Witajcie. Mówiłam, że kończę pisanie, ale dzięki (lub przez) pewną osobę, (ty już wiesz o kogo cho, Marysia) wzięłam się trochę za siebie i powiedziałam, że jak to opowiadanie wypali, to będę je prowadziła. Jak nie, to je zakończę. Zależy od Was.
Dzisiaj nasz Mike ma urodziny. Wszystkiego najlepszego Michael.
Bez zbędnych pierdół zapraszam do czytania.
*********************************************************************************
Masz czasem wrażenie, że całe twoje opierało się na
poddawaniu się? Że nie ważne co zrobisz, to i tak wyjdzie źle? Moi rodzice od
lat strasznie się kłócą. Powód ich kłótni? To może być nawet najmniejsza
pierdoła, jak nie sprzątnięty stół czy krzywe spojrzenie. Kiedyś zamykałam się
w pokoju i płakałam cicho. Ale to było kiedyś. Jak jest dzisiaj? Hmm… W sumie
nie wiele lepiej, aczkolwiek jest taka różnica, że kiedy oni zaczynają znów
drzeć koty, ja wychodzę z domu na spacer albo do sklepu muzycznego, gdzie pracuje
mój przyjaciel Louis.
-Beatrice! Chodź, czas na nas!- krzyczała mama z dołu.
Tak, to ja. Beatrice, jednak wolę, jak ludzie mówią mi
Triss. Mam 20 lat, studiuję literaturę brytyjską, gram na pianinie, gitarze,
perkusji, interesuję się muzyką i jazdą
konną. Status: singielka.
-Już idę mamo!
Chwyciłam torbę z nutami i pobiegłam na dół. Grałam sobie na
zapleczu w sklepie muzycznym. Tam, gdzie nikt mi nie przeszkadzał. Droga zajęła
nam pięć minut. Zazwyczaj chodzę tam pieszo, co zajmuje mi trzy razy tyle. Wyszłam
z auta, otworzyłam drzwi sklepu i zawołałam:
-Louis! Przyszła twoja ulubiona pianistka!
-Już idę! Chcesz kawy?!
-Jasne!- odkrzyknęłam, przeglądając najnowszą dostawę płyt.
Na jednej okładce był mężczyzna z czarnymi, kręconymi włosami w kurtce tego
samego koloru, na której wisiały różnorakie sprzączki.
-Kto to?
Louis zerknął mi przez ramię.
-Michael Jackson. Jego ostatnia płyta sprzedawała się jak
ciepłe bułeczki.
-Mówisz o „Thrillerze”?
-Zgadza się, mała. Przyjdzie dzisiaj do nas podpisywać
płyty.
-O matko! Znowu tłumy!
-Ale przynajmniej trochę zarobimy- puścił mi oczko i poszedł
za ladę, żeby podliczyć kilka rzeczy.
Wzięłam łyka kawy i zaczęłam wykładać najnowsze płyty,
między innymi The Beatles, Metallica, Nickelback i takie inne. Zanim się
obejrzałam była już czternasta.
-Louis, o której ma przyjść ten Jackson?
-Jakoś za chwilę. A co?
-Myślisz, że zdążę sobie jeszcze pograć na fortepianie?
-Jasne.
Wzięłam swoje nuty i udałam się na zaplecze. Rozsiadłam się
wygodnie, przesunęłam palcami po klawiszach, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam
grać. Z każdą nutą udawałam się w inny świat. Świat, który był bez żadnej
skazy. W nim pragnęłam się znaleźć.
-Triss! Triiiiiiss!!!- ktoś wyrwał mnie z tego pięknego
stanu. To Louis.
-Co jest?
-Musisz mi pomóc. Przyjechał i zaczęła się istna corrida.
Nie nadążam.
I po chwili spokoju. Kiedy tylko weszłam na główną salę,
oślepił mnie blask fleszy i ogłuszył pisk fanek. Ale mimo tego zauważyłam go.
Siedział przy stoliku w czarnym mundurze z odznaczeniami i w okularach
przeciwsłonecznych. Szepnął coś do swojego ochroniarza, a ten wstał i krzyknął:
-Przerwa 15 minut dla pana Jacksona! Prosimy opuścić sklep!
Wszyscy pod eskortą dwóch goryli opuścili to miejsce, ale
dalej stali pod sklepem, skandując jego imię. Usiadłam za ladą i zamówiłam
prezent urodzinowy dla Louisa. Ten staruszek kończył już 22 lata. Chciałam,
żeby ten podarunek miał w sobie trochę humoru. Zamówiłam mu więc różowy strój
króliczka.
-Przepraszam.
Podniosłam wzrok.
-Tak?
Pan Jackson zdjął swoje oprawki i uśmiechnął się.
-Wie pani gdzie jest pan Louis?
-Zapewne siedzi na zapleczu, robiąc sobie szóstą kawę w
dzisiejszym dniu.
-Nie wyspał się?
-Nie. To u niego normalne- odrzekłam odgarniając włosy z
twarzy- A w czym mogę pomóc?
-Potrzebuję pianisty i pomyślałem, że są tu jakieś
ogłoszenia. W końcu to sklep z najpiękniejszą rzeczą jaka istnieje. Z muzyką.
Zaczął rozglądać się
po ścianach, gdzie wisiały gitary i niektóre instrumenty dęte. Miałam okazję,
żeby mu się przyjrzeć. Miał kruczoczarne włosy, które opadały mu lekko na
ramiona, czekoladowe oczy i piękny uśmiech. Ubrany był w czarną marynarkę,
koszulę krawat, czarne spodnie ze sprzączkami i buty na lekkim obcasie. Nagle
nasze spojrzenia się spotkały. Odwróciłam wzrok, bo zapewne byłam cała
czerwona, jak to u mnie bywa. Na szczęście przyszedł Louis, który był moim
wybawieniem. Muszę temu chłopakowi postawić następnym razem piwo, jak będziemy
w barze.
-Pan Jackson. Pomóc w czymś?- uśmiechnął się serdecznie.
-Właściwie to szukam pianisty i pomyślałem, że są tu jakieś
ogłoszenia.
-Po co panu ogłoszenia. Lepiej pan trafić nie mógł. Ta oto
śliczna dziewczyna świetnie sobie radzi z pianinem i fortepianem.
-Poważnie?- spojrzał na mnie, a ja podniosłam wzrok z ekranu
komputera.
-Nie… właściwie to ja… Znaczy…- zaczęłam się plątać.
-Jest nieśmiała, ale wymiata na klawiszach jak nikt. I w
sumie nie tylko na klawiszach- Louis, twoje piwo właśnie uciekło ci sprzed
nosa.
Pan Jackson patrzył na mnie przez chwilę z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Kiedy się zawstydziłam, on uśmiechnął się i przygryzł dolną
wargę.
-To w takim razie czy byłaby pani zainteresowana
zatrudnieniem u mnie?
-Pan wybaczy, ale ja…- poczułam, jak Louis bierze mnie za
ramię i odciąga na zaplecze.
-Co ty wyrabiasz?- pyta mnie- Taka okazja nie zdarza się dwa
razy- zganił mnie.
-Ale Louis, ja mam pracę.
-Tak, tutaj zarabiasz osiemset dolarów miesięcznie, a tam
będziesz zarabiała osiemset dziennie.
-No nie wiem…
-A ja tak- złapał mnie za ramiona i lekko potrząsnął- Jak ty
się nie zgodzisz, to ja zrobię to za ciebie.
-Jesteś irytujący jak wrzód na tyłku.
-Wiem i za to mnie kochasz- wyszczerzył się.
-A żebyś wiedział.
Wyszliśmy zza zaplecza. Michael w tym czasie rozglądał się
dalej po Sali.
-Przepraszam, że musiał pan czekać- odrzekł mój przyjaciel.
-Nic się nie stało. Więc co do mojej propozycji…
-Triss chętnie ją przyjmie, prawda?- objął mnie po
przyjacielsku ramieniem.
-Tak. Zgadza się panie Jackson.
-Proszę, mów mi Michael- wyciągnął do mnie dłoń.
-Triss Lancaster- uścisnęłam ją.
Michael włożył rękę do wewnętrznej kieszeni munduru i
wyciągnął z niej mały prostokącik.
-To moja wizytówka. Jakbyś czegoś potrzebowała to śmiało
dzwoń.
-Dobrze, a o której się mam jutro stawić?
Uśmiechnął się, a w jego oczach dostrzegłam błysk. Błysk
dziecięcej radości.
-Umówmy się o dziewiątej w studiu. Jak coś, to powołaj się
na mnie.
-Dobrze. Dziękuję- posłałam mu słaby uśmiech. Czy był
wymuszony? Nie. Był tylko bez wyrazu. Jak cała ja.
-Do jutra więc- ukazał mi swoje perełki. Uśmiech miał
zniewalający. Nawet nie wiecie jak.
-Do jutra.
Założył swoje oprawki i wyszedł razem ze swoimi
ochroniarzami, którzy czekali na zewnątrz przy wyjściu. Czeka mnie ciekawa
przygoda. Oj, i to bardzo.
Postacie:
Beatrice "Triss" Lancaster 20 lat
Louis Ross 25 lat
Kiedy chcecie następną?
Pozdrawiam
Jeszcze się pytasz? Wrzucaj. Boże dzięki ci wróciłaś do pisania...brakowało ciebie. Wiem, ze nie skomentowałem, ale chce byś wiedziała, ze wszystko nadrobiłem i teraz będę na bieżąco prze Pani ;)
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawa opowieść...opowiadanie...już nie umiem się doczekać, aha i mam pytanie...aktorka grająca Beatrice grała w Percy Jackson? Bo ją skądś kojarze a do cholery nie wiem czy dobrze mi coś podpowiada...No nic...będziesz mnie informować?
Życzę ci masy weny
Pozdrawiam
Mike
P.S przepraszam za błędy, ale piszę z telefonu aha i jakbyś chciała dziś u mnie pojawią się dwie nowe notki
Tak, aktorka, którą wybrałam do roli Triss grała w Percym Jacksonie, więc dobrze ci coś podpowiadało. Oczywiście, będę cię informować na bieżąco.
Usuń+ nowej notki spodziewaj się jeszcze dzisiaj.
Pozdrawiam
Jejku! Czekam! Wrzucaj jak najszybciej...
UsuńZdechlak się nie może doczekać ( P.S nie pytaj o co chodzi z tym zdechlakiem...długa historia : ) )
Nie martw się. Nie będę. Jednak jeżeli opowiadanie się nie przyjmie, to nie będę go prowadzić na siłę.
Usuń~Bunia
Spokojnie...nie martw się na zapas za pewne wszystkim się spodoba...uwierz mi :)
UsuńI sorrki za spamowanie idę pisać notkę bo nigdy jej nie napisze XD
Powodzenia w pisaniu więc
Usuń~Bunia