Michael
Kiedy zobaczyłem Mię w czarnej, eleganckiej sukience i szpilkach, która schodziła po schodach, to najzwyczajniej w świecie nie wiedziałem co powiedzieć. Jej brązowe włosy opadały jej na ramiona, a na twarzy gościł uśmiech, który podkreślony był zarumienionymi policzkam. Kiedy była na przedostatnim schodku, obudziłem się, podszedłem i podałem jej dłoń. Delikatnie ją złapała i zeszła na dół.
Stanęła przede mną i spuściła głowę. Ja zmierzyłem ją wzrokiem i szepnąłem:
-Wyglądasz... oszałamiająco.
-Dziękuję. Mam rozumieć, że ty przebierzesz się u siebie?
-Owszem Wasza Wysokość- ukłoniłem się teatralnie.
-Przestań. Czuję się tak staro.
Zaśmiałem się.
-Gotowa?
-Tak. Chodźmy.
Złapała mnie za rękę i żwawym krokiem poszliśmy do samochodu. Przez większość czasu się do siebie nie odzywaliśmy. Co jakiś czas tylko zerkałem na nią kątem oka. Jej uroda przyćmiewała nawet największe modelki. Tak szczerze mówiąc, to nie za bardzo lubię ten cały modeling. Kobiety są strasznie wychudzone, a ich postawa i ciało bardzo odbiega od rzeczywistości. Mia była idealna. Piękne oczy, śliczny uśmiech, lśniące włosy, idealne piersi, płaski, ale nie za płaski, brzuch, podkreślone biodra, zgrabne nogi...
Jak to ja, oczywiście rozmarzyłem się i nie zauważyłem, że zostało pół godziny do spotkania. Dodałem gazu i jechałem jak wariat.
-Mike, uspokój się! Zabijesz nas- warknęła zestresowana księżniczka.
-Spokojnie. Wiem co robię.
-Mike! Zwolnij!
-Spóźnimy się!
-MICHAEL!!!
Wrzasnęła na cały głos, dzięki czemu oprzytomniałem. Mimo wszystko i tak byliśmy już prawie pod domem, więc zwolniłem dosłownie tylko na dwieście metrów. Kiedy zaparkowałem, dalej patrzyłem przed siebie, a wściekła Mia wyszła z auta i poszła do mieszkania, uprzednio biorąc moje klucze.
-Cholera.
Przeklnąłem pod nosem i wybiegłem za nią. Wyparowałem do przedpokoju i już przy wejściu do salonu, usłyszałem płacz. Michael, coś ty najlepszego, debilu narobił. Pewnie się wystraszyła.
Otworzyłem cicho drzwi do sypialni. Mia siedziała na rogu łóżka z twarzą ukrytą w dłoniach. Klęknąłem przed nią, położyłem rękę na jej kolanie, a ona spojrzała na mnie.
-Przepraszam- szepnąłem.
-Jesteś głupi. Mogłeś nas zabić- powiedziała przez łzy.
-Wiem. I bardzo tego żałuję.
-Mój brat zginął w wypadku. Nigdy więcej tego nie rób- przytuliła się do mnie mocno.
Mia miała brata? A to nowość. Nigdy bym się nie spodziewał. Już rozumiem, czemu tak spanikowała. Pewnie uraz z przeszłości. Ale co się jej dziwić. Ma prawo, żeby przesadnie dbać o bezpieczeństwo, szczególnie po takim doświadczeniu.
-Zaraz przyjdą goście. Idź sobie do salonu, a ja przebiorę się w jakieś inne ciuchy, dobrze?- uśmiechnąłem się, żeby dodać jej otuchy.
-Dobrze.
Pocałowałem ją delikatnie i otworzyłem szafę z moimi eleganckimi ubraniami, które zakładałem tylko w szczególnych okazjach. I wcale nie założę tego, bo przychodzi to nadziane małżeństwo, tylko dlatego, że jest ze mną Mia. A z tego co zauważyłem, to podobają jej się mundury. Szybko założyłem koszulę, czarne spodnie i mundur. Użyłem moich ulubionych perfum i wyszedłem do salonu. Mia oglądała zdjęcia mojej rodziny, które przyozdabiały pokój. Podszedłem do niej cicho. Księżniczka nie zauważyła mnie i dalej przypatrywała się fotografiom. Dojrzała mnie na zdjęciu, które musiała postawić tu moja mama. Nienawidzę siebie i swojego wyglądu.
Mia uśmiechnęła się pod nosem i przejechała po nim lekko palcem, zatrzymując się na mojej twarzy.
-Nie wiem skąd się tu wzięło- mruknąłem, a ona odwróciła się gwałtownie.
-Wystraszyłeś mnie.
-Wybacz, nie chciałem.
Znów spojrzała na fotografię.
-To nie ty je tu postawiłeś?
-Nie. To pewnie moja mama. Nie lubię na siebie patrzeć.
-Co? Niby dlaczego?
-Nie widzisz tego? Jestem brzydki. Dziwię się czemu zgodziłaś się na ten układ.
-Głuptas. Jesteś przystojny.
-Mój ojciec mówił coś innego.
-Nie powinieneś go słuchać.
-To mój ojciec!- oburzyłem się.
-Ale to nie znaczy, że wszystko co o tobie mówi jest prawdą.
Zrobiła krok w moją stronę i pogłaskała po policzku.
-Nie wiesz jak kiedyś było- powiedziałem cicho.
-To mi wytłumacz.
Spojrzałem jej prosto w oczy, które były niczym drogocenne kamienie. Wahałem się, czy wyjawić jej sekret mojego dzieciństwa ale nie byłem na to gotowy. Postanowiłem zaczekać.
-Nie teraz. Kiedyś ci powiem.
Uśmiechnąłem się lekko, a ona obdarowała mnie pocałunkiem, który złożyła na moich wargach. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-To chyba oni. Dobrze wyglądam?
Zaśmiała się.
-Prawdziwy przystojniak z ciebie.
Cmoknąłem ją jeszcze w usta i poszedłem otworzyć. W drzwiach stał gruby mężczyzna w garniturze i jego żona, ubrana w białą suknię. Chyba okaże się przeciwieństwem Mii.
-Witam Panie Jackson.
-Panie Crown, Pani Crown. Zapraszam.
Weszli nieśpiesznie do mojego sporego mieszkania, a ja wyprzedzając ich szybko, podszedłem do mojej towarzyski, która właśnie wstała, aby wymienić z gośćmi uścisk dłoni.
-To moja towarzyszka, Mia Willson.
-Bardzo miło mi poznać- w końcu się przełamała.
-Nam również. Pan Jackson nie wspominał, że będzie mu towarzyszyła taka piękność.
Że co?! Czy on śmie się do niej zalecać? I to w moim towarzystwie? I na dodatek przy swojej żonie? Jakim prostakiem trzeba być, żeby coś takiego odstawiać? Miałem nadzieję, że to tylko moje nietrafne pomysły i wszystko się naprostuje przed końcem spotkania.
-Może usiądźmy- zaproponowałem, nie spuszczając oka z Crown'a.
Ja z Mią usiedliśmy na jednej kanapie, a małżeństwo na drugiej, stojącej naprzeciwko.
-No więc Panie Jackson. Ja i Claryssa planujemy poszerzyć działalność filmową o motyw muzyczny i chcieliśmy od pana kupić prawa autorskie do kilku piosenek.
-Tak, wprowadził mnie pan już w ten temat, gdy rozmawialiśmy ostatnio.
-No więc właśnie.
-A o które piosenki panu chodzi?
-"Thriller", "Bad", "Billie Jean". Głównie te hity nas interesują.
*****
Rozmowa trwała już od godziny. Ustalaliśmy warunki kupna praw do moich dzieł. Troche było mi ich szkoda, ale nie można przywiązywać się do takich głupot, prawda?
-To co? Zgoda?- zapytał Crown.
-Chyna tak.
-Proszę się nie fatygować po pióro. Mam tu przygotowane na tę okazję.
Podał mi do ręki metalowe pióro z wygrawerowanymi nutami. Ale tandetne. Nuty się czuje, a nie graweruje na jakimś pisadle. Westchnąłem i przybliżyłem złotą stalówkę do miejsca, gdzie na umówię miałem złożyć swój oficjalny podpis, jednak nie dane mi było to zrobić, bo Mia ścisnęła moje ramię.
-Co się dzieje?- szepnąłem w jej stronę, tak, żeby nie usłyszeli tego goście.
-Mike, chodź do sypialni.
Zdziwiłem się tą propozycją.
-Teraz?
-Nie o to mi chodzi. Po prostu chodź.
Spojrzałem na małżeństwo, które oczekiwało momentu, gdy na papierze zawidnieje moje imię i nazwisko, pozwalające na wykorzystanie moich piosenek w ich celach.
-Przepraszamy państwa na chwilę.
Mia chwyciła mnie za dłoń, zaciągnęła do sypialni i zamknęła na klucz.
-Co ty robisz?- zapytałem.
-Czyś ty oszalał?!
-O co ci chodzi?
-Jak możesz sprzedać swoje własne piosenki? Nie czujesz do nich chociaż trochę sentymentu?
-Oczywiście, że czuję, ale to tylko piosenki. Nic szczególnego.
-Jak to nic szczególnego? Powiedz mi ile siedziałeś nad pisaniem "Thrillera"?
-Dwie noce.
-A "Bad"?
-Półtora dnia.
-A "Billie Jean"?
-Trzy dni...
-No właśnie. I ty chcesz je od tak oddać komuś, kto nie ma za grosz do nich szacunku?
Podeszła do mnie i położyła ręce na moich ramionach.
-To dzieła twojego życia. Nie pozwól, żeby ci je zabrano.
Podniosłem wzrok i kiwnąłem głową. Mia miała rację. To ja je pisałem, ja komponowałem, śpiewałem i tańczyłem układy.
Wyszedłem do Crown'ów, żeby anulować transakcję.
-Panie Jackson. Czy możemy kontynuować?
-Przykro mi, ale zmieniłem zdanie. Te piosenki wiele dla mnie znaczą i nie chcę ich oddawać.
-Układ był inny.
-Wiem jaki był układ. Ale moja decyzja się zmieniła. Proszę opuścić moje mieszkanie.
Kobieta wyszła bez większych problemów, ale Pan Crown spojrzał na mnie, a potem na Mię.
-To przez nią. To ona panu namieszała.
-Proszę jej w to nie mieszać. To moja świadoma decyzja.
-Takie baby to tylko do piwnicy i trzymać je w zamknięciu.
Nie wytrzymałem. Złapałem go za kołnierz i wywaliłem na korytarz pod mieszkaniem.
-I żebym więcej nie musiał cię oglądać!
Zamknąłem drzwi z hukiem. Mia podeszła do mnie powoli, jakby się mnie bała.
-Michael?
Nie odwróciłem się. Poczułem tylko, jak łapie mnie za rękę i odwraca do siebie.
-Już spokojnie. Wszystko dobrze?
-Co za chuj.
-Już poszedł. Uspokój się.
Przytuliła się do mnie.
-Mój bohater.
Pocałowałem ją w czoło i do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
-Chodź do kuchni. Pokażę ci coś ekstra.
*************************************
Hej miśki.
Kolejny rozdział. Chyba za często je wrzucam. Muszę to ograniczyć.
Komentujcie.
Pozdrawiam
~Bunia ;3
Hejoszka ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNosz sie posrałam ze śmiechu, chociaż jestem troche zła na Jacksona. Jeden ruch i było by pozamiatane. Co on by bez tej Mii zrobił?
Coś czułam, że z tymi nadzianymi ludźmi będzie jakaś intryga. Rozwalił mnie Michael zazdrośnik. To było urocze.
Przykro, że Mii brat zginął w wypadku i jej reakcja jest w pełni zrozumiała.
Notka wyszłaaa cudnie! ❤
Czekam na więcej!! :***
Kc ❤❤❤
Ja Ci ograniczę!
OdpowiedzUsuńJak ja Ci ograniczę to Cię cholera weźmie XDD
Rozdział super tylko krótki i znowu przerwałaś w najlepszym momencie rozumiem, że tak jest najlepiej, bo jest się potem ciekawym, ale Ty to robisz cały czas XD
Ten facet mnie wkurwił, a Michael zaskoczył jak cholera no jak można od tak sprzedać swoje piosenki i to takie hity?!
Co on chwilowego zaćmienia umysłu dostał?
Dobrze, że Mia go powstrzymała mądra dziewczyna :D
Michael przeklina?! Nawet nie wiesz jak się śmiałam na słowie "chuj" i próbowałam wyobrazić sobie jak Michael tak mówi XD
Fajnie, że często dodajesz i nawet mnie nie wkurwiaj z tym ograniczeniem.
Czekam z niecierpliwością na nexta.
Życzę weny!
Pozdrawiam serdecznie :***