poniedziałek, 16 marca 2015

A Place With No Name #4

Oto nowa notka. Piszę ją na fizycznym wyczerpaniu, więc może być beznadziejna. Co ja gadam? Ona JEST beznadziejna. Wybaczcie. Zapraszam.
*********************************************************************************

W pewnej chwili padło pytanie:
-A właściwie, to gdzie twoja siostra?- zapytał mnie Mike.
-Teraz u koleżanki z przedszkola. Była u niej kilka dni.
-A kiedyś ją zobaczę?
-Z pewnością. Dzisiaj już powinna być w domu, kiedy skończymy zajęcia.
Przesiedzieliśmy siedem godzin na uczelni i Mike odprowadził mnie do domu. Naturalnie zaprosiłam go do środka.
-Jesteśmy mamo!- krzyknęłam. Nagle przybiegła do mnie moja młodsza siostrzyczka Alex. Miała pięć lat.
-Rose!
-Cześć kochanie. Jak było u Marie?
-Superowo! Grałyśmy na konsoli w tańce i rysowałyśmy na tablicy kolorową kredą!
-Cieszę się.
-Rose, mogę cię prosić?
-Alex, to jest Michael, mój przyjaciel. Zostaniesz z nim na chwilę, dobrze?
-Okej.
Poszłam z mamą do kuchni.
-Wiesz, że ostatnio poszłam na badania do lekarza.
-Wiem. I co?
Nastała cisza, a atmosfera była napięta. Potęgowało ją tykanie zegara, wiszącego nad wejściem.
-Mam raka Rose…
Spojrzałam na nią. Nie mogłam nic powiedzieć, nic zrobić. Siedziałam i patrzyłam.
 -Zaawansowane stadium… Został mi miesiąc życia… Góra półtora…- mówiła, płacząc coraz bardziej- Tylko nie mów na razie Alex. Nie chcę, żeby wiedziała.
Wyszła. Zostawiła mnie samą i poszła zająć się Alex. Po chwili przyszedł Michael. Chyba słyszał naszą rozmowę, bo spojrzał mi smutne spojrzenie i po prostu… przytulił. Głaskał mnie delikatnie po plecach. Wtedy zaczęłam płakać. Po pięciu minutach miał całe mokre ramię. Po chwili wziął mnie na kolana.
-Wszystko będzie dobrze- szeptał- Zajmę się Wami. Zajmę się tobą…

Miesiąc później:
Mama zmarła. Alex nie wiedziała co się stało ale musiałam jej powiedzieć. Tego dnia był pogrzeb. Michael także przyszedł, aby mnie wspierać. Mnie i Alex. Stanęłam nad otwartą trumną i zaczęłam szeptać, płacząc:
-Będzie dobrze mamo. Zajmę się Alex…
Karawan zabrał jej trumnę. Kiedy dotarliśmy na miejsce, gdzie będzie spoczywało jej ciało, Michael podszedł do mnie i złapał za rękę. Spojrzałam na niego i się przytuliłam. Objął mnie mocno i głaskał po włosach, żebym się uspokoiła. A tym samym czasie ciocia Maggie tuliła Alex. Po stypie, kiedy pożegnałam się z każdym, Mike podszedł do mnie nieśmiało.
-Rose?
-Tak?
-Jak się czujesz?
-Trochę lepiej. Dziękuję, że pytasz.
-Nie jedź dzisiaj sama do domu. Zostań trochę u mnie.
-Nie chcę ci zawracać głowy sobą.
-Nie będziesz. Martwię się o ciebie- podszedł bliżej i pogłaskał mnie po policzku- Proszę.
Zawahałam się. Może jednak ma rację? Może powinnam z kimś spędzić teraz czas?
-No dobrze. Niech ci będzie.
Wieczorem podjechaliśmy do naszego starego domu, żeby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy dla mnie i Alex. Mike pomógł mi się spakować. Kiedy tylko przywiózł nas do swojej willi, Alex udała się do krainy snów, a ja z Mikey’em leżałam na łóżku i wtulałam się w jego bok.
-Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz- zapewniał mnie.
-No nie wiem Michael. Alex jest jeszcze taka mała.
-Zaopiekujemy się nią.
-My?
-Jasne. Nie zostawię cię samej.
Nachyliłam się i pocałowałam go lekko w kącik ust.
-Dziękuję- szepnęłam.

Posłał mi ciepły uśmiech, po czym poszłam wziąć prysznic. Nie mogłam zasnąć, więc w środku nocy poszłam do Michaela, a on zrobił mi miejsce obok siebie i otulił szczelnie kołdrą i objął w pasie. W tamtym momencie przez chwilę zapomniałam o problemach…

4 komentarze:

  1. Jeeej.. Szkoda mamy Rose :( .. I tej małej Alex. Ale cieszę się, że Mike jest odpowiedzialny i zaoferował pomoc dziewczyną. :) Czekam na kolejny rozdział. Życzę duużo weny i pozdrawiam.
    PS: Nie wiem czy wiesz ale u mnie kolejna notka, więc zapraszam .
    ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział strasznie smutny. Dobrze , że Michael zaoferował swoją pomoc. Rose i Alex pomimo iż jest mała potrzebują ciepła. Czekam z niecierpliwością na nową.
    Pozdrawiam
    ~ Michael

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! :D
    Ja osobiście nie podzielam Twojego zdania, że notka jest beznadziejna. Uważam, że jest pełna emocji i uczuć, które ślicznie przedstawiłaś. Bardzo współczuję Rose oraz Alex, utrata najbliższych jest jedną z najgorszych wiadomośc, ale cieszę się, że Michael wyciągnął do nich pomocną dłoń. :)
    Pomimo tego, że w tym rozdziale panuje smutna atmosfera, uważam, że wpis jest naprawdę magiczny i nastrojowy.
    Czekam na next.
    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia oraz weny, i przede wszystkim wiary w siebie! :D
    K@te :)

    OdpowiedzUsuń