środa, 4 lutego 2015

Rozdział II

-Dziękuję za miły dzień- uśmiechnęłam się.
-To ja dziękuję. Posłuchaj… A może dałabyś się namówić jutro na poranną kawę? Musisz mi pomóc z dalszym ciągiem tekstu.
-Ale to kosztuje- uśmiechnęłam się chytrze. (Oczywiście żartowałam).
-Dwadzieścia tysięcy wystarczy?
-Co? Nie ja…
-Trzydzieści tysięcy.
-Michael…
-Ostro grasz. No dobra. Czterdzieści.
Położyłam mu palec na ustach.
-Ja nie chcę pieniędzy.
-Ale mówiłaś…
-To był sarkazm.
-Aaaaaaaa- chyba załapał.
-Brawo mistrzu.
-A co do tego jutra, to…?
Umówiliśmy się na dziewiątą w kawiarni. Dał mi jeszcze swój numer telefonu i
położyłam się spać. Zanim zasnęłam dostałam SMSa:



„Dobranoc i dziękuję za dzisiaj.

                                      Michael 
J „


Uśmiechnęłam się do siebie w duchu. Rano, kiedy wstałam, była już ósma.
Szybko się wyszykowałam i ruszyłam na spotkanie z nim. Czekał już tam i przeglądał kartki. Podeszłam do niego od tyłu i zasłoniłam mu oczy.
-Zgadnij kto to.
-Hm. Może moja nieoceniona korektorka tekstów?
-Strzał w dyszkę.
Kiedy usiadłam, wyciągnął w moją stronę jakąś kopertę.
-Co to?
-Sama zobacz.
Otworzyłam ją nieśmiało. W środku znajdowała się niezliczona ilość pieniędzy.
-Co to jest?
-Dwadzieścia tysięcy.
Zamknęłam ją i oddałam mu.
-Nie przyjmę tego.
-Niby dlaczego?
-Bo nie. Pomagam ci z dobrego serca i własnej chęci, a nie dla kasy.
-Mam potem wyrzuty sumienia. Proszę, weź je.
-Nie. Nie zgadzam się.
Zrobił minę pieska.
-Na mnie to nie działa.
W końcu się poddał.
-No niech ci będzie. A jaką kawę Pani sobie życzy?
-Espresso poproszę.
-Już się robi.
Kiedy Mike poszedł mi po picie, zaczęłam przeglądać jego teksty. Były bardzo dobre, ba! Nawet świetne wręcz. Nie rozumiałam, dlaczego potrzebował mojej pomocy.
-I jak?
-Posłuchaj. One są genialne. Nie potrzebują żadnej korekty.
-Nie mów tak. Są straszne. Nie do rytmu, nierówno i tekst taki jakiś niespójny.
Wywróciłam oczami i zaczęłam czytać wszystko kawałek po kawałku. Czasami nawet poprosiłam Michaela, żeby mi coś zanucił. Po trzeciej kawie, połowa była skończona. Zaczął padać deszcz, a my siedzieliśmy na dworze. Szybko zebraliśmy kartki i pobiegliśmy do auta Michaela. Miałam zamiar tam tylko posiedzieć.
-Jesteś cała mokra. Jedziemy do mnie. Dam ci coś do przebrania.
Zaskoczył mnie. Ale nie miałam ochoty się z nim kłócić. Weszliśmy do jego domu i zaprowadził mnie do łazienki. Dał ręcznik i swoją koszulę. Spojrzałam na niego wymownie.
-Nic innego nie mam.
Podeszłam i pocałowałam go lekko w policzek.
-Dziękuję- szepnęłam.
-Nie ma za co- uśmiechnął się- Poczekam na dole.
Zostawił mnie samą. Łazienka była wielka. Wanna miała hydromasaż i spokojnie pomieściłaby ze cztery osoby. Szybko się przebrałam i poszłam do gospodarza domu. Miał na sobie dresy, podkoszulek i czarny szlafrok. Usiadłam obok.
-Lepiej?- zapytał.
-Tak. O wiele.
-Cieszę się.

Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy. Rozejrzałam się i nagle coś obok mnie się poruszyło. To był Mike. Spał słodko. Nie zamierzałam go budzić. Poprawiłam tylko jego loczki i sama zasnęłam…

2 komentarze: