kochać, to znaczy wybaczyć.
Kochać, to znaczy zaufać. 
Kochać, to znaczy być wiernym. 
Kochać, to znaczy miłować. 
Kochać, to znaczy wielbić. 
Kochać, to znaczy szanować. 
Kochać, to znaczy nie kłamać... 

   Gdy obudziłam się w ramionach Michaela, pierwsze co zrobiłam, to rozejrzałam się po pokoju. A więc jednak. Byłam w Paryżu, a zeszła noc mogła być wpisana jako jedna z najważniejszych chwil w moim życiu. Ile miałam szczęścia przy tym człowieku. Szanował mnie, wielbił i nie oszukiwał. 
   Kiedy spojrzałam na niego, on właśnie otwierał oczy. Wziął głęboki wdech i się przeciągnął. 
-Dzień dobry- powiedziałam melodyjnie. 
-Dzień dobry skarbie. 
   Nic wiecej nie powiedzieliśmy. Leżeliśmy, patrząc sobie nawzajem w oczy, a ja bawiłam się loczkiem Mika, który opadał mu na czoło. Po chwili moja dłoń zjechała na jego policzek i szyję. 
-Jak to się dzieje, że przy tobie chcę być lepszym człowiekiem?- westchnął- Nawet nie wiesz, jak cię kocham. 
-Jeżeli choćby w połowie jak ja ciebie, to wiem. 
-Kocham cię bardziej, niż kogokolwiek innego. 

Kocham cię bardziej, niż księżyc gwiazdy. 
Kocham cię bardziej, niż słońce wschód. 
Kocham cię bardziej, niż swą duszę każdy. 
Kocham cię bardziej, niż władca swój ród. 
Kocham cię bardziej, niż król swą koronę. 
Kocham cię tak, że swym ciałem dam ci ochronę. 

-Piękny wiersz. Twój?- palcami muskałam jego twarz. 
-Kiedyś pisywałem takie rzeczy. 
-Musisz mi je pokazać jak wrócimy. 
Uśmiechnął się lekko, nachylił nade mną i pocałował. 
-Zobaczymy, skarbie. 
Zaczal całować mnie po szyi i ramionach, a ja zachichotałam jak zakochana idiotka. 
-Co?- zapytał. 
-Nic- spojrzałam mu w oczy- Kocham cię bardzo. 
Pocałował mnie. 
-Ja ciebie bardziej. A dzisiaj mamy cały dzień dla siebie. 
-Niby kto tak powiedział? 
-A ja. 
-Zobaczy się, panie Jackson. 
Wyszłam z jego sideł, ubrałam jego koszulę i uciekłam do salonu, żeby zadzwonić do mamy. Niestety nie mogłam znaleźć swojej komórki. 
-Kotku, weź moją- zawołał z sypialni. 
Kiedy wzięłam go do ręki, na wyswietlaczu pojawiła się wiadomość. Od jakiejś Brooke... 

"Hej tygrysku. Tęsknię za tobą. Kiedy wracasz? 
Buziaczki ;* "

Co jest kurwa? Najpierw Mike gada mi, że mnie kocha, a potem zdradza z pierwszą lepszą? 
Gdy nie mogłam wydusić słowa, poczułam, jak Michael obejmuje mnie od tyłu. 
-Dzwoniłaś już?- pocałował mnie w szyję. Ja momentalnie wyrwałam się z jego objęć i ze łzami w oczach, rzuciłam mu nienawistne spojrzenie. 
-Ja nie. Ale twoja kochanka napisała- warknęłam, a on wziął telefon. Spojrzał na niego. 
-Kochanie, to nie tak. 
-A jak?! Jesteś pieprzonym dupkiem! Jeszcze dziesięć minut temu mówiłam ci, że cię kocham, a ty obracałeś na boku jakąś lafiryndę! Kłamałeś mi w żywe oczy! 
-Nie kłamałem! Nic mnie z nią nie łączy. Ona wysyła mi takie wiadomości ale zawsze je ignoruję. 
-Przestań w końcu kłamać! Zdradziłeś mnie i chociaż to przyznaj! 
-Nie zdradziłem! Musisz mi uwierzyć!
-To nie ma sensu...- szepnęłam. Zaczęłam pakować swoje rzeczy i szybko się ubrałam. 
-Co ty robisz?- zapytał. 
-Wracam do domu. 
-Nie pozwolę ci. 
-Nie masz prawa mi czegoś zabraniać! Nie jesteśmy już razem.
-Jesteśmy! Nie zostawię tak tego! Nie zdradziłem cię! 
-Ciekawe czy ta twoja Brooke też to potwierdzi! 
Miałam wychodzić już z apartamentu, gdy Mike złapał mnie w pasie i nie chciał puścić. Odwróciłam się do niego i strzeliłam w twarz. On zszokowany odsunął się dwa kroki w tył. 
-Nie masz prawa mnie już dotykać- warknęłam przez zęby. 
-Jeszcze dzisiaj rano byliśmy szczęśliwi. Dlaczego to robisz?- zapytał z żalem. 
-Ja?! To ty mnie zdradziłeś! 
-NIE ZDRADZIŁEM, DO CHOLERY! 
-To skąd niby Wiadomość Brooke znalazła się u ciebie w skrzynce?!
-Ja z nią nie jestem- warknął.
-Daruj sobie- już miałam wychodzić, kiedy ten złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie, agresywnie wpijając się w moje usta. Chciałam go odepchnąć, ale przycisnął mnie do ściany. 
Z każdą chwilą ulegałam mu coraz bardziej. Kochałam go, ale fakt, że zdradził mnie z inną kobietą, zaprzepaścił wszystko. Jego ręce z mojej szyi zjechały na biodra i otulił mnie nimi. 
-Zostań ze mną. Kocham cię- każde słowo poprzedzał krótkim pocałunkiem- Strasznie cię kocham. 
-Michael, odsuń się. 
Nie posłuchał mnie, więc odepchnęłam go- To koniec! Spieprzyłeś wszystko! Nie chcę cię znać! 
Widziałam, jak jego oczy spoglądają na mnie z bólem i wściekłością. 
-Powtarzam po raz ostatni... NIE ZDRADZIŁEM CIĘ. 
-Nie mam ochoty tego słuchać. 
Wzięłam torbę do ręki i otworzyłam drzwi. 
-Naprawdę tego chcesz?- szepnął. 
-Mam jakieś wyjście? 
-Możesz mi uwierzyć i ze mną zostać. 
Uniosłam głowę do góry, żeby nie widział łez w moich oczach. 
-Wybacz Mike. Ale ja nie wiem co myśleć. Wracam do domu. Żegnaj... 
Nie spojrzałam już na niego, tylko wyszłam szybkim krokiem. Zjechałam windą, wsiadłam do taksówki i ruszyłam na lotnisko. Wykupiłam ostatni bilet na samolot do domu. Przeszłam odprawę i po chwili siedziałam już na miejscu. Gdy ruszyliśmy, z moich oczu pociekły wodospady łez. Powinnam dać mu to wytłumaczyć, ale nie mogłam tego słuchać. Przerosło mnie to. On jest sławnym muzykiem, a ja... Oprócz tego, że pochodzę z królewskiej rodziny, to jestem zwykłą osobą. 


Kilka godzin pózniej: 

-Mia? A gdzie Mike?- mama wyraźnie była zdziwiona 
-Rozstaliśmy się... 
-Co? Czemu?- dopytywała, kiedy weszłam do środka. 
-Przerosło mnie to, że jest sławny. Nie chcę o tym rozmawiać. 
-Dobrze kochanie, ale jak coś, to wiesz gdzie mnie znaleźć. 
-Wiem mamo. Kocham cię- przytuliłam ją. 
-Ja ciebie też skarbie. Idź się połóż. Jutro będzie lepiej. 
Pokiwałam głową i weszłam po schodach. Rzuciłam się na łóżko w swojej sypialni i pozwoliłam, żeby moje serce krzyczało z rozpaczy... 


********************
Rozdział. 
Badziewny. 
#Marudzenie 
Ale taka prawda. Nie podoba mi sie. 
Pozdrawiam 

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

The Future Queen #12

   Czujesz czasem, że kochając możesz uratować wszystko, co dobre? Że stajesz się potężny i pewny siebie? Miłość to uczucie. To stan, który napełnia twoje ciało szczęściem, szacunkiem i troską. 
   Gdy Mia otworzyła drzwi apartamentu, całkiem zaniemówiła. Na łożku leżały płatki białych róż, w tle grała cicha muzyka, a na machoniowym stoliku stało czerwone wino i dwa kieliszki. 
   Objąłem moją ukochaną w pasie i zacząłem składać pocałunki na jej ramionach. Ona odchyliła głowę, żebym miał dostęp do jejszyi. Gdy tylko moje wargi musnęły w tym miejscu jej delikatną skórę, usłyszałem westchnienie. Obróciła się do mnie i położyła mi dłonie na piersi. 
-Skarbie... Chciałabym najpierw wziąć kąpiel. 
-Dobrze. Poczekam. 
-Ale... Miałam nadzieję, że pójdziesz ze mną- przejechała mi palcem po torsie w dół, aż zatrzymała się na lekkim wybrzuszeniu w spodniach. Mia odpięła mi pasek, guzik i rozporek, po czym zaczęła je ze mnie zsuwać. Po chwili były już na ziemi, a ja stałem przed nią w samych bokserkach. 
-Chyba teraz kolej na panią. 
Zdjąłem jej koszulkę, spodnie i bieliznę. Kiedy pozbawiła mnie ostatniej części garderoby, wziąłem ją na ręce, zaniosłem do łazienki, włożyłem do wanny i wróciłem po chwili z winem i kieliszkami. Wanna była już ówcześnie przygotowana. Moja ukochana zrobiła mi miejsce. Gdy do niej dołączyłem, podałem jej kieliszek. Usiadłem naprzeciwko niej i oparłem się plecami o ścianę wanny, tak jak ona. Za każdym razem, gdy moczyłem wargi w napoju, wyobrażałem sobie je, jak dotykają jej skóry, sprawiając jej przyjemność. 
-Jak w studiu?- zapytała. 
Czułem, że się stresowała. Widziałem to w jej oczach, które znałem doskonale. Wiedziałem kiedy są szczęśliwe, smutne, a kiedy zdenerwowane. Można wyczytać było to również z jej zachowania. Przyciągnęła nogi do siebie, kręciła kieliszkiem, którego trzymała i nie patrzyła mi prosto w oczy. Wzrokiem uciekała na boki. 
-Dobrze, nie narzekam. A jak z Janet?
-Też dobrze. 
-Stresujesz się czymś? 
-Niby czym? 
-No właśnie nie wiem. Ty mi powiedz. 
Westchnęła, odłożyła kieliszek i zamknęła oczy. 
-Jestem w nowym miejscu, praktycznie nowej sytuacji i to z mężczyzną mojego życia. Boję się. 
Bez zastanowienia przyciągnąłem ją na swoje kolana i mocno objąłem. 
-Kochanie. Nie musisz się bać. Jestem dalej tą samą osobą. Zrobiłem ci kiedyś krzywdę? 
-Nie- szepnęła i wtuliła się w moją szyję. 
-Więc tym razem też ci nie zrobię. Za mocno cię kocham. 
-Przepraszam. 
-Nie musisz słonko. Każdy ma jakieś obawy. 
-A ty? Boisz się czegoś? 
-Oczywiście. Boję się, że kiedyś odejdziesz. 
-Nigdy Mike. Jesteś moim całym światem. 
-Ty moim też. 
Położyłem jej dłoń na moim sercu, aby mogła poczuć, że bije tylko dla niej. Pogłaskała mnie po policzku i pocałowała. Bardzo chciała mi pokazać, że mimo innego miejsca i sytuacji, ufa mi bezgranicznie. Uniosłem ją bez problemu i skierowałem się do sypialni. Delikatnie ułożyłem ją na łóżku i wargami zacząłem znaczyć trasę od ust, aż do ud. Chciałem sprawić jej tyle przyjemności, ile jestem w stanie dać. Oddała mi się całkowicie. Była przychylna moim ruchom. Nagrodą za moje starania były jej cichutkie jęki, a sama pociągała delikatnie moje włosy. Za każdym razem wracałem do ust. Były one moim wybawieniem. Kłóciły się ze mną, rozbawiały mnie, wyrażały emocje i sprawiały mi przyjemność poprzez całowanie i pieszczenie. 
-Mike. Proszę... 
-Tak kotku?
Pocałowała mnie, a ja nie musiałem dłużej czekać. Oplotła mnie nogami w pasie, a ja bardzo delikatnie w nią wszedłem. Wtuliła się we mnie, gdy delikatnie zacząłem się poruszać. Każde westchnienie było kierowane bezpośrednio do mojego ucha. W tym naszym miłosnym uniesieniu, obłąkańczo całowałem jej szyję i lekko zachaczałem o nią zębami. Kochałem ją jak szalony. 

Mia: 

   To, jaki był tej nocy, przerosło wszystko. Sprawiał mi rozkosz i robił to delikatnie i z uczuciem. Robił to z potrzeby serca, a nie zaspokojenia siebie. Czułam, że razem jesteśmy silniejsi i nic nas nie rozdzieli. 
   Delikatnymi ruchami sprawiał mi przyjemność cielesną, a gdy z jego ust padało wyznanie miłości, moje serce biło szybciej, niż kiedykolwiek. Miał mocno podkreślone mięśnie brzucha, co zrobiło na mnie wrażenie. Dbał o kondycję, a w tańcu to ważne. 
   Poruszał się delikatnie, jakbym była ze szkła. Dłonią dotykał mojego biodra i delikatnie je muskał, zjeżdżając ostrożnie na udo. Lekko przygryzał moją wargę przy pocałunku. Kiedy finiszował, wtulił twarz w moją szyję i jęknął głośno, a ja wpięłam paznokcie w jego plecy i zostawiłam mu krwawe szramy. 
-Michael!- krzyknęłam w momencie największej ekscytacji. On tylko spojrzał mi w oczy i pocałował w usta, a ja otarłam mu pot z czoła- Kocham cię- delikatnie ze mnie wyszedł. 
-Ja ciebie mocniej. 
-Naprawdę chcesz się teraz o to kłócić?- zaśmiałam się. 
-Z tobą zawsze, panno Willson, ale to jednak nieodpowiedni czas na tego typu dyskusje. 
-Głupek- pocałowałam go. 
-Ale twój, moja bogini. 
-Mogę cię o coś zapytać?
-Śmiało. 
-Czy nie wolałbyś... Jakiś śmielszych zagrań z mojej strony?- spaliłam buraka. 
On uśmiechnął się tylko. 
-Masz na myśli bardziej intymne pieszczoty- spojrzał w dół- I tym podobne? 
Pokiwałam głową. 
-Nie nakręcałoby cię to bardziej?- zapytałam. 
-Nie skarbie. 
-Według Annie, to trzeba być dla faceta jak służąca. I to szczególnie w łóżku- mruknęłam. 
-Jakbym chciał służąca, to zadzwoniłbym do burdelu. Kochanie, ja nie potrzebuję doświadczonej w łożku. Ja potrzebuję miłości. I jeśli chodzi ci o te bardziej sprośne gesty, to wcale ich nie potrzebuję. Kiedy dwoje ludzi naprawdę się kocha, to samo spojrzenie i odgłos bicia serca, może rozpalić ogień w ciele. Kiedy na mnie patrzysz, czuję mrowienie w kręgosłupie, gdy mnie całujesz, moje serce dostaje świra, a gdy mnie przytulasz, mój mózg przestaje funkcjonować. Wystarczy, że kilka razy przejedziesz mi dłonią po plecach i jestem ugotowany- zaśmiał się- Nie chcę żadnych bardziej erotycznych dodatków. Ludzie radzili sobie bez tego, więc nie zginiemy. A poza tym to mnie nie kręci. Wolę czułości, które nie wykraczają poza stosowną granicę. 
-Czyli... Wystarcza ci tak, jak jest? 
-Tak, skarbie. I nie zmieniajmy niczego. 
-Dobrze. I przepraszam za te szramy na plecach. 
On się tylko uśmiechnął i pocałował moją dłoń. 
-Chodźmy spać. I nie przejmuj się tym. 
Michael ułożył się obok mnie, a ja położyłam głowę na jego piersi, objęłam go w pasie i na dobranoc cmoknęłam jeszcze w jedna z jego plamek na brzuchu. 
-Dobranoc Mike. 
-Dobranoc kochanie. 
W ten sposób przeżyłam kolejną piękną i niepowtarzalną noc w jego objęciach. Czcził mnie cały czas i pieszczotami dawał do zrozumienia, że będzie mnie kochał do końca życia. 


   
***********************************
Notka. 
Jest środa. 
Następna będzie najpóźniej za tydzień. 
Mam nadzieję. 
Wszelkie hejty proszę śmiało pisać. 
Pozdrawiam 


niedziela, 3 kwietnia 2016

The Future Queen #11

  Jak można zdefiniować słowo "kocham cię"? Czy możemy uznać to, za przysięgę? Za synonim słów "na zawsze"? Kochając możemy uczyć innych, przynosić szczęście. Pobudzić ich serca do pracy, a gesty do okazywania uczuć. Gdy znajdzie się twoja druga połówka, w miejsce pustki, pojawi się dźwięk bicia serca drugiej osoby. Wtedy powesz "kocham cię". 
   Obudziłam się w ramionach Mika. Obejmował mnie od tyłu, a jego ręka przewieszona była przeze mnie. Czułam na karku jego ciepły oddech. Leciutko pochrapywał, co było nawet słodkie. Spojrzałam na zegarek. Mieliśmy cztery godziny do samolotu. Oczywiście lecieliśmy prywatnym odrzutowcem Michaela. Pan Wygodnicki się znalazł. Odwróciłam się lekko w jego stronę i odgarnęłam mu kosmyk włosów z oczu. Po chwili się obudził. 
-Co robisz?- zapytał. 
-Patrzę na ciebie. 
Uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło. 
-Która godzina?
-Ósma. Rzadko kiedy tak wstajesz. 
-Zmęczyłaś mnie. 
Posłałam mu uśmiech i przytuliłam go mocno. Wsłuchiwałam się w bicie jego serca. 
-Wiesz co? 
-Hm?- mruknął, głaszcząc mnie po włosach. 
-Jestem naprawdę szczęśliwa. Kocham cię, jak nikogo innego. 
-Ja ciebie też. Jesteś moim największym szczęściem. Chcę, 
żebyśmy w Paryżu spędzili najpiękniejsze chwile, bo to piękne miasto. I mam nadzieję, że spędzimy razem resztę życia. 
-Co masz na myśli?
-Dowiesz się w odpowiedniej chwili. Zaufaj mi. 
-Ufam. Jak nikomu innemu. 
Wsłuchiwałam się w jego oddech. 
-Niedługo musimy wstać.
-Wolałabym z tobą zostać w łóżku. 
-Mmmm. A co byśmy robili?- musnął nosem moje ucho. 
-Leżeli. Mam ochotę na przytulanki- mocniej się w niego wtuliłam. 
-Mam przy sobie swój największy skarb. Chyba nie ma nic lepszego. 
-A dwa skarby?- zapytałam. Spojrzał na mnie. 
-Chcesz mi coś powiedzieć? 
-Nie jestem w ciąży, jeśli o to ci chodzi. 
-Myślałem...
-Nie jestem jeszcze gotowa na zostanie matką. Mam jeszcze mnóstwo spraw do skończenia. 
-Jak na przykład? 
-Objęcie tronu chociażby. 
-To naprawdę takie ważne?
-Mhm. Gdybym tego nie zrobiła, to inna rodzina będzie rządzić, a moja dynastia się skończy. 
-Dobrze kochanie. Zrobię wszystko, żeby ci pomóc. 
-Dziękuję- cmoknęłam go w usta-  A teraz wstawaj. Musimy się zbierać. 
Wyskoczyłam z łóżka w koszuli Mika i udałam się do łazienki. Włosy spięłam w niedbały kok i weszłam pod prysznic. Puściłam wodę i zamknęłam oczy, aby się zrelaksować. Po chwili poczułam jego usta na swojej szyi. 
-Mike. Chcę się wykąpać- mruknęłam. 
-Może ci pomogę? 
-Nie. Dam sobie radę. 
-A mogę ci chociaż umyć plecy? Jak dobry chłopak. 
Westchnęłam i podałam mu namydloną gąbkę. 
-Masz, chłopaku- zaakcentowałam ostatnie słowo. 
Mike uśmiechnął się szeroko i delikatnie zaczął przesuwać gąbką od mojego karku, aż do odcinka lędźwiowego. 
-Myślisz, że będę dobrą królową?- westchnęłam. 
-Oczywiście. A czemu pytasz? 
-Bo boję się, że to będzie zbyt wiele. Że mnie to przytłoczy. 
Mike odwrócił mnie do siebie i złapał za ramiona. 
-Ej, spójrz na mnie- uniosłam wzrok- Damy sobie radę. Będę przy tobie cały czas. 
Nic nie powiedziałam, tylko rzuciłam mu się w ramiona. Schowałam nos w jego klatce piersiowej i mocno objęłam go w pasie. 
-Dziękuję. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. 
-I wzajemnie, panno Willson. Zbieraj się, bo niedługo jedziemy na lotnisko. 
Mike i ja szybko wzięliśmy prysznic i ubraliśmy się. Ja założyłam t-shirt z tygrysem i czarne podarte jeansy, a na wierzch troche przydługą bluzę w kolorach białym i czarnym. 
-Gotowa?- zapytał gotowy Michael. 
-Tak. Możemy jechać. 
Michaś wziął nasze walizki i zszedł z nimi na dół do limuzyny. Po drodze oddał klucze do apartamentu i wsiedliśmy do auta. Droga dłużyła mi się okropnie. Patrzyłam przez okno na ludzi na ulicy. Mike ścisnął moją dłoń. 
-Wszystko dobrze, skarbie?
-Jasne. 
-Jesteś taka nieobecna. 
-Zamyśliłam się. 
Wzruszyłam ramionami, a Michael miał nie zbyt wesołą minę. Wiedziałam, że nie satysfakcjonowała go taka odpowiedź, ale cóż. 
Na lotnisko dotarliśmy po około pół godzinie...

Pod koniec lotu:

-Kochanie, wstawaj. Jesteśmy na miejscu.
-Hm?- mruknęłam zaspana. 
-Dolecieliśmy. Czas zwiedzić Paryż. 

Godzinę później: 

-A teraz na wieżę Eiffla. 
Był już wieczór i Mike chciał zabrać mnie tam na kolację. Podobno mieli tam wyśmienite wina i pieczywo. Nie miałam co się z nim kłócić. Uległam jak zawsze. Wjechaliśmy na sam szczyt, gdzie mieścił się mały stoliczek z dwoma nakryciami i świecami. 
-Zapraszam- powiedział Mike. 
Odsunął mi krzesło i, gdy już upewnił się , że wygodnie siedzę, on zajął swoje miejsce. Kelner przyniósł nam czerwonego wina, które uwielbiałam. 
-Podoba ci się?- zapytał Mike. 
-Jest naprawdę pięknie. Zaskoczyłeś mnie. Zarezerwowałeś całą wieżę tylko dla nas? 
-Chciałem, żeby ten wieczór był wyjątkowy- złapał moją dłoń i uśmiechnął się- Mają tu bardzo dobre jedzenie. Wybierz sobie co chcesz. 
Wzięłam do ręki menu i się przeraziłam. 
-Jezu, jak tu drogo- spojrzałam na niego, a on wcale się tym nie przejął- Michael. 
-Hm?- zwrócił na mnie uwagę. 
-Ceny. 
-Tak. Co z nimi? 
-Są kosmiczne. 
-Kochanie, stać mnie jeszcze na chleb. Nie zwracaj na nie uwagi, tak?
-Ale... 
Zamknęłam się, gdy zobaczyłam jego wzrok, który mówił: "Nie kłóć się ze mną, wiem co robię." 
Złożyliśmy zamówienia i napawaliśmy się swoimi spojrzeniami, które stawały się coraz bardziej zalotne. 
-Ciekawe co u babci- zagadnęłam. 
-Pewnie za tobą tęskni. Niedługo wrócimy i nie da ci spokoju- uśmiechnął się. 
-Pewnie tak. 
Po chwili kelner podał nam dania, a my zaczęliśmy jeść je tak, że aż się nam uszy trzęsły. Zanim się obejrzałam, nasz talerze były puste. Obsługa przyniosła nam rachunek. Gdy Mike wyciągał portfel z kieszeni, ja spojrzałam na niego. 
-Pięćset dolarów?! 
-Mia, mówiłem ci. To dla mnie drobne wydatki. 
-Jesteś okropny- westchnęłam. 
-Nie obrażaj się, bo ten wieczór się jeszcze nie skończył. 
-Co masz na myśli?
-Zobaczysz. A teraz chodź. 
Michael wziął mnie za rękę i zeszliśmy na sam dół, gdzie czekała na nad limuzyna. Wsiedliśmy, a kierowca zawiózł nas do hotelu. Wjechaliśmy na najwyższe piętro i mój ukochany otworzył drzwi do apartamentu. 
-Zanim wejdziesz, zamknij oczy. 
-Zaczynam się bać. 
Cmoknął mnie w usta. 
-Przy mnie nie masz czego. 
Zrobiłam co kazał i usłyszałam dźwięk zawiasów. Weszłam ostrożnie kilka kroków. 
-Możesz otworzyć- szepnął mi do ucha. Ten widok zatrzymał moje serce na kilka dobrych chwil... 



***************** 
No witajcie. 
Wstawiam dzisiaj notkę. 
Następna będzie... Nie wiem kiedy. Zobaczymy. Mimo, że jest napisana, ale ciiiiii XD 
Miłego czytania :3 
Pozdrawiam