Napisałam go dla Zuzi, która miała wczoraj operację. Czekamy, aż wyzdrowiejesz :)
Zapraszam :3
*********************************************************************************
Następnego dnia, kiedy się obudziłem Jodie już nie spała.
Bawiła się moimi włosami.
-Hej- uśmiechnęła się.
-Hej- usiadłem- Jak się czujesz?
-Średnio. Pielęgniarki były, kiedy spałeś ale zakazałam im
cię budzić.
-Nie musiałaś.
-Tak słodko spałeś… Znaczy…- zmieszała się i odwróciła
wzrok.
Uśmiechnąłem się do siebie. Nagle wszedł lekarz.
-Dzień dobry. Jak Jodie? Gotowa?
Westchnęła. Spojrzała na mnie i kiwnęła głową. Zszedłem z
łóżka, a ją wywieźli. Czekałem trzy godziny na korytarzu. Kiedy zobaczyłem
chirurga od razu do niego podbiegłem.
-Panie doktorze. Jak z nią?
-Były małe komplikacje, ale wszystko się udało.
-Komplikacje? To znaczy?
-Małe krwawienie, ale jest dobrze. Teraz będzie spała jakiś
czas. Proszę przyjść jutro. Do rana się nie obudzi.
Pokiwałem głową. Właśnie w tej chwili łóżko z nią wjechało
do sali. Dotknąłem jej dłoni. Lekarz miał rację, że powinienem dać jej
odpocząć. Wróciłem do Neverlandu.
-Witaj Mike. Jak Jodie?- zapytała gosposia.
-Dobrze. Jest już po operacji. Do jutra mówili, że będzie
spać. Kazali mi wrócić tutaj i przyjść następnego dnia.
-Może uszykować ci coś do jedzenia?
-Nie, dziękuję. Pójdę się położyć.
Wszedłem po schodach i położyłem się w sypialni. Patrzyłem w
sufit. Chciałbym być przy niej nawet kiedy śpi. Może uda mi się kupić prawa do
Castiela. Szybko zerwałem się z łóżka i pojechałem do jej sponsorów. Kiedy mnie
zobaczyli, przystanęli.
-Pan Jackson. Co pana do nas sprowadza?
-Chcę kupić pełne prawa do Castiela.
-Ten koń nie jest tani…
-500 000 dolarów.
Wytrzeszczyli oczy.
-Zgoda- jeden z nich podał mi dłoń.
Wypisałem czek i dostałem swoje dokumenty. Wróciłem do domu,
wziąłem prysznic i położyłem się spać. Obudziłem się o dziewiątej rano. Od razu
pojechałem do szpitala. Jodie jeszcze spała. Kiedy usiadłem na krzesełku,
zaczęła otwierać oczy. Złapałem jej dłoń.
-Hej- szepnąłem- Jak się czujesz?
-Nieźle… Długo tu siedzisz?
-Nie. Właśnie przyszedłem.
-Ty i to twoje wyczucie czasu- uśmiechnęła się słabo.
-Mam coś dla ciebie- podałem jej papiery dotyczące Castiela.
Zrobiła wielkie oczy.
-Kupiłeś go… Dla mnie?
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
-Mike, przysuń się.
Zrobiłem co kazała, a ona objęła mnie za szyję i mocno się
przytuliła.
-Dziękuję- powiedziała cicho- Jeszcze nikt dla mnie tyle nie
zrobił.
Pogłaskałem ją po włosach, a kiedy się odsunąłem, otarłem
jej łzy szczęścia.
-Nie wiem jak ci dziękować.
-Nie musisz. Chcę tylko, żebyś wyzdrowiała, zanim znów
wsiądziesz. I żebyś nie wymykała się na potajemne wyścigi- zaśmiałem się,
próbując zrobić groźną minę. Parsknęła śmiechem.
-Dobrze. Jesteś wielki Michael- uśmiechnęła się do mnie.
Zarumieniłem się i spuściłem głowę.
-Mówię serio. Nikt nie był dla mnie taki dobry. Jesteś jak
aniołek. Cenisz dobro innych nad dobro własne i starasz się im pomóc.
-Nie jestem żadnym aniołkiem.
-Jesteś. Moim aniołem stróżem.
Zrobiłem się czerwony jak burak.
-Kiedy cię wypuszczą?
-Nie wiem. Strasznie chcę stąd wyjść…
-Poczekaj tu- odrzekłem.
Poszedłem do pokoju lekarzy. Znalazłem doktora Collemana.
-Doktorze. Chciałbym zabrać Jodie do Neverlandu.
-Żartuje pan? Ona jest po operacji.
-Mam tam świetnie zaopatrzony mały szpital. Wypisze mi pan
tylko to, co musi brać i resztę załatwię.
Popatrzył na mnie niepewnie, aż się zgodził. Wypisał mi leki
i wróciłem do Jodie.
-Wracasz ze mną do domu- oświadczyłem.
-Słucham?
-Lekarz wypisał mi leki dla ciebie i pozwolił cię zabrać.
Spakuję twoje rzeczy, a ty poleż jeszcze chwilę.
Wziąłem jej torbę i włożyłem tam jej ubrania i inne rzeczy
osobiste. Potem pomogłem jej dość do łazienki, w której się przebrała.
Oczywiście czekałem przed drzwiami w razie czego. Wyszła, a ja założyłem na
ramię torbę i wziąłem ją pod rękę. Powoli doszliśmy do mojego auta. Jechałem
wolno i ostrożnie. Kiedy weszliśmy, zrobiłem Jodie posłanie na kanapie w
salonie i włączyłem telewizję. Oparła głowę o moje ramie i oglądaliśmy w ciszy.
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć, a w nich stała…
PS. I jak? :3
Hejka :)
OdpowiedzUsuńObawiam się końcówki. Jak mogłaś? Osz tyy.. Ciekawość bierze góre. No nic. Mike kochany kupił konika.. No i ten tego .. Może, może coś tam zaiskrzy .. Noo baa. Michael nawet chwili nie mógł wyleżeć nie myśląc o niej .. Czekam na nexta ..Życzę weny Pozdrawiam ~ MeryMJ
PS: Pozdrów Zuzie :) niech się trzyma ;*
Hej. Nadrobiłam bloga. Jest cudowny :D Jestem ciekawa kto był w drzwiach... Mam nadzieje, że nie zaszkodzi Jodie i Michaelowi.
OdpowiedzUsuńInformuj mnie o nowych częściach. To jest mój blog. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
http://whoisit1.blogspot.com/?m=1