poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział VII

Oto nowa notka. Tak jak obiecałam, pojawiła się w tym tygodniu :3 Bez zanudzania. Miłej lektury i Enjoy! :D
*********************************************************************************
Delikatnie wyjąłem rękę z jej uścisku i poszedłem do siebie. Założyłem swoją czarną piżamę z tygrysem na koszulce i wślizgnąłem się pod kołdrę. W środku nocy obudził mnie krzyk, dobiegający z jej pokoju, który zmroził mi krew w żyłach. Założyłem czarny, puchaty szlafrok i pobiegłem tam, jak najszybciej mogłem, z zamiarem sprawdzenia powodu tego hałasu. Z hukiem otworzyłem drzwi. Dziewczyna siedziała na łóżku i twarzą ukrytą w dłoniach.
-Rose. Co się stało?
-Miałam koszmar- wysapała.
Usiadłem na skraju łóżka i, uśmiechnąwszy się delikatnie, złapałem jej dłoń.
-Spokojnie. Jestem przy tobie. Nie masz się czego bać.
-Śnił mi się… Jason…
-On ci coś zrobił, prawda?- zapytałem, dotykając jej policzka.
Nagle z jej oczu strumieniami pociekły łzy. Przytuliłem ją do siebie.
-Ciiii. No już. Nie płacz, proszę. Ze mną jesteś bezpieczna.
-Michael?
-Tak?
-Jason… On… On… Mnie…- nie mogła nic z siebie wydusić. Domyśliłem się o co chodzi.
-Bydlak.
Byłem zszokowany jej wyznaniem. Jak on mógł coś takiego zrobić? I to jej? Musiał być gnojkiem. Rose jest piękna i kochana, i kiedy ze mną przebywa, to mogę być sobą. Coraz częściej myślę co robi. Gdy jestem na zakupach, myślę co kupiła, gdy się ubieram, myślę w co się dziś ubrała. Chyba się zakochałem. Ale my przecież tylko udajemy narzeczonych. Nie mogę jej powiedzieć, bo uzna mnie za wariata, ale nie wiem, ile będę w stanie wytrzymać ukrywając to. I czy będę mógł się powstrzymywać przy niej. Delikatnie pogłaskałem ją po głowie i mocniej zamknąłem w swoim uścisku. Kiedy się trochę uspokoiła, wstałem powoli.
-Mike…
-Słucham cię.
-Zostaniesz ze mną?
Uśmiechnąłem się lekko i wślizgnąłem obok niej. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, opatuliła mnie kołdrą i położyła głowę na mojej piersi, w ręce ściskając skrawek mojej koszulki.
-Dobranoc- szepnęła.
-Dobranoc- ucałowałem jej czoło.
Zamknąłem powieki i zasnąłem. Obudziłem się jeszcze raz. Tym razem ja miałam koszmar. Śniło mi się, że ktoś torturował Rose, a ja… nie mogłem nic z tym zrobić. Wyszedłem z łóżka i oparłem się o umywalkę w łazience, wcześniej przemywszy sobie twarz. Po chwili poczułem dłoń na ramieniu.
-Michael. Wszystko dobrze?
Wziąłem dwa głębokie wdechy.
-Tak… Chyba tak… Miałem tylko zły sen.
-Dzisiaj nie tylko ty- uśmiechnęła się do mnie lekko-Chodź.
Złapała moją dłoń i zaprowadziła do łóżka. Bez podtekstów oczywiście. Położyliśmy się twarzami do siebie i patrzyliśmy wzajemnie w oczy. Nagle poczułem, jak zaczyna delikatnie głaskać mnie po policzku.
-Chcesz porozmawiać o tym śnie?
Musiałem coś wymyślić. Nie chciałem jej mówić prawdy, bo by się przestraszyła.
-Śniło mi się dzieciństwo. Jak bił mnie mój ojciec.
Przez parę minut opowiadałem jej tę zmyśloną historię, po czym przysunęła się i cmoknęła mnie lekko w czoło. Momentalnie zrobiło mi się gorąco od tego małego gestu.
-Ktoś tu się zarumienił- uśmiechnęła się.
Jeszcze bardziej spaliłem buraka. Rose nachyliła się nade mną i, drapiąc mnie lekko z boku po szyi, szepnęła do ucha:
-Słodko wyglądasz, jak jesteś taki zawstydzony.
Poczułem, jak kropelka potu spływa mi leniwie po czole. Kobieto, nie rób tak, bo oszaleję! Na szczęście po chwili wtuliła się we mnie i, drapiąc mnie lekko po brzuszku, co uwielbiam, zasnęła. Zakochałem się. Nie ma innej opcji. Hmmm. Może zabiorę ją na wycieczkę? Tak! Zaszyjemy się w jakimś hotelu.  Pozwiedzamy, przeżyjemy coś. Tylko gdzie tu wyjechać? Hiszpania? Tak, Hiszpania będzie w sam raz. Po tych planach, zasnąłem i spałem tak do rana. Obudziłem się około ósmej. Rose nie tuliła się do mnie, więc wszedłem po cichu z pokoju i poszedłem zarezerwować bilety lotnicze i miejsca w hotelu.  Po chwili usłyszałem kroki.
-Dzień dobry- rzuciła wesoło.
-Dobry.
-Co robisz?
-Rezerwuję bilety lotnicze do Hiszpanii.
-Kiedy jedziesz?
-My jedziemy. Taka mała wycieczka- uśmiechnąłem się.
-Żartujesz?
-Nie. Cieszysz się?
-Bardzo.
-Leć się pakować.
I pobiegła. Ja w tym czasie zrobiłem śniadanie, które składało się z kawy, grzanek i jajecznicy.
-Nie mogę uwierzyć, że pojedziemy do kraju egzotycznych tańców, owoców i przystojnych mężczyzn.
-Nie wszyscy Hiszpanie są przystojni- mruknąłem.
-Ale większa ilość tak. Kiedy wylot?
-Jutro rano. Spakowana?
-Oczywiście Sir!

Zaśmiałem się. Po śniadaniu poszedłem spakować swoje rzeczy. Kiedyś trzeba się wyszaleć, prawda?

5 komentarzy:

  1. No nieźle.
    Widzę, że zastosowałaś się do moich rad! Cieszę się z tego ogromnie.
    Zakochałam się w momencie, gdzie Rose drapie Michaela po szyi i brzuszku. Jakby był szczeniaczkiem... To takie urocze! Naprawdę...
    Rozwinęłabym tylko trochę dialog o wylocie do Hiszpanii, ale tak też jest dobrze.
    Ogółem rozdział mi się bardzo podoba, jest krótki ale uroczy i przyjemnie się go czyta.
    I ten troszkę zazdrosny Mike, gdy wspomina się o "większości przystojnych mężczyzn" w Hiszpanii. :D ^^
    Czekam na następną notkę, pozdrawiam, Malffu!
    xoxo ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Yey :3
    Miiiłooość rooośnie wokół naas xDD
    Mickey będzie ( mam nadzieję ;P) z Rose :3
    Ten moment kiedy Rose drapie po brzuszku Michaela, podoba mi się chyba najbardziej :3
    It's so cute.
    Czekam na nast. notkę...
    Zresztą, Ty sama o tym dobrze wiesz, więc po co ja to piszę? XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Miłość jest dookoła co mnie bardzo cieszy. Ach Rose doprowadza do szału. Słodkie. Do tego ta zazdrość Michaela, normalnie kocham tą notkę. Chyba nie muszę pisac, że czekam na kolejny. Ach niech będzie Już nie mogę się doczekać kolejnego. :)
    To opowiadanie jest naprawdę słodkie i cudowne.
    Pozdrawiam. Mickey

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S Kiedy nowa? Bo już nie mogę się doczekać?

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa świetnee normalnie uzależnienie.. Ciesze się że piszesz dalej.. U mnie też na blogu jest mało komentatorów, ale mimo to oni dają mi mocnego kopa.. Lece dalej <3

    OdpowiedzUsuń