Zdrowiej mi tam mała i o nic się nie martw. Będzie gites ;) A tu masz pościka do poczytania :3
Tak jak obiecałam pojawił się w sobotę.
Także Enjoy!
*********************************************************************************
Po południu następnego dnia zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Jodie! Oni się wycofują!- to był Nick.
-Żartujesz, prawda?
-Nie! Powiedzieli, że jeżeli nie wygrasz jutrzejszego
wyścigu, to nie dadzą więcej pieniędzy i zabiorą ci Castiela.
-Nie mogą tego zrobić…
-Mogą Jodie. Niestety mogą.
Nastała chwila ciszy.
-Powiedz im, że pojadę.
-Jesteś pewna?
-Tak. Przekaż im.
Rozłączyłam się i usiadłam na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach.
Czego to ludzie nie zrobią dla pieniędzy. Michael akurat był w studiu. Poszłam
do stajni, założyłam Castielowi ogłowie i na oklep pojechaliśmy na łąkę.
Usiadłam na górce, a mój koń położył się za moimi plecami.
-Nie dam im cię zabrać- pogłaskałam go po pysku, który
ułożył na moim ramieniu. Trącił nosem mój policzek- Wygramy to jutro-
spojrzałam na swoją pociętą rękę z bandażem.
Po powrocie ze studia Mike pojeździł godzinę na Castielu, po
czym poszliśmy do domu. Wzięłam kąpiel i tak jak wczoraj, pocałowałam oczka i
czółko Michaela, po czym wtuliłam się w niego. Zasypiał wtedy bez problemu i
nie musiał brać tabletek. Głowę miałam ułożoną na jego piersi, ale ciągle
patrzyłam w jeden punkt. Ściana wydawała się taka ciekawa…
***
Obudziłam się o siódmej. Wyścig był na ósmą. Zerknęłam cicho
na Mika. Jego klatka piersiowa unosiła się lekko i opadała, włosy zakrywały mu
czoło, a usta były lekko rozchylone i co jakąś chwilę usłyszeć można było ciche
mruknięcie. Wyślizgnęłam się z jego uścisku, wstałam, ubrałam się i
przyszykowałam Castiela. Po chwili przyjechał Nick i zabrał nas na tor…
Perspektywa Michaela:
Obudziłem się bez niej. Rozejrzałem się po pokoju i
pomyślałem, że może je śniadanie. Zszedłem więc na dół, jednak zastałem tam
tylko moją gosposię.
-Witaj Christie. Wiesz może gdzie Jodie?
-Witaj Mike. Właśnie pojechała na wyścig.
-Słucham?!
Szybko ubrałem się w jakieś ciuchy i pojechałem na tor ze
swoim zaufanym ochroniarzem Tomem.
-Jak ją znajdziesz, to daj mi znać.
-Tak szefie.
Rozdzieliliśmy się. Oczywiście byłem w przebraniu. Cholera,
dwie minuty. Za chwilę wejdą na tor. Spojrzałem na plan obiektu. Stajnia! Może
tam jeszcze jest! Szybko pobiegłem w to miejsce, ale było już puste.
-„Zawodnicy są właśnie wprowadzani do boksów startowych!”-
usłyszałem ogłoszenie.
Sprintem pognałem na trybuny i przedarłem się do samej
barierki. Wystartowali. Jodie jechała jakieś sto metrów i spadła z Castiela,
który nie zdążył odskoczyć i trochę ją poturbował. Wskoczyłem tam mimo zakazu i
klęknąłem obok niej.
-Jodie! Jodie, otwórz oczy!
Wtem przybiegli ratownicy. Wzięli ją na nosze i zabrali do
karetki. Pojechałem za nimi, a Nick zajął się Castielem.
-Przepraszam. Przywieźli tu moją przyjaciółkę Jodie Walker.
-Pan Michael Jackson?
-Tak, ale proszę. To pilne. Mogę wiedzieć w jakiej sali
leży?
Przez chwilę recepcjonistka przeglądała coś w papierach, a
po chwili odrzekła:
-Sala numer 15.
Kiwnąłem głową i pobiegłem tam. Leżała… Podpięta do tej
całej aparatury. Wszedłem cicho i usiadłem obok niej na krzesełku. Lekko uchyliła
powieki i spojrzała na mnie. Byłem trochę zły, że tak się wygłupiła.
-Gniewasz się?- zapytała słabo.
-Trochę…
-Przepraszam. Nie chciałam tracić Castiela…
-Rozumiem. Ale wiesz, że to było głupie z twojej strony.
-Wiem.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Wszedł doktor
Colleman.
-A nie mówiłem?- pokręcił głową z bezsilności- Jutro czeka
cię operacja.
-Operację? Jaka?- jej oczy załzawiły się.
-Musimy poskładać ci żebra, żeby nie uszkodziły ci narządów,
ale zrobimy to jutro, bo teraz jesteś zbyt słaba. Dobranoc i miłej nocy życzę.
Kiedy wyszedł po policzkach Jodie poleciały łzy.
-Hej. Co jest?- ująłem
jej dłoń.
-Boję się tej operacji…
-Wszystko będzie dobrze. Zabiorą cię, poskładają, a ja będę
tu czekał cały czas i zobaczysz mnie od razu jak się obudzisz- uśmiechnąłem się
do niej.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-Michael?
-Hm?
-Połóż się ze mną…- szepnęła ze łzami w oczach.
Zająłem miejsce obok niej, a ona bez słowa wtuliła twarz w
moją pierś i zaszlochała. Głaskałem ją po głowie, dopóki nie zasnęła. Niedługo
potem przyszła pielęgniarka. Widząc nas uśmiechnęła się.
-Dziewczyna?
-Nie. Przyjaciółka.
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Spojrzałem na Jodie, która
miała równomierny oddech i ściskała w dłoniach skrawek mojej koszuli.
Pogłaskałem ją po głowie, a ona przeciągnęła się i objęła mnie za szyję,
przyciągając do siebie przez sen. Była taka słodka, że nie mogłem jej budzić.
Poza tym potrzebowała snu, żeby nabrać sił na jutrzejszą operację. Mała
buntowniczka. Dyskretnie podwinąłem jej koszulkę, a po chwili ukazał mi się jej
brzuch. Był cały posiniaczony. Pewnie te złamania przyczyniły się jeszcze do
zsinienia.
-Będzie dobrze. Obiecuję- pocałowałem ją w czoło, a ona
uśmiechnęła się przez sen. W końcu i ja zasnąłem, mając ją w swoich objęciach…
*********************************************************************************
I jak notka? Mam nadzieję, że się podobała :)
Hejkaa.
OdpowiedzUsuńNotka cudowna. Osz ta Jodie i się nie posłuchała, ale zrobiła to z miłości do Castiela.. Ja też bym wszystko zrobiła, żeby mi mojego piesia nie zabrali (tego co mam na zdjęciu profilowym, jak mnie całuje). Ale mam nadzieję, że dziewczyna się podniesie.. Oh God ona musi się podnieść przecież ma przy sobie tego Mikusia naszego bo wiecznie bajeruje XD Ja już się mogę domyślać co se tam w główce układał jak ta pielęgniarka wyskoczyła "Może będzie coś tego więcej'' .. No nic czekam na nexta. Życzę duużo weny i Pozdrawiam ~MeryMJ
Cześć :)
OdpowiedzUsuńJodie nie posłuchała...
Koniec słodki. Operacja musi się udać, wierzymy w to :)
Mimowolnie wyobraziłam sobie Michaela, który zdezorientowany i przestraszony szukał Jodie i uważam, że musiało to wyglądać tak zabawnie oraz uroczo :")))
Pielęgniarka najlepsza hehe XD
Pozdrawiam i weny.
The Smille
Ojej. Notka cudowna.
OdpowiedzUsuńAch Jodie nie posłuchała i tak skończyła. Jest nawet przysłowie, może mało pasujące, ale do mnie mówią tak rodzice codziennie, pomimo iż mam 16 lat.
Gdyby kózka nie skakała, toby nózki nie złamała" :)
Koniec był meggga słodki. Mam nadzieję, że między nimi będzie coś więcej.
Przepraszam, że komentuje dopiero dziś.
Co do kotka, oby wracał do zdrowia. Tego mu życzę, pamiętam jak mój pies, też dostał zakażenia w ranie. Miałem 12 lat, i ryczałem, tak się o niego bałem. Na szczęście wszystko jest teraz z nim okej, i mam nadzieję, że z twoim kotem też tak będzie.
P.S Mogę się zapytać kiedy kolejny rozdzialik?
Pozdrawiam. Mike