środa, 24 czerwca 2015

Don't let me go #7

Witajcie.
Jak zwykle dodaję notkę o godzinie, gdzie wszyscy już śpią -,- Brawo dla mnie.
Ta notka mnie pogrąży. O matko, i to jak!
W każdym razie zapraszam.
*********************************************************************************
Kiedy piosenka się skończyła, Mike spojrzał mi w oczy.
-To teraz pora przeprosić Quincy’ego- uśmiechnęłam się.
Westchnął, ale grzecznie poszedł za mną, bo prowadziłam go za rączkę.
-Quincy?- mruknął Mike.
Jego przyjaciel odwrócił się do niego i założył ręce na piersi.
-Przepraszam. Zachowałem się jak dupek.
-A i owszem.
-Przepraszam też, że się upiłem.
-Nie gniewam się na ciebie. Ale musisz w końcu się wziąć w garść. Nie będę cię wiecznie niańczył.
-Pan nie. Ja tak- uśmiechnęłam się.
Michael spojrzał na mnie zdziwiony, a ja posłałam mu tylko uśmiech i wzruszyłam ramionami. Ujął moją twarz w swoje dłonie i mnie pocałował.
-Czyli, że…
-Tak Mike. Możemy spróbować.
Przytulił mnie do siebie.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę- wyszeptał mi na ucho.
-Wiesz, że będzie nam ciężko?
-Damy sobie radę skarbie. Nie martw się. Zamieszkasz u mnie?
-U ciebie?- zdziwiłam się.
-Tak. U mnie w Neverlandzie. Proszę. Będziemy wtedy blisko siebie.
Pokiwałam głową. Mike znów mnie pocałował.
-Od razu po bankiecie jedziemy do ciebie po rzeczy.

Wieczorem:
Leżeliśmy z Michaelem w jego sypialni i patrzyliśmy sobie wzajemnie w oczy.
-Kocham cię Zoe.
-Ja też cię kocham Mike…
Michael nachylił się nade mną, odgarnął włosy z twarzy i pocałował. Całował moje usta, policzki, czoło, szyję, dekolt i obojczyk. Rozpiął mi koszulkę i rzucił ją na ziemię. Jego usta zeszły na mój brzuch. Moje serce wywinęło koziołka ze szczęścia. Przewróciłam go na plecy i rozpięłam mu koszulę. Po kilku minutach nasze ubrania leżały kilka metrów od łóżka. Słyszałam tylko jego oddech i czułam jego dotyk. Nic innego do mnie nie docierało. Jezu, co ten facet ze mną robi? Przy nim odpływam, czuję się jak w bajce i za żadne skarby nie chcę się budzić…



Michael:
Zoe mi się oddała. To była najpiękniejsza noc mojego życia. W prawdzie byłem już w takiej intymnej sytuacji z kobietą, ale nie kochałem jej aż tak. Brooke… była piękną kobietą, ale to Zoe zawładnęła moim sercem. Ono bije dla niej. Z Brooke to był chyba tylko bezrozumny seks. Nic więcej. Szybki numerek i wychodziła. Czułem się jak męska prostytutka. I to biedna, bo nikt mi za to nie płacił. A Zoe? Każdy jej szept, westchnienie działało na mnie tak, że nie da się tego opisać. Satysfakcjonowało mnie to. Skończyliśmy koło 3 nad ranem. Opadliśmy na materac ciężko oddychając. Zoe położyła głowę na mojej piersi i uspokajała oddech.
-Nie zrobiłem ci krzywdy?- szepnąłem.
Pokręciła głową.
-Czemu nic nie mówisz?- zaniepokoiłem się.
Chwila ciszy.
-Bo jeszcze nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu- uśmiechnęła się. Odpłaciłem jej się tym samym- Dobranoc Michael.
-Dobranoc skarbie.
Pocałowałem ją w czoło i sam zasnąłem. Następnego dnia otworzyłem oczy i uświadomiłem sobie, że Zoe nie ma w łóżku. Tak samo jak nie ma mojej czerwonej koszuli w pokoju. Ubrałem więc inną i zszedłem na dół. Już na schodach poczułem zapach naleśników. Wszedłem tam cicho i usiadłem na krześle. Zoe tańczyła przy blacie do muzyki z radia, robiąc kolejne placuszki. Oparłem głowę na ręce i uśmiechałem się do siebie. Nawet rozczochrana i w mojej dużej koszuli wygląda przepięknie. Odwróciła się i złapała za serce.
-Boże! Nie strasz mnie tak więcej!
-Ja tylko siedzę.
-Mhm. Pewnie specjalnie jesteś cicho jak mysz pod miotłą, co?
-Niby po co? Nie muszę się zakradać, bo i tak w nocy już wszystko widziałem.
-Świntuch i erotoman- zaśmiała się. Dostrzegłem rumieńce na jej twarzy.
Już chciałem jej coś odpowiedzieć, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Spojrzałem przez wizjer.
-Cholera! To moja mama i siostry!- szepnąłem do Zoe. Ona szybko pobiegła do sypialni, żeby się ubrać. Ja w tym czasie ich wpuściłem.
-Cześć mamo. Janet, Toya- kiwnąłem im głową.
-Witaj synku. Nie obudziłyśmy cię?
-Nie ale właśnie miałem siadać do śniadania. Macie ochotę?
-Nie. My już jadłyśmy, ale ty się nie krępuj.
-Zrobię wam herbatę.
Szybko zaparzyłem herbaty i postawiłem im w kuchni. W tej samej chwili zeszła Zoe. Ubrana już była w swoje ciuchy.
-Dzień dobry- przywitała się.
-Zoe! Znów się spotykamy- ucieszyła się mama.
-Miło panią widzieć.
-My się jeszcze nie poznałyśmy. Janet- podały sobie ręce.
-A ja La Toya. Miło mi cię poznać Zoe- obskoczyły ją jak lwice biedną gazelę.
Po chwili moja ukochana usiadła na moich kolanach. Miała zamiar zając miejsce obok, ale jej nie pozwoliłem.
-Jesteście razem?- zapytała Toya.
Kiwnąłem głową.
-Nie widzisz? Muszą być razem! Pewnie mają już co nieco za sobą- Janet puściła mi oczko.
-Janet!- upomniała ją mama- Mike się pewnie nie spieszy i…- nie dokończyła, bo zobaczyła mój wzrok- Janet ma rację?
Zarumieniliśmy się oboje i potwierdziliśmy.
-Widzisz? Po co mają się ograniczać, skoro naprawdę mocno się kochają?
-Kochasz Michaela?- to pytanie było skierowane do Zoe.
-Kocham pani syna, jak nikogo innego.
Spojrzałem na nią i ją pocałowałem. Miałem gdzieś, że wszyscy się patrzą.
-Ooooo- westchnęła Janet- Jakie to słodkie.
-Jak będą sobie tak słodzić, to znowu moja dieta pójdzie w cholerę!- zaśmiała się Toya.
-Zrobić ci kawy kotku?- zapytała Zoe.
-Jeśli możesz.
Wstała i zaczęła grzebać coś przy ekspresie.
-Widzę, że jesteś szczęśliwy- powiedziała Janet.
-Bardzo.
-Może przyjdziecie do nas jutro na obiad?- zaproponowała mama- Joseph ją pozna i reszta twoich braci.
-Porozmawiam z nią jeszcze i dam ci wieczorem znać, dobrze?
-Dobrze synku. Nie ma pośpiechu- uśmiechnęła się do mnie.
Wizyta dziewczyn nie trwała długo. Posiedziały godzinkę i poszły na zakupy. Typowe kobiety. Chociaż nie Zoe. Zoe wolała oglądać ze mną filmy, niż przymierzać ciuszki.
-Moja mama zaprasza nas jutro na obiad- powiedziałem do niej, kiedy byliśmy już sami- Pójdziemy?
-Z miłą chęcią.
-Serio? Myślałem, że się będziesz opierać.
-Nie, niby czemu? Ty już poznałeś moich rodziców, to teraz moja kolej.
Podszedłem do niej i objąłem w pasie.
-Wiesz, że cię kocham?
-Coś mi się obiło o uszy- uśmiechnęła się chytrze.
Nachyliłem się i wtopiłem w jej usta. Zanim się obejrzałem Zoe już siedziała na blacie kuchennym z jedną dłonią położoną na mojej piersi, a drugą wplątaną w moje włosy.
-Uwielbiam się z tobą droczyć- mruknęła mi do ucha.

-Pamiętaj, że zaszczuty tygrys, to niebezpieczny tygrys- szepnąłem…
*********************************************************************************
Mówiłam, że ta notka mnie pogrąży ;-;
masakra
Do następnego 

3 komentarze:

  1. Pogrąży? Pogrąży? Nie zgodzę się. Wyszła ci cudownie. Miałem takie same zdanie jak zrobiłem, u siebie taką notkę z Rose i Michaelem. Więc spokojnie. To nic takiego.
    Wyszła cudownie. Naprawdę bardzo mi się spodobała.
    Pozdrawiam. Mike

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty rozdział super jak zawsze ;-) Wreszcie są razem. Ileż można czekać.:-D
    Życzę weny i pozdrawiam.
    Basia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heja :)
    Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale wczoraj... Zresztą nie musze chyba mówić nie? Nie pogrążyłaś się wręcz przeciwnie, myśle, że to twoja najlepsza notka bo wyszła Ci naprawde świetnie :). Fajnie, że Zoe i Mike są oficjalnie razem. Czekam na nexta :) Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń