*********************************************************************************
-Jutro przychodzi zajączek- odparł Mike, kiedy wracaliśmy do
domu.
-Zajączek?
-Tak. Jest kwiecień. Wielkanoc…
-Masz rację. Całkiem zapomniałam.
-Jak ten czas szybko leci- westchnął.
Kiedy weszliśmy do domu, poszłam wziąć prysznic i położyłam
się do łóżka. Tym razem do łóżka Michaela. Po chwili przyszedł i zajął miejsce
obok mnie, a ja się do niego przytuliłam.
-Dobranoc nieoceniona pani doktor.
Zaśmiałam się.
-Dobranoc wielki panie muzyku.
Zamknęłam oczy i zasnęłam. Rano, kiedy się obudziłam,
Michaela nie było. Ubrałam więc mój puchaty szlafrok i zeszłam na dół do
kuchni. Przy kuchence stał… wielki, biały królik.
Stanęłam osłupiała. Po chwili mnie zauważył i podszedł powoli, przytulając mnie.
Stanęłam osłupiała. Po chwili mnie zauważył i podszedł powoli, przytulając mnie.
-Śniadanko?- zapytał. Kiedy tylko usłyszałam głos, to już
wiedziałam kto to taki kryje się pod maską.
-A co pan królik proponuje?- uśmiechnęłam się.
-Naleśniki z czekoladą?
-Brzmi świetnie.
-No i wesołego zajączka. Mam dla ciebie kilka niespodzianek.
-Mike, nie musiałeś…
-Wiem, wiem. Ale nie kłóćmy się, tylko zjedz coś, a potem zobaczysz,
co przygotowałem.
Objął mnie lekko w pasie, a ja zdjęłam mu maskę, po czym go
pocałowałam.
-Mój słodki króliczek- uśmiechnęłam się.
Zerknął na zegarek.
-Czas na leki. Chodź- zaprowadził mnie do stołu i podał
tabletki i szklankę wody.
-Mam ich już dość.
-Domyślam się myszko. Ale to tylko dla twojego dobra.
-I tak umrę, więc co za różnica?
Mike klęknął przede mną i spojrzał w oczy.
-Nie myślmy o tym. Spędźmy razem czas, który nam został.
Dobrze skarbie?
Kiwnęłam głową.
-Moi rodzice zaprosili nas dzisiaj na obiad.
-To miło z ich strony.
-W każdym razie mamy tylko dwie godziny, żeby się pomiziać.
Zaśmiałam się.
-Wariat.
-No i jeszcze niespodzianki. Jedz szybko i lecimy.
Zjadłam moje naleśniki od Mika, a on w tym czasie się
przebrał i wyszliśmy na zewnątrz. Słońce ładnie świeciło, a zwierzaki budziły
się ze snu. Michael zagwizdał i zauważyłam biegnącego… Bolta?
-Bolt!- zaczęłam głaskać i drapać psa.
-Przywiozłem go, bo podobno strasznie tęsknił.
Cmoknęłam go w policzek.
-Dziękuję.
-To nie wszystko. Zamknij oczy.
Robiłam co kazał. Zagwizdał jeszcze raz, ale tym razem
usłyszałam stukot.
-Możesz otworzyć.
Kiedy to zrobiłam, ujrzałam pięknego, siwego konia. Arab
czystej krwi.
-Mike… On jest śliczny…
-Jeździłaś kiedyś?
-A owszem. Miałam nawet kilka nagród.
Uśmiechnął się.
-Woli pani siodło czy oklep?
Zaśmiałam się chytrze.
-Oklep.
Mike mnie podsadził i siedziałam już na koniu. Po chwili
znikąd przyszedł nagle drugi, tylko kary.
-Jak go nazwiesz- zapytał mnie.
-Damon. A twój to?
-To Rosie.
Kiedy oboje siedzieliśmy na naszych koniach, nabrałam wodzy
i zagalopowałam do przodu. Michael się chyba tego nie spodziewał, bo podjechał
dopiero po chwili. Pojechaliśmy na piękną łączkę. Usiedliśmy pod drzewem, przy
którym przywiązaliśmy nasze kochane szkapy. Oparłam się o pierś Mika.
-Te konie przypominają mi nas- odrzekł.
-Naprawdę?
-Tak. Tak różne, a tak identyczne jednocześnie.
Złapałam jego dłoń, poruszona tymi słowami.
-Razem- wyszeptałam.
-Do końca…
super rozdział! Miłość Michaela do Alex... Płakałam jak to czytałam...
OdpowiedzUsuńjejciuuuuuuuuuuu :( z jednej strony miło i sielanka, a z drugiej strony fakt, że umiera.. Ehhh dlaczego?
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejną notkę .. Życze dużo weny i Pozdrawiam ~MeryMJ
Ooo słodko. Z jednej strony tak cudownie i miło, ale to, że umrze psuje ten piękny obrazek. Który mógłby skończyć sie innaczej. Bardzo wzruszajaca notka, gdyż już za nie długo nie będzie Alex, nie wyobrażam sobie co wtedy zrobi Michael. No, ale cóż zostaje mi tylko czekac na kolejną.
OdpowiedzUsuńP.S Mam pytanko Alex wygląda jak Rose z twojego opowiadania? Czy trochę innaczej? Przepraszam, za to pytanie, ale coś mnie nagle wzieło.
Pozdrawiam. Mike