Kochając drugą osobę oddajemy jej część siebie. Połowę swojego serca i duszy. Czułam się jak księżniczka, ale nie taka, co tytuł zapisany ma po rodzinie, tylko taka, co jest czczona przez swojego króla.
Mike kochał się ze mną pierwszy raz. Pierwszy prawdziwy raz. Kochaliśmy się, a nie tylko 'uprawialiśmy seks'. Był czuły i w końcu mogliśmy mówić sobie, jak bardzo się kochamy.
-Misiu. Dzwonili twoi rodzice. Mam cię odwieźć za dwie godziny- Mike wszedł do kuchni i stanął miedzy moimi nogami, a ja siedziałam na blacie.
-Czyli mamy trochę czasu dla siebie.
Przyciągnęłam go bliżej i zaczęłam całować po szyi.
-Kotku... Ohhhh...- westchnął Michael, który ulegał przy moich czułościach- Kochanie, chyba nie powinniśmy...
-Czego nie powinniśmy?- zapytałam, nie poprzestając torturowania go.
-Teraz się kochać- wymruczał mi do ucha.
-A kto powiedział, że mam zamiar iść z tobą do łóżka? Ja cię tylko całuję.
-Ale ja dłużej nie wytrzymam- wziął mnie na ręce i zamknął nas w sypialni...
************
-Nie sądzisz, że powinniśmy powiedzieć twoim rodzicom, że nie jestem szlachcicem?- zapytał, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie.
-Nawet o tym nie myśl. Zabiliby nas.
-Nie rozumiem, czemu ktoś wymyślił to prawo. Jest beznadziejne- muskał mnie palcami po moim nagim ramieniu. Ja wtuliłam nos w jego szyję i go w nią pocałowałam.
-Ja też nie. Ale najważniejsze, że się kochamy, prawda?- zaczęłam go po niej leciutko drapać, żeby okazać mu czułości.
-Oczywiście. Jeszcze nigdy nie czułem tego, co teraz.
-A ile dziewczyn było przede mną?- zapytałam.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Mhm.
Wziął głęboki oddech, a jego dłoń, z moich ramion, przesunęła się na plecy.
-Tatum, Brooke... Dianą Ross byłem tylko w sumie zafascynowany, a z Madonną nie wyszło. Nie była dla mnie.
-No Jackson. To był z ciebie rozbrykany łobuziak- cmoknęłam go w policzek- Czy to z jedną z nich ty miałeś swój... No wiesz...
Spojrzał na mnie.
-Czy z jedna z nich poraz pierwszy uprawiałem seks?- to było bardziej stwierdzenie. Pokiwałam głową- Niestety tak. To Brooke. Ona zaciągnęła mnie do łóżka, a ja myślałem, że im więcej krzyku i niewiadomo jakich pozycji, tym lepiej. A kiedy spotkałem ciebie... To wszystko przestało się liczyć, bo najważniejsze było, że jestem z ukochaną osobą.
-Czyli nie kręci cię darcie się w łóżku?
-Tak szczerze mówiąc to nie- wzruszył ramionami- Kręcisz mnie tylko ty. Bez żadnych dodatków.
Nachylił się i mnie pocałował.
-Czekaj czekaj- oderwałam się- Z Brooke miałeś pierwszy raz. A Madonna też cię zaciągnęła do wyra?- założyłam ręce na piersi.
-No wiesz. Próbowała, ale nie zbyt chętnie do tego podszedłem. Za pierwszym razem uciekłem jej przez okno.
-Za pierwszym? Czyli było ich więcej?
-Z jej strony tak. Ale nigdy nie poszliśmy razem do łóżka.
-A Tatum?
-Ona była przed Brooke. Jakieś jeszcze pytania?- zawisnął nade mną i poruszył brwiami.
-Nie, ale za pół godziny musisz mnie odwieźć.
-A co ty na to, żebyśmy wrócili do domu razem. Troche czasu byśmy mieli dla siebie- przejechał mi palcem po szyi i obojczyku.
-Jeżeli ty ich namówisz, to chętnie.
Mike uśmiechnął się i sięgnął telefon. Wpisał numer i przyłożył słuchawkę do ucha. Czekając na połączenie, szybko jeszcze skradł mi całusa.
-Halo? Dzień dobry. Tak. Chciałem zapytać państwa czy to nie problem, abym osobiście przywiózł Mię do domu- chwila ciszy- Kiedy? Za tydzień. Dobrze. Dziękuję- rozłączył się
-Za tydzień? Panie Jackson, czy pan chce mnie uprowadzić?
Uśmiechnął się.
-Zgadła pani, panno Willson. Zabieram cię w pewne miejsce.
-Mogę wiedzieć w jakie?
-Nie. To niespodzianka.
-W takim razie wstawaj. Idę zamówić coś na śniadanie.
Wyskoczyłam z łóżka i założyłam koszulę Mika i swoje majtki. Ten leżał na boku, podpierał głowę na ręce i zagwizdał. Obróciłam się, odpięłam 2 górne guziki jego koszuli i poszłam do telefonu, sięgając po menu.
-Dzień dobry. Chciałam zamówić dwa razy gofry z owocami i raz sok pomarańczowy oraz kawę z mlekiem. Pokój 157. Dziękuję.
Rozłączyłam się i poczułam, jak Mike obejmuje mnie od tyłu.
-Spakuj się po śniadaniu.
-Tak w sumie to nie mam czego spakować, bo delikatnie mówiąc, porwałeś mnie z balu.
-Ale co? Żałujesz?
Odwróciłam się do niego.
-Oczywiście, że nie. Ale mamy mały problem z ciuchami.
Mike wziął telefon ze stolika, wykręcił jakiś numer i przyłożył słuchawkę do ucha.
-James? Potrzebuję, żebyś poszedł do centrum handlowego. Dla Mii. Spodnie, koszulka i jakaś bluza- zasłonił mikrofon- Jaki rozmiar?
-36.
-36- odrzekł do Jamesa- Dzięki.
Mike rozłączył się i spojrzał mi w oczy. Zaczęliśmy kołysać się na boki.
-Wiesz... Nie żałuję, że wtedy pokłóciłam się z rodzicami i przyszłam do Annie. Gdyby nie to, to byśmy się nie poznali.
-Na początku miałem nie przyjąć propozycji rodziców Annie, ale nie dawali mi żyć. Dzwonili ciągle do mojego agenta.
-Cena sławy- zaśmiałam się.
-Poniekąd tak.
Nagle telefon znów dał o sobie znać. Mike go odebrał.
-Halo?- jedna ręką dalej obejmował mnie w pasie. Usłyszałam głos ze słuchawki. I to damski. Michael spojrzał na mnie i gestem dłoni pokazał, żebym dała mu chwilę. Ja tylko cmoknęłam go w usta i skierowałam się do sypialni, żeby coś na siebie założyć. Moim dzisiejszym zestawem była czarna koszulka, jeansy, czarne trampki i bluza.
Kiedy wyszłam z pokoju, Mike zakończył już rozmowę i skierował wzrok na mnie.
-Dzwoniła moja mama. Zaprosiła mnie na obiad, jak wrócę.
-Rodzinny obiadek- uśmiechnęłam się.
-Owszem.
-Musisz mi potem opowiedzieć jak na nim było.
-Ty chyba nie sądzisz, że pójdę tam sam.
-Pewnie, że tak sądzę.
-To się pani grubo myli. Już ich uprzedziłem, że przyprowadzę taką jedną piękną, zgrabną, inteligentną, seksowną dziewczynę.
-Kim ona jest? Chyba muszę z nią pogadać- założyłam ręce na biodrach.
Mike zachichotał i przytulił mnie mocno.
-Bardzo cię kocham Mia.
-Ja ciebie też głuptasie. A teraz leć się ubrać, bo chyba nie chcesz, żeby lokaje ze śniadaniem, zobaczyli twój ponętny tyłek, co?
-Oczywiście, że nie. On jest cały twój, skarbie.
-I dobrze, bo się do niego przywiązałam.
Mike nachylił się i mnie pocałował. Oczywiście nie mógł zrobić tego później. Na jego szczęście, w tej samej chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Kto tam?- zawołałam.
-Obsługa- rozległ się stłumiony głos.
Szybko popchnelam Michaela do sypialni. Z nim to jak z dzieckiem. Ale kocham go. Kocham tego wariata.
Po kilku sekundach, od kiedy Mike zniknął za drzwiami sypialni, ja otworzyłam drzwi, żeby lokaj mógł przywieźć śniadanie. Okazał się nim dwudziestoparoletni brunet w czerwonym fraku hotelowym.
-Dzień dobry. Gdzie postawić wózek?
-Może pan przy stole.
Wózek zajął miejsce pod ścianą, a chłopak skierował swój wzrok na mnie. Sięgnęłam po portfel mojego faceta i wyjęłam 20 dolarów.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się grzecznie.
-To ja dziękuję. A tak w ogóle to jestem Will.
-Mia...
-Mógłbym dostać twój numer?
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Na szczęście po chwili wyszedł Michael, stanął obok mnie i objął ramieniem.
-Ja tak właściwie to mam faceta- wzruszyłam ramionami.
-A o co tak właściwie chodzi, kochanie?- zapytał zdezorientowany Mike.
-To ja będę już szedł. Smacznego państwu.
Wyszedł szybszym krokiem, niż przyszedł. Ja się tylko zaśmiałam.
-O co mu chodziło?- dopytywał mój partner.
-Chciał ode mnie numer- odpadłam obojętnie.
-Słucham?!- zdenerwował się- Zaraz mu przywalę!
-Mike! Uspokój siebie i ten swój testosteron!
-On nie ma prawa się do ciebie zalecać. Zadzwonię potem do nich i każę, żeby tu wiecej nie przyłaził.
-Jesteś strasznie wzburzony. A teraz siadaj, jedz i się uspokój.
On tylko fuknął coś pod nosem niezadowolony, zajął miejsce przy stole i zaczął dziubać w talerzu, jak obrażony chłopiec. Ja zjadłam swoją porcję, a on dalej nie spróbował ani kawałka.
-Mike, ja mam tego dość. Proszę bardzo! Obrażaj się, ale z daleka ode mnie. Jak ci przejdzie to jestem w sypialni, bo doprowadzasz mnie do szału!
Żwawym krokiem przeszłam do pokoju, zamknęłam drzwi z hukiem i położylam się na łóżku. Schowałam twarz w dłoniach, a po jakimś czasie usłyszałam kroki. Michael położył się obok mnie i przytulił do siebie.
-Przepraszam skarbie. Nie chciałem tak zareagować, ale boję się, że mnie zostawisz.
-Dlaczego niby miałabym to robić?
-Pewnie widziałaś już moje plamy na brzuchu, piersi, szyi... Denerwuję się, że znajdziesz kogoś, kto nie ma takich defektów.
Odwróciłam się do niego i spojrzałam w oczy.
-Czy ty naprawdę sądzisz, że mogłabym cię zostawić przez te łatki?
Spuścił wzrok, a ja złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku.
-Nawet jakbyś był niebieski to bym cię kochała.
Żeby dodać mu pewności, usiadłam na nim okrakiem, rozpięłam mu koszulę i zaczęłam całować każde miejsce z plamką. Zaczynając od podbrzusza, aż do szyi. Jednak potem moje usta odnalazły jego. Pocałowałam go namiętnie, z ogniem, jakiego nigdy nie było w naszych pocałunkach. Zdjął mi koszulkę i dłońmi muskał moje plecy, gdy rozległ się dźwięk telefonu. Mike westchnął i opadł na poduszkę, a ja odebrałam.
-Halo?
-Dzień dobry. Czy rozmawiam z panną Mią Willson?
-Zgadza się. A o co chodzi?
-Dzwonię z biura, w którym miała pani spotkanie dotyczące utrzymania stadniny koni pełnej krwi angielskiej, mieszczącej się w Anglii, Ameryce i Szkocji.
-O cholera. Bardzo pana przepraszam, zapomniałam. Już do państwa jadę.
Rozłączyłam się i wyskoczyłam z łóżka. Ubrałam na siebie granatową spódnicę, białą koszulę i czarne szpilki, a włosy związałam w kucyk. Umalowałam się i zaczęłam szukać kluczy do auta.
-Co robisz?- zapytał Michael.
-Szukam kluczy. Widziałeś je?
-Janet zostawiła je koło wazonu. Odwiozę cię.
-Nie musisz.
-Wiem. Zbieraj się.
Cały Mike. Powiesz mu jedno, a on swoje.
Wyszliśmy z apartamentu i skierowaliśmy się do biura. Był to szklany, wysoki budynek.
-O której kończysz?
-Postaram się wyrwać za jakieś 2 godziny.
-Ok, to przyjadę po ciebie.
-Oki, to pa.
Już chciałam wysiąść, gdy Mike przytrzymał mnie i zrobił dzióbek.
-Buzi na do widzenia.
Cmoknęłam go szybko i wbiegłam do biura, a potem do sali konferencyjnej. Wszyscy już tam czekali.
********
Dwie godziny później:
-Czyli część koni z tej stajni ma być wytrenowana jako konie wyścigowe, a pani i pani rodzina zapewni im odpowiednie dofinansowanie?
-Zgadza się. Jakieś jeszcze pytania?
Pokręcili głowami.
-W takim razie dziękuję panom za poświęcenie mi czasu.
-My pani również.
Zabrałam swoje rzeczy i zjechałam windą na sam dół, gdzie czekał na mnie Michael. Wsiadłam do auta, a on podał mi różę.
-Dla mojego kwiatuszka- pocałował mnie w policzek- I dziś zabieram cię na kolację, a jutro wylatujemy.
-Gdzie?
-Do Paryża.
-To miała być ta niespodzianka?
-Nie do końca. Zobaczysz na miejscu.
-Nie podoba mi się, że na mnie wydajesz.
-To tylko część tego, co mam na koncie. Stać mnie na to, uwierz. A dzisiaj po obiedzie pójdziecie z Janet znaleźć jakąś sukienkę. Ona wie o co chodzi.
-Zabijesz mnie kiedyś.
-Jeżeli mamy umrzeć, to umrzemy razem z miłości, a nasze serca zatrzymają się w tym samym czasie...
**************************
Chyba jakiekolwiek przemówienia są tu zbędne. Pozdrawiam :3
Hejka loszko! ❤
OdpowiedzUsuńNotka fascynująca i emocjonalna. Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego niebywałego talentu. To w jaki sposób dobierasz słowa jest wprost cudowne! Historia jest świetnie dopracowana! Majstersztyk w pełnej krasie!
Dobra teraz tak na serio...
Rozdział wyszedł cudnie, ogromny plus za długość! Masz się tej długości trzymać!
Cieszę się, że między nimi się układa. Zazdrosny Michael? Kocham Go w tej odsłonie. No cuż jednak kocha Mie i dziewczyna jest jego! :D Oczywiście pojawił nieodłączny element Twoich opowiadań czyli Konie! ❤❤❤
Czekam z niecierpliwością na nexta. Życze masy weny!
Trzymaj sie ❤
Cóż* !! 😂😂😂
UsuńWitaj Oluuu :*
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przyzwoity XD i w końcu odpowiedniej długości, bo już myślałam, że będę musiała Cię na moje prywatne lekcje zabrać o długości rozdziałów, a to drogie rzeczy są xD
Ja zauważam, że z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej, co bardzo mnie cieszy. Ale nie będę Cię za bardzo chwalić, bo mi w samo zachwyt jeszcze wpadniesz i znowu się rozleniwisz xDD a tego nie chcemy :D
Mia i Michael są słodcy naprawdę, pięknie opisujesz ich uczucie :)
I ta zazdrość MJ xDD pokazał tym, że zależy mu na Mii, dla mnie to normalne chociaż z tym obiciem mordy to trochę przesadził, ten kelner chciał tylko numer XD
Uuuu wycieczka do Paryża? Czuję hoooota :D
A ja mam dobrego nosa XD
Czekam z niecierpliwością na nexta.
życzę weny!
I nie rezygnuj z tego bloga, bo wiem, że nie masz go w dupie.
Pozdrawiam serdecznie :***
Jestem!
OdpowiedzUsuńNie mam za duzo czasu wiec w skrócie:
Notka wyszła świetnie! Widać jak się kochają i coraz lepiej 'wyglądają' te rozdziały. Nie rezygnuj z pisania bo widac że sie rozwijasz w tym i piszesz coraz lepiej.
Stworzyłaś bardzo fajną historię, wciąga czytelnika więc nie marudź więcej że coś jest nie tak, bo jak widać czytelnikom się podoba:D
Pozdrawiam,
Weny!