*********************************************************************************
Perspektywa Michaela:
Minął tydzień. Alex była coraz bardziej wyczerpana. Czułem,
że zbliża się ten moment… Chciałem być silny w jej towarzystwie. Płakałem,
kiedy jej nie było, lub spała. Potrafiłem nocami siedzieć w gabinecie i ocierać
łzy. Moja ukochana niektóre dni miała tak złe, że potrafiła przeleżeć je w
łóżku, nie ruszając się. Jej stan był straszny. Pewnego dnia przyszła do mnie
Janet. Alex leżała w sypialni. Nie mogła się podnieść od dwóch dni.
-Cześć braciszku.
-Hej- mruknąłem.
-Co jest z Alex? Nie czuje się najlepiej?
Nikt jeszcze z mojej rodziny o tym nie wiedział. Janet
mogłem powiedzieć. Ufałem jej najbardziej.
-Janet, usiądź proszę.
Spełniła moją prośbę.
-Alex jest chora…
-Grypa ją dopadła?
-Nie… Alex ma raka trzustki… Jest coraz gorzej… Oboje
szykujemy się, że to może być…- łzy same cisnęły mi się do oczu. Moja młodsza
siostra wstała i usiadła mi na kolanach, przytulając mnie przy okazji. Wtuliłem
się w nią.
-Nie wiedziałam… Współczuję.
Nic nie powiedziałem, bo płakałem. To był moment mojej
słabości. Tak chciałbym, żeby Bóg dał jej szansę. Żeby przerzucił te chorobę na
mnie. Spojrzałem na zegarek. Musiałem dać jej leki.
-Zaraz wrócę- odrzekłem do Janet.
Wziąłem tabletki z szafeczki i wszedłem na górę po cichu. Po
wejściu do sypialni, kucnąłem obok jej łóżka. Była taka blada i słaba.
Otworzyła lekko oczy, kiedy pogłaskałem ją po głowie.
-Cześć kochanie- szepnąłem.
-Cześć. Płakałeś?
Otarłem mokre oczy i pociągnąłem nosem.
-Nie. Skądże. Przyniosłem ci lekarstwa i wodę.
Pomogłem jej usiąść i podałem tabletki. Kiedy je połknęła,
dotknęła lekko mojego policzka.
-Płakałeś- stwierdziła.
Nic nie mówiłem. Wtuliła się tylko we mnie, a ja ją objąłem.
-Tak strasznie będę tęsknić- chlipnąłem.
-Ja też Michael. I to bardzo. Ale musisz być dzielny,
rozumiesz?
-Nie wiem, czy umiem…
-Umiesz. Wierzę w ciebie.
Pocałowałem ją lekko i zostawiłem, żeby dalej odpoczywała.
Janet siedziała w salonie i czekała na mnie.
-Jak z nią?
-Dalej tak samo.
-Pamiętaj, że ja zawsze będę cię wspierać.
-Dziękuję.
-Kocham cię braciszku- przytuliła mnie.
-Ja ciebie też.
Nagle usłyszałem dźwięk rozbitego szkła. Szybko pobiegłem na
górę. Alex leżała na ziemi, nieprzytomna.
-Janet! Dzwoń po karetkę!
Ja w tym czasie podniosłem ją i starałem się ocucić.
Wszystko szło na marne. Po chwili przyjechało pogotowie i zabrało ją do
szpitala. Pojechałem z nimi, cały czas trzymając moją ukochaną za rękę.
Niestety na salę mnie nie wpuścili. Po godzinie przyszedł lekarz.
-Co z nią?- wyrwałem się.
-Obudziła się. Jest strasznie słaba.
-Mogę zajrzeć do niej chociaż na chwilę?
-Proszę. Ale proszę jej nie męczyć.
Kiwnąłem głową i wszedłem po cichu. Usiadłem obok niej.
Miała założoną maskę tlenową i podłączona była do aparatury. Tak bardzo
chciałem, żeby żyła. Spojrzała mi głęboko w oczy. Dostrzegłem w nich łzy. Po
chwili i w moich się pojawiły. Spędziłem z nią całą noc. Byłem z nią wtedy,
kiedy mnie najbardziej potrzebowała.
-Będę dzielny. Zaopiekuję się Damonem i Boltem. Wiem, że
miała to zrobić Chloe, ale…
Pokiwała głową.
-Zawsze będę cię kochał- już nie mogłem wytrzymać i się
rozpłakałem. Alex głaskała mnie delikatnie po głowie. Ściągnęła maskę i
powiedziała:
-Nigdy nie zapominaj kim jesteś i na co cię stać. Bo inne
rzeczy przestaną mieć znaczenie. Wiesz dlaczego się nie poddałam?
Pokręciłem głową.
-Bo wierzyłam, że jeszcze coś miłego mnie spotka. I trafiłeś
się ty. Pan Ciapek z kiepskimi wynikami krwi, który zawrócił mi w głowie.
Uśmiechnąłem się lekko.
-A mi zawróciła pewna piękna Pani doktor, która potrafiła
tak dogadać Madonnie, że jej farba z włosów zeszła.
Zaśmiała się słabo.
-Przeproś ode mnie Janet, że nie zdążyłam być druhną na jej
ślubie.
-Obiecuję- pocałowałem ją w dłoń.
Po chwili wszedł lekarz.
-Panie Jackson. Czas odwiedzin się kończy.
-Rozumiem. Już idę.
Spojrzałem jeszcze na Alex, lekko ją pocałowałem i
delikatnie założyłem jej maskę tlenową.
-Przyjdę jutro słoneczko… Obiecuję… Strasznie cię kocham…
-Ja ciebie też…- usłyszałem.
Wziąłem swój płaszcz i wróciłem do Neverlandu. Nie był taki
sam bez niej. Teraz był pusty, szary i beż życia. W nocy Bolt przyszedł się ze
mną położyć. Tak jak ja odczuwał tęsknotę do Alex. Pogłaskałem go po łbie.
-Mi też jest ciężko przyjacielu… Mi też.
Spałem nie spokojnie. Kręciłem się i ciągle sprawdzałem, czy
nie dzwonili ze szpitala. Z samego rana wstałem i pojechałem do Alex. Czekała
na mnie cały czas. Jeździłem tam codziennie. Pewnego razu, lekarz mnie
poinformował, że przenieśli ją do innego szpitala w Kanadzie, który może jej
jakoś pomóc. Nie widziałem się z nią wtedy przez pół roku. Siedziałem pewnego
dnia z Janet w salonie i rozmyślałem o niej.
-O czym myślisz?
-Że ciężko mi bez niej. Boję się, że odeszła, a ja nic nie
wiem.
-Powiedzieliby ci.
Dzwonek do drzwi.
-Zaczekaj chwilę.
Otworzyłem je i ujrzałem…
-Alex…?- wyszeptałem.
Przede mną stała moja miłość. O dziwo dobrze się trzymała.
Była różowiutka na twarzy i uśmiechała się szeroko. Oboje mieliśmy łzy w
oczach.
-Ale… jak ty…?- dziwiłem się dalej.
-Trafiłam do doktora Dallasa, który przeprowadzał nową metodę
leczenia, zabijając źródło choroby. To pierwszy taki przypadek na świecie. Tak
się stęskniłam...- przylgnęła do mnie.
-Też się stęskniłem kochanie. Jesteś tu ze mną, a to znaczy…
-Tak Mike. Przeżyję…
Oboje zaczęliśmy płakać ze szczęścia, po czym wtopiłem się w
jej usta. Weszliśmy do domu.
-Alex?- odrzekła Janet.
-Cześć Janet.
Przybiegła do niej i się przytuliła.
-Żyjesz!
-Tak, żyję i raczej będę żyć. To na kiedy mam szykować sobie
sukienkę na twój ślub?
-Najpierw uszykuj sobie na swój- mruknąłem.
-Co masz na myśli?
Wyjąłem z kieszeni pierścionek zaręczynowy, który trzymałem
tam od sześciu miesięcy, klęknąłem na jedno kolano i zapytałem:
-Alex, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Zakryła usta dłońmi i znów zaczęła płakać.
-Tak Michael. Oczywiście, że tak.
Założyłem jej pierścionek i mocno przytuliłem.
-Gdyby nie ten lekarz, to bym cię stracił.
-Wszystko jego zasługa.
-I Boga. On dał nam szansę.
Dzięki Ci Panie, za to, że odzyskałem szczęście… Nareszcie…
Osiem lat później:
-Lucas, możesz pomóc siostrze w kolorowaniu tego konika?-
zawołałem swojego siedmioletniego synka.
-Już idę tato.
Kiedy moje pociechy się bawiły, ja poszedłem do mojej
ukochanej żony, która stała i piła herbatę, opierając się plecami o blat.
-A pan czego tu szuka?- zapytała.
-Rozglądam się za piękną panią Alex Jackson. Była tu może?-
uśmiechnąłem się.
-Zależy kto pyta.
Podszedłem do niej powoli.
-Jej nieoceniony mąż, którego kocha ponad życie.
-Hm. Chyba tędy przechodziła.
-Naprawdę? To może pójdę lepiej się za nią porozglądać…
-Siedź cicho i całuj- uśmiechnęła się.
Objąłem ją w pasie i zaczęliśmy zatapiać się wzajemnie w
naszych ustach. Kiedy się oderwaliśmy, spletliśmy palce tak, że nasze obrączki
się stykały.
-Razem.
-Dopóki śmierć nas nie rozłączy.
-Raz próbowała. Musi się bardziej postarać- odrzekła Alex.
-Mamo, Tato! Chodźcie! Leci nasza ulubiona bajka! I nawet
Bolt się przysiadł- usłyszałem naszą małą córeczkę Victorię.
-Już idziemy słonko!
Pocałowałem ją ostatni raz i razem zmierzyliśmy do salonu.
Dostałem od Boga cudowną żonę, dzieci i szansę na szczęśliwe życie… Dziękuję
Panie. Za wszystko…
Wiesz co? WIESZ CO? BĘDE BIĆ !!!!!!! obiecuje, że .. Dobra żartuje.. Płakałam raz ze wzruszenia, a potem gęba mi się cieszyła.. Dlaczego ty.. Grr.. Ale ciesze się, naprawde się ciesze.. Do końca byłam pewna że umrze a tu taki szok w sensie pozytywnym..Jeej Alex i Mike są szczęśliwi :* Dziękuje Ci kochana, że dostarczyłaś mi tyle emocji :* Czekam na notki A pleace with no name.. Pozdrawiam ~MeryMJ
OdpowiedzUsuńKochana uwielbiam cię, chociaż powinnaś oberwać. Tak nas nastraszyć . oj nie ładnie. nigdy bym sie nie spodziewał takiego. zakończenia . Ale nawet nie wiesz jak sie ciesze. To było cudowne opowiadanie i cieszę się. że tak się skończyło. Teraz zostaje tylko czekac na a place with no name. Przepraszam za błędy. ale pisze z telefonu. Życzę dużo weny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Mike
Miałam nadzieje, że Alex będzie żyć, że stanie się jakiś cud czy coś w tym rodzaju c:
OdpowiedzUsuńThe Smille - Jasnowidz :3 Hehe, nie no żartuje :")
Jak czytam powyższe komentarze to zastanawiam się, co by się stało jakby Alex jednak umarła ( ;-; ) Tyle osób Ci groziło xDD
Rozdział świetny :)
Zawsze źle się czuje kiedy nadchodzi koniec .-.
No ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć niestety :")
Dziękuje za twoją prace, którą wkładałaś w każdy rozdział <3
Miłego dnia :)
The Smille
czytam, czytam...o nie! Alex umrze! a tu taka niespodzianka :) Naprawde swietna notka, szkoda, że to już koniec :') <333
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: http://marzeniasiespalniaja.blogspot.com/2015/04/rozdzia-19_22.html ^^