Zapraszam i jednocześnie do zobaczenia może jeszcze kiedyś.
~Bunia ;3
*********************************************************************************
Jodie:
Są takie chwile, kiedy nie myślisz o tym, co będzie dalej,
tylko działasz. Tak właśnie było ze mną i Michaelem tamtej nocy. Rano obudziły
mnie promienie słońca, wpadające przez szparę w roletach. Michael dalej spał.
Jego usta były rozchylone, a włosy ułożone były w artystycznym nieładzie.
Uniosłam się na łokciach i przejechałam palcem po jego skroni. Mruknął coś
przez sen i wziął głęboki oddech. Wyszłam cicho z jego objęć, ubrałam jego
koszulę i zeszłam na dół do kuchni. Tego dnia gosposia Mika przychodziła w
porze obiadowej. Zaczęłam robić dla niego naleśniki nucąc pod nosem piosenkę
Metallici – Sabra Cadabra. Nagle poczułam dotyk na biodrach.
-Hej. Już mi uciekłaś?- pocałował mnie w policzek.
-Pomyślałam, że zrobię ci śniadanie.
-Nie musiałaś, ale dziękuję. Pomóc ci w czymś?
-Możesz zrobić herbatę.
Po piętnastu minutach siedzieliśmy przy śniadaniu.
Widziałam, że Michaela coś trapiło.
-Kochanie, co się dzieje?- zapytałam.
-Jutro wyjeżdżam w trasę.
-Słucham?!
-Nie bądź zła.
-Mam nie być zła?! Jak mam to zrobić?! Mówisz mi, że
jedziesz w kilkumiesięczną trasę dzień po tym, jak się kochaliśmy!
-Przepraszam cię. Nie wiedziałem, że sprawy tak się potoczą…
Wstałam od stołu i poszłam do sypialni. Zamknęłam się w
niej.
-Jodie! Otwórz, chcę porozmawiać.
-Zostaw mnie!
-Jestem samolubnym idiotą! Ale porozmawiaj ze mną, proszę!
-Odwal się Michael! Daj mi spokój!
-Jodie!
Próbował się do mnie dostać przez następne dziesięć minut, aż
w końcu odszedł od drzwi, bo musiał jechać do studia. Wyszłam cicho z
Neverlandu i poszłam do parku. Usiadłam na ławce i włożyłam ręce do kieszeni
mojej skórzanej kurtki. Akurat niedaleko jakiś chłopak oświadczał się swojej
ukochanej. Pomyślałam, jak bardzo ona musi być szczęśliwa. Szczerze? Przeraża
mnie trochę wizja bycia czyjąś żoną. Nie wiem czy sobie poradzę, a nie chcę
zawieść mojej drugiej połówki. Nie mogę być z Michaelem. On ma swoje życie i
trasy. Ja jestem tylko kolejnym bagażem, który musi dźwigać. Dzisiaj to
zakończę. Jak tylko wróci. Chodziłam tak po parku i mieście do wieczora. Kiedy
wróciłam była dwudziesta. Mike jeszcze nie wrócił. Postanowiłam spakować swoje
rzeczy do walizki. Kiedy znosiłam ją na dół, akurat wszedł Michael. Spojrzał na
mnie, a w jego oczach była panika.
-Co robisz?- zapytał.
Nie odpowiedziałam.
-Zostawiasz mnie?
Spojrzałam na niego smutno.
-Dlaczego to robisz?
-Nie widzisz, że to nie może wyjść?- szepnęłam ze łzami w
oczach.
-Czemu tak uważasz?
-Ty masz co chwilę trasy, nagrania, próby, wywiady, a ja… a
ja ci tylko w tym przeszkadzam…
-Wcale nie. Nie przeszkadzasz mi. Jodie, nie myśl tak.
-Wybacz Mike, ale to się nie uda…
Wyprostował się i przełknął ślinę.
-Na pewno tego chcesz?
-Nie, ale nie mam wyjścia.
Cisza.
-Mój szofer zawiezie cię do domu. A jutro ktoś przywiezie
Castiela- powiedział cicho. Zbyt cicho.
Podeszłam do niego.
-Dziękuję Michael- pocałowałam go w policzek- Żegnaj.
Wzięłam walizkę i wyszłam. Przy drzwiach odwróciłam się
jeszcze i spojrzałam na niego. Stał tyłem do mnie z rękami założonymi na
biodrach. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam za sobą drzwi. Limuzyna już
czekała. Zawiozła mnie pod dom i kiedy tylko zamknęłam się w sypialni, to z
moich oczy łzy poleciały strumieniami. Żegnaj Michaelu. Zawsze będę o tobie
pamiętać…
KONIEC
No i koniec :(
OdpowiedzUsuńSmutne...
Rozdział wspaniały. Mimo że smutny, ale wspaniały...
Czekam na tego Christiana.
Trzymaj się!