ZDAM Z CHEMII! WYCHODZI MI 2! BOŻE, ŚWIĘTUJEMY!
Co najlepsze z polaka mam 3 XD
Ale dobra. Pewnie macie gdzieś moje oceny, więc nie zanudzam i wrzucam rozdział. Nie jestem z niego zadowolona. Porażka mojego życia. MASAKRA.
Ale ostatnio lepiej nie mogę nic napisać. Więc zapraszam.
A i przepraszam, że nie komentuję. Wytłumaczenie to chemia. Yup. Musiałam się spiąć, ale to nie znaczy, że nie czytam waszych dzieł, bo tak nie jest. Nadrobię to. Ale dalej mi mówcie o nowych notkach. I powinniście podziękować mojemu kotu, że mi pomagała w pisaniu xD oto dowód
Enjoy :)
*********************************************************************************
-Mikey!
-Brooke?
Weszła bez pardonu do przedpokoju i rzuciła mi się na szyję.
-Tak tęskniłam!
-O ile pamiętam, powiedziałaś, że znalazłaś sobie innego i
jesteś z nim szczęśliwa.
-Tak, ale… rozstaliśmy się.
-Współczuję.
Spojrzałem na zegarek. Musiałem dać Jodie leki. Kazałem więc
Brooke poczekać chwilę…
Jodie:
Czekałam na Michaela, siedząc na kanapie i popijając sok.
Nagle do salonu weszła jakaś wysoka kobieta. Spojrzała na mnie z nienawiścią i
podeszła.
-Kim jesteś?- warknęła.
-Jo- Jodie Walker…- przełknęłam ślinę.
-Posłuchaj mnie uważnie- nachyliła się i złapała mnie za
kołnierzyk koszulki- Michael będzie mój i nie pozwolę, żeby jakaś siksa mi go
odebrała. Rozumiesz?
Byłam wystraszona. Nie dość, że nie odzyskałam pełni sił, to
jeszcze ta baba zaczęła mi grozić. Na szczęście w tej chwili wszedł Michael.
-Brooke!
Szybko mnie puściła i odsunęła się. Mike skierował wzrok na
mnie. Zauważył, że jestem przerażona i klęknął przede mną.
-Coś ty jej powiedziała?- syknął do niej.
-Nic.
-Nie kłam!
Westchnęła ze złością.
-Chcesz wiedzieć? Proszę. Powiedziałam, że prędzej czy
później cię zdobędę i, że żadna szmata mi w tym nie przeszkodzi.
Mike dalej klęczał przede mną, ale na jego twarzy widziałam
wściekłość.
-Wyjdź stąd- mruknął do niej.
-Chyba żartujesz.
Zacisnął dłonie w pięści. Usłyszałam, jak strzelają mu przez
to kości.
-Powiem to ostatni raz. Wyjdź stąd i nie wracaj.
-Nie mam takiego zamiaru.
Nagle gwałtownie wstał, odwrócił się do niej i krzyknął:
-Masz stąd do cholery wyjść, albo cię wyniosą! Zrozumiałaś?!
-Ooooo. Jesteś słodki, jak się denerwujesz- szydziła.
Michael nie wytrzymał. Zaczął iść w jej stronę, oddychając
głęboko. Postanowiłam powstrzymać go, zanim zrobi coś głupiego. Złapałam go za
przedramię i gwałtownie wstałam, przez co zabolał mnie brzuch i upadłam na
kolana. Mike od razu wziął mnie na ręce i położył na kanapie. A do Brooke
zawołał ochronę, która wyniosła ją z łatwością z jego posesji. Było mi słabo.
-Przepraszam cię- powiedział- To moja wina. Powinienem nad
sobą panować.
-Ciii- przyłożyłam mu palec do ust- Nic już nie mów.
-To jak mogę ci to chociaż wynagrodzić?
Uśmiechnęłam się chytro.
-Przygotuj mi kąpiel z bąbelkami i płatkami róż, wyprasuj
wszystkie ciuchy, zrób pranie, wyczyść i nakarm Castiela, uszykuj mi
ekskluzywną kolację, a potem zanieś do łóżka.
Zrobił wielkie oczy.
-Żartuję. Zrób mi kakao.
Zaśmiał się, pocałował mnie w czoło i wstał. Ta Brooke od razu
mi się nie spodobała. Wredna lalunia. Jak Michael mógł się z nią spotykać? To
dla mnie nie pojęte. Zwykła panienka, która leci na jego kasę i nazwisko. Ja cienię
go za dobre serce i bezinteresowność. Jest kochany… Chwila. Czyżbym…? Nie. Nie
mogłam się w nim zakochać. Chociaż…
-Hej. Nad czym tak myślisz?- usiadł obok mnie i podał mi
kubek z kakaem.
-Nad niczym ważnym- zerknęłam na niego. Przyglądał mi się z
uśmiechem- Czemu tak patrzysz?
-Myślę, jakie miałem szczęście, że wtedy odwiedziłem ten
szpital.
Zarumieniłam się, a on ujął moją dłoń nagrzaną od kubka. Jak
zwykle spuściłam głowę, ale nie pozwolił mi skorzystać z tego uniku i ujął mój
podbródek. Kiedy się zbliżył, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Westchnął, wstał i
poszedł otworzyć.
-Cześć braciszku!- usłyszałam.
-Janet? Nie masz teraz trasy?
-Skróciłam ją, bo się stęskniłam.
Po chwili Mike wszedł z jakąś kobietą. Już wiedziałam, że
była jego siostrą. W sumie kto by się nie domyślił? Byli o siebie uderzająco
podobni.
-Cześć. Jestem Janet- podała mi rękę.
-Jodie. Jodie Walker.
-TA sławna Jodie Walker?
-Tak mi się zdaje.
-Mam do ciebie wielki szacunek. Nie wiedziałam, że jesteście
razem.
-Nie! My… Znaczy… Jodie jest tylko moją przyjaciółką-
odrzekł Michael.
Janet spojrzała na niego podejrzliwie.
-Choć ze mną na chwilę- mruknęła do niego.
Michael:
Janet zamknęła nas w moim gabinecie.
Zrobiłem co kazała.
-Kochasz Jodie?
Nie odezwałem się.
-Michael!
-Tak! Kocham… Lepiej?
-Tak. Chciałem ją dzisiaj nawet pocałować…
-Serio?
-Ale wtedy ty przyszłaś.
-Zorganizuj dla niej romantyczną kolację.
-Tyle, że ja nie umiem…
-Dlatego ciesz się, że masz mnie. Wszystko zrobię, a ty ją
stąd zabierz na pół godziny.
Przytuliłem ją i wyszedłem do Jodie.
-Masz siłę iść na spacer?- zapytałem ją.
-Chyba tak. Przyda mi się świeże powietrze.
Pomogłem jej się ubrać i poszliśmy przejść się po
Neverlandzie.
-Ładny wieczór- odrzekła.
-Piękny- ciągle na nią patrzyłem.
-Janet nie chciała iść z nami?
-Eee… ona… tego… Szykuje kolację. Lubi gotować i… no…-
jąkałem się.
Uśmiechnęła się. Szliśmy dalej w ciszy, aż zobaczyła staw.
Poszliśmy tam. Po tafli akurat płynęła para białych łabędzi. Zaśmiałem się w
duchu.
-Jak żebra?- zapytałem.
-Lepiej. Przynajmniej poskładane- zaśmiała się.
-Brooke pewnie powiedziała ci coś głupiego. Przepraszam za
to. Nie powinienem jej wpuszczać.
-Nic się nie stało. Chyba oczekuje od ciebie czegoś więcej,
niż przyjaźni.
-Możliwe, ale ja do niej nic nie czuję. Kiedyś ją kochałem…
ale to dawne dzieje- posłałem jej uśmiech.
Jodie:
Spacer był bardzo przyjemny. Wróciliśmy do jego domu. W
kuchni gotowa czekała kolacja. Na stoliku cały czas paliły się świeczki.
Nastrój w pomieszczeniu był bardzo uroczy.
-Postarała się- mruknął Mike.
Odsunął mi krzesło, po czym usiadł naprzeciwko...
*********************************************************************************
I jak? Masakra, wiem xD To do następnego :)
Hejka.
OdpowiedzUsuńMatko .. Jak cudownie, że wstawiłaś tak cudowny rozdział. Eh ta chemia.. Czyli nie tylko ja mam z nią problemy? Heh ja mam 3, ale ten przedmiot jest taki.. Grr .. Gupi -.- a tym bardziej gupi jak uczy taka wredna babsko.. No mniejsza.. Notka jak mówiłam cudowna, ja kocham normalnie nooo .. Mike nerwowy, sercowy i z Gary xd i bardzo dobrze dogadał tej wariatce.. Gr. Super Mike kocha Jodie.. Ona? Teeż tam oj xd No nic, czekam z niecierpliwością na nexta, a właśnie? Kiedy? Wiem, że masz przerwe, ale.. Życzę Weny i Pozdrawiam Ps; Żeby nie było wiem że sie pisze 'głupi' ;p ~MeryMJ
Wypluj to słowo. Ten rozdział był genialny a nie masakryczny. Chyba, że od dziś słowo masakryczny będzie oznaczać fantastyczny. Co do Chemii, akurat nie mam z nią problemu, więc..za to u mnie jest problem z polakiem. Chyba babka z Polaka mnie... okej nie trawi mnie a ja nie trawię jej. Cudownie..
OdpowiedzUsuńCo do Brooke, ta małpa zawsze wszystko psuje, ci ochroniarze powinni ją wywieś do lasu, albo jeszcze dalej i wyrzucić do jakiegoś rowu, działa mi na nerwy. W każdym opowiadaniu... Michael Kocha Jodie, Jodie Kocha Michaela? Oj szykuje się romansik :) Notka cudowna, no...
Mam to samo pytanie co Mery, bo masz przerwę i.. kiedy wstawisz nowy rozdzialik?
P.S Masz uroczego kotka, wiesz o tym. Nigdy nie przepadałem, aż tak bardzo za kotami, ale to zdjęcie, które dałaś rozczuliło mnie.. Po prostu takie słodkie było no...
Dobra życzę weeeeeny, bardzo dużo.
Pozdrawiam~ Michael
He, słodki kotek :))) Pomagał? XDD
OdpowiedzUsuńZnam twój ból - jeszcze teraz w maju dowalili nam tyle sprawdzianów .-.
Brooke jest potworna!! Jak wg można się tak zachowywać??!!
Uhr..nienawidzę takich osób -,-
Janet kochana siostrzyczka hehe :D
Uuu...coś się szykuje :))))
Życzę weny i pozdrawiam.
The Smille
Hej :D błagania pomogły xD Niech już sb wyznają miłość! :D Ech ta Brooke... -.- czekam na nexta i życzę weny xd
OdpowiedzUsuń