piątek, 6 lutego 2015

Rozdział V

Hej. Przepraszam, że tak krótko, ale jestem chora i starałam się chociaż trochę dla Was napisać. Wiem, że nie wyszło mi to za dobrze, ale chciałam to już opublikować, żebyście nie musieli długo czekać. Zapraszam do komentowania. Enjoy :)
*********************************************************************************
Następnego ranka, kiedy przechodziłam obok jego sypialni, usłyszałam kaszel. Zajrzałam cicho. Leżał w łóżku cały zaziębiony. Podeszłam do niego, usiadłam na brzegu łóżka i przyłożyłam rękę do jego czoła.
-Masz gorączkę.
-A za dwa dni spotkanie…
-Nigdzie nie pójdziesz.
-Miałem dzisiaj umówione spotkanie w schronisku.
-Chcesz adoptować psa?
-Tak. Myślałem nad tym i dzisiaj miałem to zrobić. Mogę chociaż iść tam?
Zastanowiłam się chwilę.
-Dobrze, ale ja dobieram ci ciepłe ubranie.
-Niech ci będzie mamo- uśmiechnął się.
Podeszłam do niego, cmoknęłam lekko w głowę i odrzekłam:
-Grzeczny synek.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam mu sweter, ciepłą koszulkę i szalik. Zeszłam na dół i postawiłam na wycieraczce ciepłe buty, dla niego. Ubrał się w końcu.
-Gotowy?
-Gotowy.
Otworzył drzwi i wyszliśmy. Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
-Dzień dobry.
-O, Pan Jackson. Witam. Pan w sprawie Barney’a?
-Tak, owszem.
W czasie, kiedy Michael rozmawiał z jakąś kobietą, ja podeszłam do jeszcze jednej klatki. Siedział tam mały kotek z zielonymi oczkami i futerkiem w kolorze niebiesko-błękitnym…

Michael:
Kiedy rozmawiałem z pracownicą schroniska, dostrzegłem, że Rose przypatruje się małemu kotkowi. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł.
-Widzi pani tę dziewczynę? Przyjechała ze mną.
-O tak. Widzę, że się zaprzyjaźniła z Ellie. Ta kotka jest u nas od niedawna, tak jak Barney.
-No właśnie. A czy ta kicia też szuka może domu?- uśmiechnąłem się, a ona mi zawtórowała.
-Ależ oczywiście Panie Jackson. Przyniosę tylko papiery.
-Aha, i niech to będzie nasza tajemnica, dobrze?
-Nie ma problemu.
Poszła szybko po dokumenty. Na obu się podpisałem.
-Rose, jedziemy?- zapytałem.
Pożegnała się z kotkiem i poszła do auta, niczego nie podejrzewając. Ja wyszedłem z Barney’em na smyczy i Ellie pod płaszczem. Odjechaliśmy kawałek i zatrzymałem się na poboczu.
-Co ty robisz?- zapytała.
-Coś mi chyba się zawinęło pod płaszczem. Możesz mi pomóc?
Spojrzała na mnie niepewnie i zaczęła mi go „poprawiać”. Nagle zrobiła wielkie oczy i wyciągnęła kotka spod mojego okrycia wierzchniego. Uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem jej minę.
-Mike… Ale jak…?
-Widziałem, że się polubiłyście, więc adoptowałem też ją. Teraz jest twoja.
Kicia patrząc na Rose zaczęła mruczeć. Dziewczyna przysunęła się do mnie i pocałowała w policzek.
-Dziękuję Michael. Dziękuję ci z całego serca.
-Nie dziękuj. Nie masz za co- uśmiechnąłem się i pojechaliśmy do mojego domu. Kiedy tylko wypuściłem Barney’a z auta, zaczął ganiać po podwórku. Po chwili wbiegł do domu i położył się koło kominka. Rose cały czas trzymała Ellie na rękach.
-Puść ją na ziemię. Niech trochę pobiega- zaproponowałem.
Położyła ją delikatnie na podłogę. Mała podbiegła do psa i zaczęła pomiaukiwać. Barney spojrzał na nią i zaczął trącać ją nosem. Położyli się obok siebie i zasnęli. Ja w tym czasie wysłałem Toma do sklepu po niezbędne rzeczy dla nowych domowników. Rose do mnie podeszła i rzuciła się w moje ramiona.
-Jesteś niesamowity Mike. Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć za to maleństwo. Spojrzałem jej w oczy.
-Po prostu o mnie nigdy nie zapomnij- pogłaskałem ją po policzku. Zaczynałem czuć do niej coś więcej, niż przyjaźń. A może to choroba? Sam nie wiem. Ale jej oczy były piękne. Zatapiałem się w nich bez pamięci. Mógłbym posunąć się o krok za daleko, gdyby nie mój nowy przyjaciel. Zaczął skamleć.
-Co piesku?- zapytałem.
-Chyba jest głodny.
-Tom zaraz przywiezie ci jedzenie.
-Ellie też chyba burczy w brzuszku.
-Niedługo oboje dostaną swoją porcję.
Po dwudziestu minutach Tom przywiózł zwierzakom jedzenie i inne akcesoria. Od razu rzucili się do misek. Byłem zadowolony, że dałem im nowy dom i kochających właścicieli. Zasługiwali na to.

Rose:

Nie mogłam uwierzyć, że Mike to dla mnie zrobił. Wieczorem położyłam się do łóżka i zasnęłam razem z Ellie. Przez całą noc leżała obok mnie na poduszce. Ciekawe jak Michael śpi z Barney’em. Wyobraziłam sobie, jak na twarzy leży mu takie Berneński Pies Pasterski. Uśmiechnęłam się w duchu i pogrążyłam w dalszym śnie…

3 komentarze:

  1. Witam :D Twoje opo jest super. Małe ale... Co ja gadam? Jest piękne! Nie mam się do czego przyczepić. :D Czekam na nexa. Życzę weny, a przede wszystkim ZDROWIA :D zapraszam też do siebie na nową.
    http://whoisit1.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Yeeey!
    Jakie to słodkie :3
    Kicia, Piesio, Mikey i Rose... <3
    Mmm, ciudowne :3
    Wracaj do zdrowia i do pisania, moja Pisarko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. OOOOO jakie słodkie. Notka cudna. Taka wzruszająca , ah i wreście Mike zaczyna coś do niej czuć.
    Pozdrawiam. Mike
    P.S wracaj nam do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń