sobota, 25 kwietnia 2015

A Place With No Name #14

Dobra. Udało mi się napisać nową notkę. Całe szczęście, że miałam chwilowy przypływ weny. Nie wiem co więcej powiedzieć. Zapraszam więc :)
Komentujcie
Enjoy :3
*********************************************************************************

MIESIĄC PÓŹNIEJ:
Perspektywa Rose:
-Michael, powiem ci, jak będą dwie kreski.
-Na pewno?
-Nie.
-Ej!
-Przecież wiesz, że tak. Nie mogę znieść, jak ciągle mnie pytasz: I co? Już wiesz? Co wyszło? Dostaję nerwicy.
-O co się kłócicie?- zapytała Alex.
-O nic. Wcale się nie kłócimy. Mamy tylko inne zdania- mruknęłam.
-Tak, jasne.
Wywróciłam oczami.
-A w jakiej sprawie przyszłaś?
-Mogę jechać na tydzień do Emily? Są wakacje…
-W sumie nie widzę przeciwwskazań.
-Jej! Dziękuję- przytuliła się do mnie.
-To leć się spakuj. A rozmawiałaś z Emily?
-Tak. Jej mama się zgodziła.
Pobiegła do siebie po chwili i zaczęła pakować torbę. Stanęłam przy oknie i próbowałam się uspokoić. Po chwili poczułam, jak Michael przytula mnie od tyłu.
-Przepraszam kochanie. Wiem, że przesadzam… ale mi strasznie zależy na tym dziecku.
-Mi też. Ale nie mogę się denerwować, bo to zmniejsza szanse na ciążę. A jak tak ciągle mnie pytasz: „I jak? Już wiesz?”, to dostaję szału.
-Wiem. Przepraszam cię- pocałował mnie w ramię, potem w szyję i w  policzek.
-Nie gniewam się, tylko zrozum proszę.
-Dobrze kochanie. Strasznie cię kocham.
-Ja ciebie też.
Poczułam, jak jego łapki wsuwają się pod moją koszulkę, a usta dotykają delikatnie szyi.
-Michael- przystopowałam go.
-No co? Oj chodź kochanie. W końcu dziecko się samo nie zrobi.
-Z twoim zapałem do tego, to ty sam wystarczysz, żeby się urodziło.
-W kimś muszę zasadzić ziarenko, żeby zakiełkowało.
-Ej. Nie sprowadzaj mi się tu do ogrodnictwa.
-Tak? Bo co?
-Bo wiosło.
Zmarszczył brwi.
-Ej. Proszę natychmiast przeprosić.
-Niby z jakiej racji?
Przycisnął mnie mocniej do siebie i spojrzał w oczy. Nie ukrywam, że zatonęłam w nich bezgranicznie. Można powiedzieć, że utonęłam w czekoladzie.
-Bo wiem, jak na ciebie działam i długo mi się nie oprzesz- przygryzł wargę, szepnął mi do ucha, a następnie zaczął obsypywać szyję pocałunkami.
Objęłam go za szyję i wtopiłam się w jego usta. Odwzajemnił pocałunek, po czym wziął mnie na ręce i zaczęliśmy kierować się na górę. W tym momencie przed nami stanęła Alex.
-Ekhem.
Spojrzeliśmy na nią zakłopotani. Mój mąż postawił mnie na ziemi, a ja poprawiłam koszulkę.
-Możemy jechać?- zapytała moja siostra.
-Tak. Chodźmy- odparłam, rumieniąc się.
-Tylko wracaj szybko- mruknął mi do ucha Mike.
-Zastanowię się, bo boję się co takiego mi zrobisz w pustym domu- zaśmiałam się.
-Wiesz, że cię nie skrzywdzę- powiedział poważnie.
-Wiem. Dobrze, to jedziemy. Niedługo będę- cmoknęłam go w usta.
Wsiadłam z Alex do samochodu. Kiedy sprawdziłam, czy jest dobrze zapięta i ma wszystko, czego potrzebuje, ruszyłam. Przez jakiś czas jechałyśmy w ciszy. Michaelowi strasznie zależy na tym dziecku… A co… A co jak się okaże, że nie mogę mu go dać? Odgoniłam tę myśl.
-Co się dzieje między wami?- usłyszałam z tyłu.
-Hę?
-No co jest między tobą, a Michaelem?- bystra ta sześciolatka.
-Nic kochanie.
-Przecież widzę.
Westchnęłam.
-Wszystko jest dobrze. To, że czasem mamy odmienne zdania, to nie oznacza, że zaraz się rozstaniemy.
-Mam nadzieję. Lubię Michaela.
-Cieszę się z tego powodu. No, jesteśmy.
Alex wybiegła od razu, jak zaparkowałam. Wzięłam jej torbę i podążyłam za nią.
-Dzień dobry- przywitałam się z mamą Emily.
-Witaj Rose. Alex dużo nam o tobie mówiła. Może wejdziesz?
-Nie, dziękuję. Muszę wracać do domu. Mąż na mnie czeka.
-Ah tak. Pan Michael, zgadza się?
-Owszem. Ale…
-Alex mówiła.
No tak. Cała ona. Mała gaduła. Podałam kobiecie torbę z rzeczami mojej siostry, pożegnałam się z nią i wsiadłam do auta. W drodze zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-Za ile będziesz, kochanie?- chyba nie muszę mówić, kto to był.
-Już wracam, a co?
-Bo tęsknię.
-Mówisz?
-Oczywiście. Ja zawsze tęsknię, jak cię nie ma.
-Mhmmmm. A nie sprowadzasz sobie panienek pod moją nieobecność?
-Skądże. Wszystkie moje fizyczne potrzeby zaspokajasz ty.
-Dobra, dobra. Nie świntusz mi tu przez telefon.
Usłyszałam jego cichy śmiech.
-Wracaj już do mnie. Mam niespodziankę.
-Zaraz będę.
-Dobrze. Kooooocham.
-Ja mocniej.
-Właśnie, że ja.
-Nie kłóćmy się. Za chwilę dojadę.
Rozłączyłam się zanim rozpoczął nową kłótnię. Kiedy przekroczyłam bramy Neverlandu i weszłam do domu, Mike porwał mnie na ręce i zaniósł do kuchni.

-Niespodzianka!
Kiedy mnie postawił, udało mi się tylko wykrztusić:

-Wow… 

3 komentarze:

  1. Hejka.
    "-W kimś muszę zasadzić ziarenko, żeby zakiełkowało.

    -Ej. Nie sprowadzaj mi się tu do ogrodnictwa.

    -Tak? Bo co?

    -Bo wiosło." Dlaczego ja.. Grr.. Zaczęłam się tak głośno śmiać, że cały dom mnie słyszał. Nootka cudowna.. Haha nie mogę z Mike.. Co on kurcze blade taki niecierpliwy
    Koochamm.. Chodzę dzisiaj taka smutna i w ogóle i tu nagle ktoś wreszcie poprawił mi huumor. Czekam z niecierpliwością na Nexta :) Pozdrawiam ~MeryMJ

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe notka cudowna. Rozbawiła mnie rozmowa Michaela z Rose. Nie ma co. Michael rozwala mój system.. zacząłem się głośno śmiać, aż siostra sie przeraziła moim stanem.
    Czekam na nową.
    Pozdrawiam~Michael

    OdpowiedzUsuń
  3. najlepsze! czekam na next ^^
    weny i Pozdrawiam
    PS jaki ty masz ten szablon tu??

    OdpowiedzUsuń