*********************************************************************************
Następnego dnia wstałam jak zwykle o siódmej. Umyłam się,
ubrałam i zeszłam na śniadanie. Moja mama już tam czekała z płatkami.
-Cześć Zoe.
-Cześć mamo.
-Późno wczoraj wróciłaś.
-Tak… Byłam po jedną książkę w księgarni ale ciągle jej nie
znalazłam.
-Przykro mi to słyszeć. Jeszcze się znajdzie. Zobaczysz.
Po dwudziestu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam
otworzyć. Stał tam Michael.
-Cześć.
-Cześć. Jak się trzymasz?- zapytał mnie.
-Dobrze… Chyba…
Posłał mi współczujący uśmiech.
-Możemy jechać?
-Tak. Chodźmy.
Wzięłam torbę i poszłam z Mikiem do auta. Zaparkował pod
szkoła i otworzył mi drzwi, żebym wysiadła.
-Hej. Wszystko w porządku?- zapytał mnie.
-Boję się, że Gren będzie chciał się zemścić.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić. Będę cię odprowadzał pod klasy.
Chodź.
Objął mnie lekko ramieniem i prowadził do przodu przez
korytarz. Grupka chłopaków się na nas gapiła. Michaela widocznie to
zdenerwowało.
-Coś się nie podoba?!- warknął do nich.
-Mike- pociągnęłam go za ramię.
Odpuścił i poszliśmy pod klasę. Usiadłam na ławce, a on jak
zwykle kucnął przede mną.
-Przyjdę po ciebie po lekcjach, dobrze?
Pokiwałam głową. Mike uśmiechnął się do mnie i poszedł na
swoje zajęcia. Do mnie dosiadła się Chloe.
-Kręcisz z młodym Jacksonem?- zapytała mnie.
-Ja? Skądże. On mi tylko pomaga.
-Powiesz mu?
-O czym?
-No wiesz… Niedługo się z nim rozstaniesz.
-Musisz mi przypominać?
-Wybacz.
-Powiem mu ale jest tylko znajomym. Niedługo całkiem o mnie
zapomni- odrzekłam.
-Nie wydaje mi się. Chyba się nakręcił- spojrzałam na niego.
Uśmiechnął się i mi pomachał.
-Nie rozmawiajmy o tym.
Po chwili rozległ się dzwonek i przyszedł nasz nauczyciel angielskiego.
Przesiedziałam jakoś te czterdzieści pięć minut. Potem jeszcze wytrzymałam
następnych siedem lekcji, a po ostatniej Mike czekał na mnie pod klasą. Weszliśmy
do jego auta i kiedy chciał jechać do mnie, zatrzymałam go.
-Mike. Pojedź proszę do parku. Chcę z tobą porozmawiać.
Zdziwił się trochę, ale posłuchał mojej prośby. Po chwili
usiedliśmy nad stawem, do którego wpada wodospad i zajęliśmy miejsca na trawie.
-O czym chciałaś porozmawiać?
Wzięłam głęboki oddech.
-Posłuchaj. Jestem ci bardzo wdzięczna, że mi pomogłeś wtedy
ale… Nie możemy już ze sobą przebywać. Musisz o mnie zapomnieć…
-Co? Czemu?
-Po prostu.
-Ale ja nie chcę tego kończyć…
-Musisz- do oczu napłynęły mi łzy.
-Zoe, co jest?
-Jestem chora Mike…
-Co?
-Mam nowotwór…
-Jak to?
-Nie rozumiesz?! Jestem bombą zegarową! To kwestia czasu, aż
wybuchnę!
Całkiem się rozpłakałam. Objął mnie i przytulił mocno.
-Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
-Nie będzie. Zapomnij o mnie i już.
Odsunęłam się od niego i pobiegłam do domu, bo daleko nie
miałam. Zamknęłam się w pokoju i do końca dnia z niego nie wychodziłam. A
samego rana poszłam do szkoły. Tym razem z Chloe.
-Powiedziałaś mu?
-Tak.
-I jak to przyjął?
-Sama nie wiem. Powiedziałam tylko, żeby o mnie zapomniał i
sobie poszłam. Mam nadzieję, że posłucha.
-Nie byłabym tego taka pewna.
Spojrzałam na nią pytająco. Kiwnęła głową w innym kierunku.
Kiedy tam spojrzałam zobaczyłam Michaela. Podszedł do mnie.
-Zoe. Możemy porozmawiać?
Chloe uśmiechnęła się do mnie i odeszła kawałek.
-Chcę dalej spędzać z tobą czas. Nie obchodzi mnie to, że
masz ten cholerny nowotwór. Będę cię wspierał. Razem damy sobie radę.
-Nie chcę cię zranić, jak umrę.
-Nie umrzesz. Wyleczą cię. Zrobię wszystko, żeby tak było.
Przytuliłam się do niego.
-Przyrzekasz?- zapytałam.
-Na mały palec.
Skrzyżowaliśmy małe palce, po czym Mike uśmiechnął się i
pocałował mnie w czoło. Cieszyłam się, że jednak chce być przy mnie. Tylko na
jak długo?...