poniedziałek, 16 marca 2015

Notka specjalna.

Tym razem nie o Michaelu. I baaaaaardzo króciutka ale to też w pewnym sensie moja twórczość. Mam nadzieję, że znośne. Zapraszam
**************************************************
Spojrzała na swoje własne odbicie. 
-Dlaczego ja jeszcze nie umarłam?
-Czas leczy rany Cloyie. 
-Skoro leczy to czemu moje blizny nie zniknęły?
-Nie takie rany... Bedzie dobrze. Wiem co mowię. 
-Gówno wiesz... Nic już nie będzie takie samo... 
-Od kiedy jesteś taka uparta? 
-Od zawsze. 
-To nie jest wytłumaczenie. 
-Nie?! A co nim jest?! Śmierć Troy'a?! 
-Dobrze wiesz, że on cię kochał i oddałby wszystko, żeby cię ochronić. 
-On już to zrobił! Umarł za mnie! Czy ty tego kurwa nie rozumiesz?! Nie ma go już i nigdy nie będzie!
-Cloyie. Uspokój się. 
-Wyjdź... 
-Słucham?
-Odejdź! Zostaw mnie samą!
Wyszła. Cloyie została jedyną osobą w pokoju. Jej depresja pożerała ją, niczym hiena truchło. Właśnie się tak czuła. Blizny pokrywały jej ciało. Za każdym razem rozcinała skórę w innym miejscu. Nie mogła wytrzymać uczcia, które przyciemniało jej umysł. Nie chciała żyć bez Troy'a. Z każdym dniem chciała uciec od życia i problemów. Co zrobiła? Zabiła się. 
-Dlaczego to zrobiłaś?- zapytał Troy, kiedy spotkali się po drugiej stronie. 
-Bo chciałam, żeby oni zamknęli moją trumnę, tak jak ja zamknęłam twoją... 

2 komentarze:

  1. Szczerze pomimo braku Michaela, bardzo mi się spodobało. Każde twoje opowiadanie jest cudowne. Pomimo iż krótka bardzo interesujaca.
    Pozdrawiam, Mike

    OdpowiedzUsuń