Witajcie. Przeniosłam Przypadkowe Notki z tamtego bloga na ten. Będę tu kontynuowała te historię z PN. :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Zapraszam do komentowania :)
************************************************************************Błądziłam po parku szukając wyciszenia. Było lato, więc słońce prażyło okropnie. Stanęłam nad jeziorkiem i ścisnęłam w dłoni bransoletkę, która przywoływała tyle wspomnień. W większości tych złych... Mój chłopak Jason dał mi ją w prezencie, ale potem się zmienił... I to bardzo... Zostawiłam go i wyjechałam z rodzicami do innego miasta. Wrzuciłam ją do jeziorka, wyprawiając taflę wody w ruch. Delikatnie zamigotała i ucichła. Usiadłam na trawie, wpatrując się w drugi brzeg. Nagle usłyszałam:
************************************************************************Błądziłam po parku szukając wyciszenia. Było lato, więc słońce prażyło okropnie. Stanęłam nad jeziorkiem i ścisnęłam w dłoni bransoletkę, która przywoływała tyle wspomnień. W większości tych złych... Mój chłopak Jason dał mi ją w prezencie, ale potem się zmienił... I to bardzo... Zostawiłam go i wyjechałam z rodzicami do innego miasta. Wrzuciłam ją do jeziorka, wyprawiając taflę wody w ruch. Delikatnie zamigotała i ucichła. Usiadłam na trawie, wpatrując się w drugi brzeg. Nagle usłyszałam:
-Pięknie, nieprawdaż?
Odwróciłam się i ujrzałam cholernie przystojnego mężczyznę z długimi, kręconymi, czarnymi jak noc włosami.
-Owszem- odrzekłam.
-Mogę się dosiąść?
-Oczywiście.
Usiadł obok.
-Co pan tu robi?
Zaczął się rozglądać.
-Pan? Tu nikogo nie ma.
Zaśmiałam się. Wyciągnął dłoń.
-Michael.
-Rose.
-No to teraz jesteśmy na "ty". Wszyscy "panowie" sobie poszli- mrugnął do mnie.
-To w takim razie co tu robisz?
-A wiesz... Czasami muszę odpocząć, przemyśleć parę spraw... Jak to w życiu.
-Doskonale cię rozumiem.
-Naprawdę? A ciebie co tu sprowadza?
-Zawód miłosny. Myślałam że nam się uda... Ale on się zmienił.
-Na gorsze, mam rozumieć?
-Niestety tak... A ty masz jakiś powód?
-Czy powód? Nie. Tak bym tego nie nazwał. Przyszedłem pomyśleć nad nowa piosenka.
-Piszesz coś?
-Owszem. Jestem nawet piosenkarzem.
-Naprawdę?
-Tak. Mam chwilowa zaporę. Nie mogę nic wymyślić.
-Masz przy sobie tekst?
Wyjął parę kartek z torby i dał mi do ręki.
-Zaśpiewasz mi to?
Zawahał się przez chwile, po czym zaczął.
I'm gonna make a change
For once in my life...
Kiedy skończył, obudziłam się.
-I jak?
-Świetnie. Tylko... Tu spróbuj troszkę wyżej, a tutaj dodałabym chór.
Podrapał się po brodzie. Zanucił kawałek.
-Masz racje- odrzekł- Dziękuje.
Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Może masz ochotę na kawę lub herbatę?- zapytał mnie.
-A wiesz... Z miła chęcią.
Pomógł mi wstać i skierowaliśmy się do kafejki.
-Wow. Liczna rodzina- odrzekłam, kiedy wyliczył mi całe swoje rodzeństwo.
-I to jak. Zawsze było sporo zabawy ale i kłótni.
-Domyślam się.
-A ty masz rodzeństwo?
-Nie. Jestem sama jedna.
-Oczko w głowie rodziców?
-Dokładnie.
-Nie chciałabyś mieć siostry lub brata?
Wzruszyłam ramionami.
-Teraz to bez znaczenia. I tak nie będzie w moim wieku wiec z komunikacja będzie problem. Może dawniej... A ty lubisz dzieci?
-Uwielbiam. Takie małe szkraby- rozmarzył się- chciałbym kiedyś mieć taką małą gromadkę. Dzieci to piękna sprawa. Wdają się w któreś z rodziców, potem mają swoje pasje, zainteresowania, zaczyna się szkoła, pomoc w nauce, potem liceum, matura, studia... Wspaniała rzecz.
-A w końcu dbają o ciebie, kiedy jesteś stary- dodałam.
-Widzę, że łapiesz o co mi chodzi- uśmiechnął się- A ty chcesz mieć kiedyś dzieci?
-Chyba tak. Jeżeli znajdzie się ktoś wyjątkowy...
-Na pewno znajdzie- dotknął mojej dłoni.
Posłałam mu uśmiech.
-Mam nadzieję. Pewnie twoja dziewczyna jest z dumna, że ma takiego chłopaka.
-Nie mam dziewczyny.
-Żartujesz.
-Nie. Nie mam szczęścia w tych sprawach.
-Nie wierzę, że taki przystojniak jak ty, nie ma dziewczyny- powiedziałam, zanim ugryzłam się w język.
-Niestety. Nie spotkałem jeszcze takiej, która odwzajemniła by moje uczucia. Za to ja nie mogę zrozumieć, jak chłopak mógł zostawić kogoś tak wyjątkowego.
-Najwyraźniej mógł.
-Musiał być ślepy.
-Może to ja byłam ślepa, że myślałam, że nam się uda.
Spuściłam głowę. Ujął mój podbródek i spojrzał w oczy.
-Nie mów tak. Byłaś zakochana. Tego nic nie usprawiedliwia. Albo to czujesz, albo nie.
Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
-Bardzo miło mi się z tobą rozmawiało, ale powinnam już iść. Muszę jeszcze się uszykować do szkoły.
-Odprowadzę cię.
Michael i ja poszliśmy pod dom. Stanęłam przed drzwiami…
Cudooo! Kocham to opowiadanie. Naprawdę cudne. Jej kocham twoje dzieła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Michael
Heej wpadłam przez przypadek na twojego bloga. Opowiadanie zaczyna się świeetnie.. No, ale lecę czytać dalej pozdrawiaam :) Ps: Jak byś chciała zapraszam na mojego bloga http://storiesmj.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń